Mija tydzień od kiedy skończyłem lekturę „Czerwonej wody”, a ona wciąż we mnie pracuje. Już sam ten fakt jest swoistą recenzją tego nieoczywistego, chorwackiego kryminału. Kropla po kropli drąży moje myśli. Bohaterowie, których spotkałem na zadrukowanych kartkach papieru ożyli we mnie. Ich losy nie chcą stać się mi obojętnymi. Ich decyzje niepokoją. Ich ból odkłada się gdzieś w zmarszczkach mojej duszy.
Mija tydzień od kiedy odłożyłem książkę na półkę, a moja ocena tej książki rośnie. To jedna z tych lektur, które zostawiają w nas ślad.
Trudno o lepszy moment na lekturę tej książki – w ostatnich tygodniach cały muzyczny świat ponownie żył emocjami Konkursu Chopinowskiego w Warszawie, który co pięć lat przyciąga tłumy melomanów i pianistów z najdalszych zakątków globu. To wydarzenie przypomina nam, że Fryderyk Chopin to nie tylko symbol polskości, ale też postać o prawdziwie uniwersalnym znaczeniu – artysta, którego muzyka wciąż porusza serca, a którego życie, pełne pasji, melancholii i geniuszu, domaga się opowiedzenia na nowo. I właśnie temu wyzwaniu sprostał Alan Walker, brytyjsko-kanadyjski muzykolog i biograf, znany z monumentalnych opracowań życia Franza Liszta, Roberta Schumanna i Johanna Sebastiana Bacha. Jego trzytomowa biografia Liszta uchodzi za jedną z najlepszych w historii muzycznej literatury. Teraz Walker poświęcił swój kunszt i ogromną wiedzę Chopinowi – i efekt jest imponujący. Warto dodać, że ten dojrzały już autor (urodzony w 1930!) ukończył biografię Fryderyka Chopina w wieku 88 lat.
OD MAZOWIECKICH POLONEZÓW PO SALONY PARYŻA
Tom pierwszy tej dwutomowej biografii obejmuje lata 1810–1838, czyli okres od narodzin Chopina w Żelazowej Woli po jego paryski debiut i rozkwit kariery. Alan Walker drobiazgowo rekonstruuje tło rodzinne, atmosferę domu w Warszawie i pierwsze muzyczne fascynacje młodego Fryderyka.
Już tu widać, że mamy do czynienia z dzieckiem o geniuszu niemal nadprzyrodzonym – obdarzonym absolutnym słuchem, wrażliwością i niebywałą intuicją muzyczną. Autor nie tylko opisuje fakty, ale buduje pełnokrwisty portret młodego artysty, pokazując, jak dojrzewał w kontekście historycznym i kulturowym epoki Królestwa Polskiego. Opisuje jak formowały się jego inspiracje i jak kształtowały relacje z rodziną, nauczycielami i przyjaciółmi.
„Mieli szczęście. On ma szczęście, że jest tu dziś wieczorem, pośrodku ruin kamiennego szałasu. Ma szczęście, że odbywa tę podróż. Ma poniekąd szczęście, że wie, że wkrótce umrze. W przeciwnym razie nigdy nie zdecydowałby się na wyjazd, na podróż do wnętrza siebie, żeby zobaczyć wszystko inaczej. Nigdy wcześniej nie doświadczył takiego poczucia spełnienia i wdzięczności wobec Wszechświata. Owszem, umrze, ale jest tu dziś wieczorem i zrozumiał mnóstwo rzeczy. Nie jest do końca pewien, ale ma wrażenie, że właśnie sobie wybaczył”.
Są takie książki, które czyta się bardziej sercem niż umysłem. Powieści, które dotykają najczulszych strun, zmuszają do zatrzymania i głębokiej refleksji nad tym, co w życiu jest naprawdę ważne. „Cały ten błękit” autorstwa Melissy Da Costy to właśnie tego typu książka –poruszająca, mądra i szkląca oczy. To powieść, która zostaje z czytelnikiem na długo po przewróceniu ostatniej strony. Sporo czasu minęło od kiedy ostatnio natrafiłem na tego typu powieść, której nie chciałem kończyć.
Melissa Da Costa to francuska pisarka, która zdobyła ogromną popularność dzięki swojej niezwykłej umiejętności tworzenia głęboko emocjonalnych i chwytających za serce opowieści. Ponad 1 500 000 sprzedanych egzemplarzy we Francji o czymś świadczy. I spokojnie, nie jest ona odpowiednikiem Remigiusza Mroza z kraju bagietek. Jej książki poruszają ważne tematy, takie jak miłość, strata, nadzieja, siła ludzkiego ducha i poszukiwanie sensu życia, zawsze z wielką wrażliwością i psychologiczną wiarygodnością. Melissa Da Costa potrafi pisać o trudnych sprawach w sposób, który nie przytłacza, a wręcz przeciwnie – niesie pocieszenie i nadzieję.
„Cechy, jakie podziwiamy w ludziach – uprzejmość i szlachetność, otwartość, uczciwość, mądrość i uczucie – są w naszym systemie charakterystycznymi cechami porażki. A te cechy, którymi pogardzamy – chamstwo, chciwość, zachłanność, podłość, egoizm – są cechami powodzenia. Ludzie podziwiają pierwsze, ale lubią efekty drugich”.
Książka „Ulica Nadbrzeżna / Cudowny Czwartek”, wydana przez Prószyński i S-ka, to pozycja, która oferuje czytelnikowi nie tylko literacką podróż w głąb małego kalifornijskiego miasteczka Monterey, ale także pokazuje mistrzostwo Steinbecka w kreowaniu barwnych, złożonych postaci i żywego, pełnego emocji świata. W tej wyjątkowej edycji wydawniczej znalazły się dwie powieści Steinbecka – „Ulica Nadbrzeżna” oraz jej późniejsza kontynuacja „Cudowny Czwartek” – tworzące razem opowieść o społeczności skupionej wokół tytułowej ulicy i o mieszkańcach, których życie, mimo licznych trudności, wypełnione jest zarówno humorem, jak i melancholią. Każdy kto zaprzyjaźnił się z Steinbeckiem wie zresztą, że Monterey to miejsce, do którego lubi zabierać on czytelników.
„Dzień, w którym umarł Kapuściński” Ramona Lobo to fascynujące połączenie dziennikarstwa, osobistych wspomnień i refleksji na temat świata. Ramon Lobo, hiszpański dziennikarz, postanawia oddać hołd wielkiemu polskiemu reporterowi, Ryszardowi Kapuścińskiemu. Robi to poprzez przedstawienie własnych doświadczeń reporterskich oraz opowieści z miejsc, które były świadkami dramatów ludzkości. Jednak Lobo nie tyle wspomina Kapuścińskiego, co, w pewnym sensie, opowiada historię samego siebie, swoich podróży i walki o ukazanie prawdy z różnych zakątków świata. „W pewnym sensie” ponieważ podkreśla, że jest to fikcja literacka. Czujemy jednak, że czerpie garściami z rzeczywistości, a jedynie przyprawia to fantazją. To wyjątkowy, głęboko refleksyjny i poruszający tekst, który skłania do zadumy nad losem dziennikarzy i miejscami, które odwiedzają.
PORTRET DZIENNIKARZA
Lobo, pisząc o dniu, w którym dowiedział się o śmierci Kapuścińskiego, tworzy niezwykłą opowieść o wpływie, jaki ten polski reporter miał na współczesne dziennikarstwo. Kapuściński nie był dla niego tylko wzorem profesjonalizmu, ale także moralnym kompasem, którego praca zmuszała do myślenia o roli reportera w relacjonowaniu świata. Hiszpański dziennikarz nawiązuje w swojej książce do dzieł Kapuścińskiego, takich jak „Cesarz” czy „Szachinszach”, pokazując, w jaki sposób wpłynęły one na osoby zajmujące się tym samym fachem. To nie tylko hołd dla wielkiego mistrza, ale również refleksja nad etyką dziennikarską i odpowiedzialnością za słowo.
Lobo nie ukrywa, że jego styl i sposób patrzenia na świat został ukształtowany przez twórczość Kapuścińskiego. Polski reporter potrafił nie tylko dokumentować wydarzenia, ale także wnikać w ich sedno, pokazywać ludzi w ich codziennym życiu, cierpieniach i radościach. Ta umiejętność głębokiej obserwacji oraz empatii jest czymś, co Lobo stara się przejąć i wprowadzić do swojej pracy.
Joan Didion to jedna z najważniejszych postaci literatury amerykańskiej XX wieku, a jej zbiór esejów „Biały album” („The White Album”) stanowi jedną z najbardziej wpływowych i przenikliwych analiz amerykańskiej kultury i społeczeństwa lat 60. i 70. XX wieku. Opublikowana w 1979 roku, książka ta jest zarówno osobistym zapisem doświadczeń autorki, jak i próbą zrozumienia dekady pełnej zamętu, chaosu i przemian. Didion, mistrzyni obserwacji i analizy, w „Białym albumie” pokazuje swoje umiejętności w pełnej krasie, łącząc osobiste wspomnienia z szerszymi refleksjami na temat społeczeństwa.
PRZENIKLIWA INTROSPEKCJA
Joan Didion jest znana z oszczędnego, lecz niesamowicie przenikliwego stylu pisania. Jej proza charakteryzuje się surowością, precyzją i chłodnym dystansem, który pozwala jej patrzeć na rzeczywistość z wyjątkową klarownością. W „Białym albumie” Didion pisze w sposób, który łączy literacką elegancję z reporterską dokładnością. Każdy esej jest jak starannie wycięty fragment większej mozaiki, którą Didion układa, próbując zrozumieć sens świata, w którym żyje.
Styl Didion można określić jako minimalizm połączony z głęboką introspekcją. Autorka nie ucieka od trudnych tematów, ale także nie podaje czytelnikowi gotowych odpowiedzi. Zamiast tego, stawia pytania, sugeruje, zmusza do refleksji. Jej pisarstwo jest jak rozmowa z kimś, kto widzi więcej, ale nie zamierza wszystkiego wyjaśniać. To podejście sprawia, że lektura „Białego albumu” jest doświadczeniem intelektualnym i emocjonalnym, które pozostaje z czytelnikiem na długo po zamknięciu książki.
Rin Usami, młoda japońska pisarka, zdobyła ogromne uznanie w Japonii dzięki swojej powieści „Idol w ogniu” („Oshi, Moyu”). Ta specyficzna, niedługa książka, przyniosła autorce prestiżową Nagrodę Akutagawy w 2020 roku. Zanurza ona czytelników w świat współczesnej młodzieży, opowiadając historię, która jest równie intensywna, co poruszająca. Książka wnika głęboko w temat kultury idolów w Japonii, badając jej wpływ na młodych ludzi oraz ukazując ciemne strony obsesji i emocjonalnej więzi, jaką mogą zbudować fani z idolami.
Główna bohaterka, Akari, to nastoletnia dziewczyna, której życie całkowicie koncentruje się na jej idolu, Masaki Ueno. Masaki jest członkiem popularnego boy bandu, a Akari żyje od jednego koncertu do kolejnego, od jednego wpisu w mediach społecznościowych do kolejnego. Dla niej Masaki jest nie tylko idolem, ale także jedynym źródłem sensu i celu w życiu.
„Kochałam w nim wszystko. Byłam gotowa wszystko dla niego poświęcić. To tekst jak z kiepskiego melodramatu o miłości, ale póki istniał mój idol i póki mogłam na niego patrzeć, nie potrzebowałam niczego więcej”.
Świat Akari zaczyna się jednak chwiać, gdy Masaki zostaje zamieszany w skandal, a jego kariera stoi na krawędzi. Autorka w niezwykle subtelny, a zarazem przenikliwy sposób pokazuje, jak silna może być więź fana z idolem – więź, która potrafi pochłonąć całe życie. Akari nie ma innych pasji ani zainteresowań, nie ma przyjaciół, którzy mogliby ją wspierać. Jej obsesja na punkcie Masaki’ego jest jej jedynym azylem, a jednocześnie źródłem głębokiego cierpienia. Powieść ukazuje, jak łatwo granica między podziwem a uzależnieniem może zostać przekroczona, i jak niebezpieczne mogą być skutki emocjonalnej inwestycji w życie kogoś, kogo tak naprawdę się nie zna.
Joan Didion to nazwisko, które od dekad jest marką samo w sobie. Kojarzy się z niezwykle przenikliwym spojrzeniem na amerykańską kulturę i społeczeństwo. Jej książka „Graj jak się da” (oryg. „Play It As It Lays”) jest jednym z najbardziej znanych dzieł tej autorki, które z jednej strony pozostaje literackim arcydziełem, a z drugiej surowym obrazem emocjonalnej pustki i rozpaczy.
JOAN DIDION – MISTRZYNI MINIMALIZMU I EMOCJI
Didion, urodzona w 1934 roku, zasłynęła jako dziennikarka, eseistka i powieściopisarka, której twórczość często eksploruje mroczne zakamarki ludzkiej psychiki oraz dekadencję amerykańskiego stylu życia. „Graj jak się da”, wydana po raz pierwszy w 1970 roku, jest przykładem jej umiejętności do zagłębiania się w trudne tematy i opowiadania o nich z chłodną, niemal kliniczną precyzją. Styl Didion jest zwięzły, ale niezwykle sugestywny – potrafi powiedzieć wiele, używając niewielu słów, co sprawia, że jej proza jest intensywna i pełna podskórnego napięcia.
PODRÓŻ W GŁĄB ROZPACZY
„Graj jak się da” to powieść, której akcja rozgrywa się w latach 60. XX wieku, głównie w Los Angeles i na pustyni Mojave. Bohaterką jest Maria Wyeth, młoda kobieta z Hollywood, której życie rozpada się na kawałki. Zmagając się z depresją, niespełnieniem, stratą i poczuciem bezsensu, Maria staje się uosobieniem alienacji i wewnętrznego bólu, który tak często charakteryzuje twórczość Didion.
Maria pochodzi z Nevady, dorastała na pustyni, gdzie poczucie pustki i izolacji stało się integralną częścią jej tożsamości. Przeprowadzka do Los Angeles i wejście do świata show-biznesu, zamiast przynieść jej szczęście, tylko pogłębia uczucie wyobcowania. Los Angeles w powieści Didion jest miastem fałszu i powierzchowności, gdzie ludzie udają, że są kimś, kim nie są, a życie toczy się na skraju przepaści.
Książka „Bellevue. Trzy stulecia medycyny i chaosu w najbardziej znanym szpitalu Nowego Jorku” autorstwa Davida Oshinsky’ego to monumentalna i fascynująca opowieść o jednym z najbardziej ikonicznych szpitali w Stanach Zjednoczonych. Bellevue Hospital, założony w 1736 roku, nie tylko był świadkiem rozwoju medycyny na przestrzeni wieków, ale także odzwierciedlał zmieniające się oblicze amerykańskiego społeczeństwa. David Oshinsky, laureat Nagrody Pulitzera, z niezwykłą precyzją i dbałością o szczegóły przybliża czytelnikom historię tego wyjątkowego miejsca, które stało się symbolem zarówno nadziei, jak i chaosu w nowojorskiej medycynie.
Autor to nie tylko znakomity historyk, ale również utalentowany narrator, który potrafi wciągnąć czytelnika w skomplikowane i wielowymiarowe historie. Jego wcześniejsze książki, takie jak „Polio: An American Story”, które przyniosły mu Nagrodę Pulitzera, pokazują jego zdolność do przekształcania skomplikowanych tematów w przystępne i fascynujące opowieści. W „Bellevue” Oshinsky podejmuje się trudnego zadania przedstawienia historii szpitala, który przez stulecia był świadkiem zarówno triumfów medycyny, jak i jej najciemniejszych momentów.
Ta książka to ciekawa próba wejścia w psychikę współczesnego Polaka, analizując jego podejście do zakupów, konsumpcji i codziennych wyborów finansowych. Marta Sapała, z wykształcenia dziennikarka, a z natury dociekliwy badacz, podjęła się niezwykle trudnego zadania – postanowiła uchwycić złożony obraz naszego społeczeństwa przez pryzmat naszych nawyków zakupowych. W efekcie powstała książka, która nie tylko skłania do refleksji, ale również daje nam możliwość przyjrzenia się własnym przyzwyczajeniom z dystansu.
Wcześniejsze prace dziennikarskie autorki dotykały różnych aspektów życia codziennego, jednak to „Mniej” stanowi kulminację jej doświadczeń i obserwacji. Marta Sapała nie ogranicza się do teoretycznych analiz – jej metoda polega na zanurzeniu się w badanym temacie, co pozwala na zebranie nie tylko danych, ale i ludzkich historii, które nadają jej pracy wyjątkowy, intymny charakter.