Podróż (niemożliwa) do krainy młodości / „Brak tchu”, George Orwell [ 171 | 2023 ]

atypowa ocena: 8/10

Prozę Orwella czyta się świetnie i to mimo bezsprzecznego faktu, że nie jest ona optymistyczna. Posiada on niebywałą wręcz lekkość w tworzeniu wciągającej narracji. Nie mogłem się oderwać od opowieści snutej przez Georga Bowlinga, tęgiego 45-cio letniego mężczyznę, który zdecydowanie ma dość swojego życia, i chętnie wraca we wspomnieniach do krainy swojego dzieciństwa. Jednak gdy decyduje się faktycznie odwiedzić rodzinne strony, okazuje się, że wszystko bezzwrotnie uległo zmianie.

Sławę Orwellowi przyniósł mu przede wszystkim „Folwark zwierzęcy” oraz dystopijny „Rok 1984”, który dzięki postaci „Wielkiego Brata” przeniknął na stałe do języka i kultury. Trzeba jednak uznać, że „Brak tchu” literacko w niczym nie ustępuje tym bardziej znanym książkom, a być może nawet je przewyższa. Nie bez przyczyny wielu uważa tę pozycję za najlepszą z powieść Georga Orwella. Choć to głównie narracja baryłkowatego, nieszczęśliwego mężczyzny, to de facto wyraża on pełne zaniepokojenia myśli, które kłębiły się w głowach wielu anglików w przededniu wybuchu II Wojny Światowej.

„Jeśli o czymś myślicie, możecie być pewni, że milion ludzi myśli jednocześnie z wami o tym samym.”

Czytaj dalej „Podróż (niemożliwa) do krainy młodości / „Brak tchu”, George Orwell [ 171 | 2023 ]”

Trzeszczące granice cierpliwości / „Grona gniewu”, John Steinbeck [ 143 | 2022 ]

atypowa ocena: 10/10

Cóż to jest za powieść. John Steinbeck potwierdza tym arcydziełem, że słusznie po lekturze „Na wschód od Edenu” szybko awansował do wąskiego grona moich ulubionych autorów. Pisze w sposób bardzo przenikliwy, łącząc w swojej prozie niezwykły zmysł obserwacji z umiejętnością wyrażania i budzenia głębokich emocji.

„Grona gniewu” są bardzo smutne. W dużej mierze to powieść tragiczna, zanurzona w przejmującej beznadziei. To powieść, która domaga się reakcji, choć tak naprawdę wiemy, że na niewiele się to zda.

WĄSKA GRANICA MIĘDZY GŁODEM A GNIEWEM

John Steinbeck zabiera nas w sam środek wielkiego kryzysu. Znacznie większego niż ten, który dziś spędza nam sen z powiek. Ale być może wcale nie tak odległego jakby mogło się wydawać. Trwa wielka migracja. Ludzie tabunami przemieszczają się na zachód do raju. Tak przynajmniej mniemają, zwabieni kolorowymi ulotkami, obiecującymi pracę w słonecznej Kalifornii. Zderzają się jednak z brutalną rzeczywistością – wyzyskiem i niechęcią ze stroną lokalnych przedsiębiorców.

„I nagle maszyny wyparły tych ludzi z ziemi, zaroiło się od nich na szosach. Ruszyli przed siebie, a szerokie autostrady, obozowanie w przydrożnych rowach, głód i lęk przed głodem dokonały w nich przemiany. Spowodował ją też widok głodnych dzieci i niekończący się marsz naprzód. Stali się koczownikami. Zmienili się i zjednoczyli także pod wpływem wrogości, z jaką się spotykali, która sprawiła, że małe miasteczka łączyły się i zbroiły jak na odparcie najeźdźców, że tworzyły się bojówki zbrojne w trzony oskardów, że urzędnicy i sklepikarze sięgali po fuzje, by bronić swego świata przed własnymi braćmi.”

Czytaj dalej „Trzeszczące granice cierpliwości / „Grona gniewu”, John Steinbeck [ 143 | 2022 ]”

„A może to ja byłam bez Boga pusta…” / „Apostatka”, Vanitas [ 115 | 2022 ]

atypowa ocena: 6/10

„Apostatka” to powieść, którą czyta się wyjątkowo szybko. Autorka chciała aby książka „czytała się sama” i to rzeczywiście udało się jej osiągnąć. O ile jednak samo zapoznanie się z tekstem przychodzi łatwo, to zebranie myśli po lekturze już takie nie jest.

Autorka pisze o zagubieniu i o poszukiwaniu. O wtłoczeniu w narzuconą tożsamość i o przychodzącym w efekcie, słusznym buncie. O trosce o samego siebie, ale i o ważnej roli akceptacji ze strony rodziny i społeczeństwa. O trudnych relacjach i o potrzebie oparcia w drugim człowieku. W moim odczuciu książka ta jest jednak przede wszystkim bardzo smutna. Bo choć „książka powstała jako odpowiedź na zasypujące od lat autorkę pytania o życie podporządkowane sekcie”, to odniosłem wrażenie, że wciąż pozostaje lekko zagubiona, że nie zakończyła jeszcze procesu poszukiwania odpowiedniej drogi. Samo publikowanie książki pod pseudonimem jest tu dość znamienne. 

Czytaj dalej „„A może to ja byłam bez Boga pusta…” / „Apostatka”, Vanitas [ 115 | 2022 ]”

Czy dobro może zwyciężyć zło? / „Na wschód od Edenu”, John Steinbeck [ 114 | 2022 ]

atypowa ocena: 10/10

Lektura „Na wschód od Edenu” przyniosła wiele „dawno nie…”. Dawno nie czytałem tak świetnie skonstruowanej powieści. Dawno tak mocno nie wciągnęła mnie fikcyjna historia. Dawno nie zachwycałem się tak bardzo i tak często stylem pisania. Dawno nie zaznaczyłem sobie tylu fragmentów, do których chciałbym wrócić. Dawno nie odczuwałem tego rodzaju pustki po zakończeniu książki, gdy w niejakim otępieniu nie wiem co dalej ze sobą zrobić. W końcu – dawno nie przeczytałem tak obszernego dzieła. „Na wschód od Edenu” to blisko 850 stron tekstu, ale naprawdę chciałbym aby książka ta tak szybko się nie kończyła.

Jest to arcydzieło literatury. Nie mogę go ocenić inaczej niż 10/10. Poprzeczka dla kolejnych książek powędrowała w tym momencie wysoko w górę.

POWIEŚĆ WAGI CIĘŻKIEJ

„Na wschód od Edenu” to najprawdziwsza saga. Dziś, w dobie szalonego przebodźcowania, powoli odzwyczajamy się od tego typu literatury. Kto ma czas i takie pokłady cierpliwości, by czytać o kilku pokoleniach danej rodziny. Co prawda znajdujemy w sobie energię na niekończące się seriale, jednak odstraszają nas powieści przypominające cegłówki. Nieubłagane prawa rynku, nierozerwalny związek popytu z podażą, sprawiają, że coraz trudniej znaleźć również pisarzy pokroju Johna Steinbecka. Są oczywiście „gorące nazwiska”, które produkują miesięcznie więcej stron niż liczy sobie „Na wschód od Edenu”, ale jest to zupełnie inny gatunek książek. Rynek wydawniczy zalewany jest nowościami, które można „odhaczyć” w jeden wieczór, jednak…

Jestem przekonany, że książki po które sięgamy, mają różną wagę. I nie myślę o wykorzystanym do druku papierze. Bynajmniej. Istnieją książki, które pozostawiają na stałe ślad w naszej duszy. Na tym polega ich waga, a „Na wschód od Edenu” zdecydowanie należy do tej rzadko spotykanej kategorii.

Czytaj dalej „Czy dobro może zwyciężyć zło? / „Na wschód od Edenu”, John Steinbeck [ 114 | 2022 ]”

Zanurz się w życie starego pastora / „Gilead”, Marilynne Robinson [ 100 | 2022 ]

atypowa ocena: 9/10

LITERACKA UCZTA DLA WYBRANYCH

„Gilead” to doskonała książka. Jestem pewien, że część czytelników będzie przy niej zasypiać i wielu podda się w trakcie lektury, nie zmieni to jednak mojej oceny – jest to kawał wyśmienitej literatury!

Zniechęcony kilkoma przeciętnymi książkami, które trafiły w ostatnim czasie w moje ręce, złapałem coś w rodzaju lekkiej „czytelniczej zadyszki”. W dobie gdy wszystko dzieje się tak szybko, zapragnąłem oddać się niespiesznej lekturze książki, która coś znaczy, wnosi i zostanie ze mną na dłużej. Marilynne Robinson dała mi dokładnie to czego w tym czasie potrzebowałem.

Świętuję drobny jubileusz – to setna recenzja książki, jaka trafia na mojego bloga. Ciężko uwierzyć ile się wydarzyło – zarówno globalnie, jak i „lokalnie” w moim życiu – w przeciągu tych 3 lat z okładem, od kiedy pisałem tu o powieści „Shantaram” G.D.Robertsa. Może przyjdzie czas na jakiś wspominkowy wpis, jednak wróćmy teraz do książki Marilynne Robinson.

Celowo to zaszczytne, setne miejsce, zarezerwowałem dla prozy tej ulubionej autorki Baracka Obamy, ponieważ i ja zapałałem do niej najserdeczniejszą sympatią. Z radością dałem zaprosić się do Gileadu (małego miasteczka w stanie Iowa), gdzie tylko z pozoru niewiele się dzieje. Stary John Ames snując swoją historię wylewa kojący balsam na naszą duszę. Dawno żadna lektura nie dała mi tyle pożywki do głębszej refleksji, a jednocześnie sprawiła, że niezależnie od tego czy się w danej chwili śmiałem czy smuciłem, wiedziałem że spędzam czas przy naprawdę wartościowej książce.

„Gilead” utwierdza mnie w przekonaniu, że nagroda Pulitzera nie trafia do nikogo z przypadku. Jest to uczta, choć nie każde czytelnicze podniebienie będzie w stanie docenić niezwykłe walory serwowanego przez Robinson dania.

Czytaj dalej „Zanurz się w życie starego pastora / „Gilead”, Marilynne Robinson [ 100 | 2022 ]”

Właściwa droga nie jest łatwa / „Wędrówka Pielgrzyma”, John Bunyan [ 99 | 2022 ]

atypowa ocena: 8/10

NIESTARZEJĄCY SIĘ KLASYK

Po „Wędrówkę Pielgrzyma” sięgnąłem po raz pierwszy już wiele lat temu, a jestem także niemalże pewien, że gdy byłem jeszcze małym chłopcem, fragmenty tej książki czytali mi do snu rodzice. To pod wieloma względami dzieło niezwykłe. Używając prostych ilustracji opowiada o sprawach wagi życia i śmierci (i to w wiecznym wymiarze). Dlatego – choć mój stos książek, które planuję przeczytać, wcale się nie zmniejsza – zdecydowałem się na ponowną lekturę tej klasycznej pozycji Johna Bunyana, która wydana została – uwaga – w 1678 roku!

W mojej pamięci tkwiła zakodowana informacja, że „Wędrówka Pielgrzyma” jest drugą, zaraz po Biblii, najbardziej poczytną książką w historii. Niestety, ale po weryfikacji okazało się, że choć Pismo Święte rzeczywiście znajduje się na szczycie bestsellerów wszechczasów, to jednak na kolejnych miejscach próżno szukać książki Johna Bunyana. Na podium znajdziemy jeszcze „Wyjątki z dzieł przewodniczącego Mao Tse-Tunga” oraz serię J.K. Rowling o „Harrym Potterze”.

To co jest weryfikowalną prawdą na temat „Wędrówki Pielgrzyma” to stwierdzenie, że książka ta przez długie lata pozostawała najpoczytniejszą powieścią chrześcijańską w Anglii, która miała nie tylko przemożny wpływ na twórczość tak wielkich autorów jak C.S. Lewis, Charlotte Bronte, Mark Twain czy John Steinbeck, ale przede wszystkim dotknęła życia setek tysięcy czytelników. Od 1678 roku „Wędrówka Pielgrzyma” przetłumaczona została na ponad sto języków i stale jest wznawiana! Można powiedzieć, że ta książka się nie starzeje, ponieważ opowiada o czymś ponadczasowym. Dlatego wciąż jest chętnie czytana na całym świecie. Choć język i ilustracje nie są „dzisiejsze” to wciąż pozostają zrozumiałe i skłaniają do szczerej refleksji.

Czytaj dalej „Właściwa droga nie jest łatwa / „Wędrówka Pielgrzyma”, John Bunyan [ 99 | 2022 ]”

W imperium zła bez większych zmian / „Pokolenie dżinsów”, Dato Turaszwili [ 88 | 2022 ]

atypowa ocena: 8/10

Nie jest to łatwa książka. Ta niedługa powieść powstała na kanwie prawdziwej historii, która nigdy nie powinna się wydarzyć. Opowiada o grupie młodych ludzi ze stolicy Gruzji, którzy byli tak umęczeni radzieckim reżimem, że postanowili za wszelką cenę uciec z kraju. Nie zdawali sobie sprawy z tego, że choć nie uda im się osiągnąć celu, przyjdzie im za to zapłacić życiem. To historia nieudanego porwania samolotu. To historia pseudo-procesu, którego wynik znano przed jego rozpoczęciem. To historia o tym jak nadal funkcjonuje „imperium zła”, którego centrum dowodzenia wciąż znajduje się na Kremlu. Najbardziej przytłaczająca w lekturze tej książki jest jednak świadomość, że to co wydarzyło się w 1983 roku, mimo upływu lat, nadal się dzieje.

DŻINSOWY BUNT

„Supermocarstwo, które pierwsze podbiło Kosmos, nie potrafiło uszyć dżinsów. Co może być lepszego i bardziej nieszkodliwego od szycia dżinsów? Ale w Związku Radzieckim to się naprawdę nie udało i znaleziono na to najgorsze rozwiązanie – po prostu zakazano dżinsów.”

Nic dziwnego, że zakazane dżinsy stały się przedmiotem pożądania i jednocześnie symbolem buntu wobec władzy. Młode pokolenie Gruzinów było spragnione wolności jak kania dżdżu. Ciężko dziś sobie to wyobrazić jak wielką wartość w tamtym czasie miały oryginalne amerykańskie dżinsy. I jak wielkie ryzyko wiązało się z ich posiadaniem.

Każda forma manifestacji sprzeciwu wobec miłościwie panującej władzy, była obarczona ryzykiem dotkliwych konsekwencji. Mocarstwo nie miało zbyt wiele dystansu do siebie, dlatego nawet dżinsowa kurtka mogła być uznana za prowokację. Nic dziwnego, że wielu „szczęśliwych” obywateli szukało najróżniejszych możliwości przedostania się „na zachód”.

Jeśli ucieknie stąd kilka osób, to czy coś ubędzie takiemu imperium?
— Nie kilka, setki i tysiące dla nich nic nie znaczą, człowiek dla nich w ogóle nic nie znaczy…
— Tym bardziej.
— Ale oni są uprzedzeni do cudzych spektakli, lubią tylko spektakle wystawiane przez siebie. A zniewagi wam nie wybaczą.

Czytaj dalej „W imperium zła bez większych zmian / „Pokolenie dżinsów”, Dato Turaszwili [ 88 | 2022 ]”

Gdy czas nagle się kończy… / „W sam raz”, Jostein Gaarder [ 87 | 2022 ]

atypowa ocena: 9/10

Nareszcie! Nareszcie wybór książki po okładce okazał się strzałem w dziewiątkę! Sięgając po powieść Gaardera nie miałem pojęcia czego się spodziewać. Umknął mojej uwadze nawet fakt, że to autor „Świata Zofii”, w którym z wypiekami na twarzy zaczytywałem się wiele lat temu, na tym zabawnym etapie życia, gdy przyszedł czas zburzyć światopogląd budowany wcześniej z klocków lego, i zastąpić tę konstrukcję czymś solidniejszym. Porwał mnie wówczas swoją narracją i skłonił do wielu przemyśleń. Nie inaczej było i tym razem.

BRAKUJĄCY CZAS

Nie zdradzając byt wiele z fabuły, mogę odwołać się do podtytułu książki i stwierdzić, że to „krótka opowieść o prawie wszystkim”. Nie ma tu wielu bohaterów, nie potrzebujemy notatnika jak przy lekturze „Stu lat samotności” by rozrysowywać sobie kto jest kim. Tak naprawdę towarzyszymy Albertowi przez jeden dzień. Bardzo zły dzień, w którym dowiedział się, że zostało mu niewiele czasu na tej ziemi. Taka informacja, która spada na człowieka jak grom z jasnego nieba, przynagla do odpowiedzi na niełatwe pytania i ostatecznego podjęcia odkładanych wcześniej decyzji. Artur nagle się dowiedział, że czasu już nie ma. Przyszła pora na niemożliwe rozliczenie:

„Brakuje mi czasu. Nagle wszystko staje się sprawą życia i śmierci, a gwiazdom się nie kłamie. Nie zamierzam uciec z tej planety, pozostawiając po sobie wielkie kłamstwo.
(…) Kiedy takie przemilczenie już raz się umocni i przeniesie na kolejne pokolenia, to lepiej, żeby wszystko zostało jak dawniej. Moje zapiski będą zatem wyjątkiem potwierdzającym regułę. Stoję w obliczu najpoważniejszego rozstania w życiu i nie czuję już potrzeby dochowywania jakiejkolwiek tajemnicy.”

„Mówiąc krótko: muszę zdecydować, czy jutro wieczorem będę jeszcze żył czy już nie. Jeżeli wszystko się skończy w ciągu tych godzin, które mam przed sobą, to moje pisanie należy uznać za ostatnie pożegnanie. Dlatego powinienem z wielką starannością ująć wszystko, o czym chcę opowiedzieć, pokazać, z czym się żegnam, nie zapominając o małym, lecz gorzkim jądrze, które bardzo pragnę wyznać i z którego chciałbym się rozliczyć, przede wszystkim wobec Eirin. Tak, Eirin. Jest coś, czego Ci nie powiedziałem… Ale najważniejsze jest dla mnie przekazanie Wam toku mojego myślenia. Jedynie w ten sposób możecie uczestniczyć w podjętej przeze mnie próbie zrozumienia, dlaczego wybiorę to rozwiązanie, ku któremu w końcu się skłonię.”

Czytaj dalej „Gdy czas nagle się kończy… / „W sam raz”, Jostein Gaarder [ 87 | 2022 ]”

Swoista spowiedź pisarza / „Żółte światło”, Jerzy Pilch [ 78 | 2022 ]

atypowa ocena: 6/10

To moje nie pierwsze podejście do prozy Pilcha. Jeszcze w okresie studiów ktoś mi go szczególnie rekomendował ze względu na wyznanie. Poczułem się wręcz w obowiązku jako niekatolik, by sięgnąć po książki tak cenionego ewangelickiego pisarza. Było to jednak na tyle dawno temu, że nie jestem w stanie przypomnieć sobie nawet tytułów przeczytanych pozycji, nie mówiąc o ich treści. Pamiętam jedynie, że coś w prozie Pilcha mi zgrzytało na tyle, że po kolejne książki nie sięgałem przez całe lata.

Czy coś się zmieniło w moim odbiorze? Muszę przyznać, że po „Żółtym świetle” ciężko zebrać mi myśli. Czy to dobra książka? Bezpieczniej byłoby stwierdzić, że to dobrze napisana książka. Nadal jednak coś mi u Pilcha „nie pasowało”.

Wiem, że jedni wychwalają go pod niebiosa , gdy drudzy, w tym samym czasie, nie mogą go zdzierżyć. Mi „Żółte światło” czytało się dobrze, choć to książka na wskroś smutna. Nie mogę się pozbyć odczucia, że Pilch znacznie lepiej radził sobie ze słowem niż z życiem.

Czytaj dalej „Swoista spowiedź pisarza / „Żółte światło”, Jerzy Pilch [ 78 | 2022 ]”

Młokos, Fiodor Dostojewski [ 64 | 2021 ]

atypowa ocena: 6/10

Prawdopodobnie wielu może określić to zbrodnią, za którą powinna mnie spotkać kara, ale uważam „Młokosa” za książkę przeciętną. Nie odmawiam nikomu prawa do określania mianem genialnej całej twórczość Dostojewskiego, ani szczerości tym opiniom, które pełne są wyznań miłości wobec tej konkretnej powieści. Sam zaliczam się do miłośników rosyjskiej literatury z tego okresu. Uważam Fiodora Dostojewskiego za geniusza pióra i wymieniłbym w gronie moich ulubionych powieściopisarzy. Niewielu autorów tego formatu stąpało po ziemi i prawdopodobnie niewielu jeszcze będzie po niej stąpać przed końcem świata. Mimo to „Młokos” nie należy do książek, które chciałbym aby nigdy się nie skończyły. Wręcz odwrotnie – miałem wrażenie, że ta powieść nigdy się nie skończy, mimo, że już bardzo chciałem poznać finał opisywanej historii.

Wydany w 1875 roku „Młokos” albo „Młodzik” (bo i w takim tłumaczeniu można spotkać się z tą powieścią) jest jednym z ostatnich dzieł Fiodora Dostojewskiego.  Później napisał jeszcze kilka opowiadań i monumentalnych „Braci Karamazow” (1879-1880). Był już zatem ukształtowanym i wielce cenionym pisarzem. „Zbrodnia i kara” (1866), „Idiota” (1868-1869) oraz „Biesy” (1871-1872) to najbardziej znane z jego powieści, które zyskały uznanie krytyków literackich i zapewniły mu nieśmiertelność na regałach z książkami. Zauważcie jednak, że mało kto wymienia „Młokosa” jako swoje ulubione dzieło, spośród wielu stworzonych przez Dostojewskiego. Odnoszę wrażenie, że część wysokich ocen tej książki wiąże się po prostu z nazwiskiem autora. Przyznajmy jednak szczerze, że i genialnym pisarzom zdarza się popełnić utwory nieco słabsze. Czy wszystkie kryminały Agathy Christie są równie genialne? Nawet zasady prawdopodobieństwa i logika podpowiadają nam, że nie może tak być. Dla mnie „Młokos” jest najsłabszą z książek Dostojewskiego jakie czytałem, choć podkreślam, że nie oznacza to, że jest to książka zła. Raczej przeciętna, choć z fragmentami wybitnymi i skłaniającymi do refleksji.

Czytaj dalej „Młokos, Fiodor Dostojewski [ 64 | 2021 ]”