O przemijaniu z opuszczoną gardą / „Błękitne noce”, Joan Didion [ 136 | 2022 ]

atypowa ocena: 8/10

„Zaskakujące, lecz nie było żadnych nieprawidłowości wyjaśniających, dlaczego czułam się tak krucha.”

Joan Didion jest mistrzynią zaangażowanej, inteligentnej prozy. To ostatnia jej książka, w której zdecydowała się obnażyć więcej siebie niż dotychczas, choć pisarz zawsze jest w pewnym stopniu ekshibicjonistą. Jednak kończąc siedemdziesiąt pięć lat i żegnając w niedługim odstępie czasu zarówno męża jak i jedyną córkę, Joan Didion opuszcza gardę. Traci nieco z impetu, który sama sobie przez lata narzucała. Przestaje unikać pytań, na które nie chciała wcześniej szukać odpowiedzi. W ten sposób powstały „Błękitne noce”. Książka, która zawiera bardzo intymny portret starzenia się i  nieodwracalnej utraty.

To ważna lektura, która nie trafi do każdego. „Błękitne noce” czekają na czytelnika chętnego by zmierzyć się z morzem smutku. To książka, która wymaga od nas gotowości i ciszy. To jedna z tych pozycji, które choć można przeczytać szybko, nie należy tego robić. To frazy, które wymagają dłuższych przystanków.

Czytaj dalej „O przemijaniu z opuszczoną gardą / „Błękitne noce”, Joan Didion [ 136 | 2022 ]”

Nie każdy Niemiec był zły / „Moja misja wojenna”, Klementyna Mańkowska [ 135 | 2022 ]

atypowa ocena: 7/10

Wspomnienia Klementyny Mańkowskiej są wyjątkowe, nie tylko ze względu na niezwykłe doświadczenia jakie były jej udziałem, ale również ze względu na wydźwięk tej książki. Długo zastanawiałem się nad tym, co przede wszystkim zostanie ze mną po lekturze jej autobiografii. Chciałem to zawrzeć w tytule tej niedługiej recenzji. W wersji roboczej brzmiał on: „Nie wszyscy Niemcy byli potworami”, ale im dłużej nad tym myślałem, tym bardziej do mnie docierało, że Klementyna Mańkowska chciała powiedzieć znacznie więcej. Choć wojna drastycznie odbiła się na jej życiu, ona widziała w wielu Niemcach nie tylko to, że nie byli potworami. Potrafiła dostrzec w wielu z nich dobro.

Mimo upływu tylu lat, wciąż pielęgnujemy w sobie poczucie żalu i krzywdy. Choć żyje już tylko garstka tych, którzy żyli w tamtych mrocznych dniach, nadal w debacie publicznej argumentem dyskredytującym kogoś może być informacja, że „jego dziadek służył w  Wermachcie”. To na fali takich uczuć sformułowano ostatnio żądania astronomicznych reparacji. Oczywiście trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Zło jest złem i nie należy nazywać go dobrem. Niemcy napadły na Polskę 1 września 1939 z całą zaciekłością i niewyobrażalną brutalnością. Jednak czy to oznacza, że wszyscy Niemcy byli potworami? Klementyna Mańkowska mówi, że nie. W swoich wspomnieniach robi wyraźne rozróżnienie między nazistami (pod wpływem szalonego Hitlera), a Niemcami, ceniąc nawet tych, którzy służyli w armii. To może nam początkowo sprawiać trudność podczas lektury, bo przywykliśmy do innej formy narracji we wspomnieniach wojennych.

Czytaj dalej „Nie każdy Niemiec był zły / „Moja misja wojenna”, Klementyna Mańkowska [ 135 | 2022 ]”

Wspomnienia utopione w gorzkim żalu  / „Moja długa droga do wolności”, Hanka Nerdoni [ 124 | 2022 ]

atypowa ocena: 3/10

Lubię czytać autobiografie, a ta szczególnie mnie zainteresowała, ponieważ jest to świadectwo osoby, która wiele lat spędziła w organizacji Świadków Jehowy. Autorka obiecuje, że „w książce tej niczego nie dodaje, nie przesadza, nie upiększa – wszystko jest oparte na prawdzie”. Dlatego przymknąłem oko na kiepską jakość wydania tej pozycji oraz dziwny dobór fontu, który w trakcie czytania męczył oczy i z entuzjazmem postanowiłem poznać „długą drogę do wolności” jaką musiała przebyć Hanka Nerdoni. Szczęśliwie sama książka do długich nie należy, ponieważ po względnie niezłym początku, z każdym kolejnym rozdziałem stawała się po prostu „gorzkimi żalami” kobiety, która czuje się (i pewnie faktycznie jest) pokrzywdzona przez organizację Świadków Jehowy.

SZCZERE WSPÓŁCZUCIE TO ZBYT MAŁO

Zacznijmy od tego, że szczerze współczuję autorce wszystkiego przez co przeszła w swoim życiu. Nie ma na tym świecie sprawiedliwości, a wyraża się to choćby w nierównym starcie jaki mamy. Mówi się, że rodziny się nie wybiera, i bez wątpienia jest to prawdą. Nie wybiera się też miejsca, w którym przychodzimy na świat, co przecież tak mocno determinuje resztę naszego życia.

Czytaj dalej „Wspomnienia utopione w gorzkim żalu  / „Moja długa droga do wolności”, Hanka Nerdoni [ 124 | 2022 ]”

Gorzkie żale rasistowskiego kierowcy UBERa / „American Greed”, Peter Luk [ 70 | 2022 ]

atypowa ocena: 2/10

Po przeczytaniu tej książki w mojej głowie kołatało się kilka pytań: Jak można było tak spektakularnie „położyć” tak dobrą koncepcję? Jak można żyć z taką ilością żalu do wszystkiego i wszystkich? Jakim cudem ktoś z wydawnictwa przeoczył taki ładunek chamstwa, antysemityzmu i rasizmu – reklamując tę pozycję jako „napisane z humorem, pełne ironii i frapujące wspomnienia polskiego szofera nowojorskich limuzyn”? Czy ktoś czytał tę książkę? Na szczęście jest niedługa i można to zrobić w jeden dzień, choć trzeba zastanowić się czy warto.

MOGŁO BYĆ ARCYCIEKAWIE, A WYSZŁO FATALNIE

Zachęcony informacjami, które wydawnictwo zamieściło w opisie książki, chętnie zabrałem się za lekturę. Skoro „wspomnienia stanowią także przewodnik po największej aglomeracji miejskiej w Stanach Zjednoczonych”, postanowiłem dowiedzieć się czegoś nowego o Nowym Jorku. Miałem okazję spędzić tam kilka ładnych dni, spacerując po Manhattanie wzdłuż i wszerz. Pięć rozdziałów w pierwszej części książki poświęconych jest opisowi poszczególnych dzielnic. Rzecz w tym, że niewiele one wnoszą. Spodziewałem się garści ciekawostek, których nie znajdę w przewodniku. Wieści z pierwszej ręki od człowieka, który przez trzy dekady jeździł po mieście, obserwując jego przemiany i widzącego z perspektywy kierownicy to, co umyka oku kamer. Liczyłem na wiele i zdecydowanie się przeliczyłem. Peter Luk (bo tak podpisał się autor, o którym nie sposób dowiedzieć się cokolwiek, poza tym co sam o sobie stwierdza w książce) niestety nie należy do tych, których prosilibyśmy o kolejną i kolejną opowieść. Przypomina raczej tego „wujka”, który podczas rodzinnego obiadu stale chce zabierać głos i narzekać na dzisiejsze czasy, ignorując przy tym zupełnie wywracanie oczu wszystkich wokoło.

Już na pierwszych stronach zaskoczyło mnie, że autor wspomina jakieś drobne wydarzenie sprzed 30 lat pisząc o nim: „Właśnie wtedy podczas niewielkiej kolizji, nie z mojej winy, udało mi się wykryć przypadkowo niedbalstwo i chamstwo właściciela firmy”. Z każdą stroną kolejne „gorzkie żale” już przestawały zaskakiwać. Po pewnym czasie przerażały, następnie nieco bawiły, aż pod koniec książki zacząłem się zastanawiać czy całość tych wspomnień nie jest po prostu żartem wysłanym do wydawnictwa, który przez nieuwagę ktoś wydał. Zresztą oceńcie to sami:

„Jeżeli chodzi o higienę większości podróżnych, z przykrością trzeba stwierdzić, że jest żenująca. Próbują w różny sposób zakamuflować swój brud i smród, korzystając ze wspaniałej technologii, dzięki której mogli pochwalić się dezynfektorem, zapachem przypominającym proszek do prania TIDE. Początkowo myślałem, że się nim posypują. Prym wiedli oczywiście nasi przyjaciele z Afryki. Parę miesięcy później zaskoczyli mnie nowym zapachem i to dość ładnym, mianowicie CINNAMON. Niestety, ich smród był silniejszy, przebijał każdy nowo wyprodukowany odświeżacz. Woziłem ze sobą uwieszoną na szyi maskę higieniczną i zakładałem ją w razie potrzeby, tłumacząc się alergią. (…) Muszę się pochwalić silnym układem odpornościowym, bo nie chorowałem za często. Po zakończonej robocie wszystkie ciuchy obowiązkowo lądowały w pralce”.

Czytaj dalej „Gorzkie żale rasistowskiego kierowcy UBERa / „American Greed”, Peter Luk [ 70 | 2022 ]”

Arcyważna lekcja miłości / „Bezpieczna kryjówka”, Corrie ten Boom [ 69 | 2022 ]

atypowa ocena: 9/10

Każdy powinien przeczytać tę książkę. Myślę, że rozpoczynając recenzję od tego stwierdzenia, jasno daję do zrozumienia jak wielką wartość widzę w tej powieści. Nie chodzi mi o styl autorki, wyjątkową kompozycję książki, stosowanie wyszukanych słów czy środków stylistycznych – na tej płaszczyźnie wszystko jest poprawne, ale nie wybitne. Siłą „Bezpiecznej kryjówki” jest jej treść – danie świadectwa niezłomnej miłości, która zamiast zginąć w ogniu 2 Wojny Światowej, stała się jeszcze większa, szersza i czystsza. Czy jest to możliwe, aby po latach przytulić swojego oprawcę? Czy można szczerze współczuć strażnikom obozu koncentracyjnego? Czy w tej dehumanizującej rzeczywistości można nie tylko nie utracić swojego człowieczeństwa, ale wręcz rozwinąć się w trosce o innych? Corrie ten Boom pokazała swoim życiem, że jest to możliwe. Zgodnie z obietnicą złożoną siostrze, która pobytu w obozie zagłady nie przeżyła, opowiada nam ich wspólną historię, tłumacząc skąd czerpać tę ponadnaturalną miłość.

NIGDY WIĘCEJ WOJNY (?)

2 Wojna Światowa należy do najtragiczniejszych zdarzeń w dziejach ziemi. Ogrom tej tragedii wynika z sumy cierpień poszczególnych ludzi. Można było ją przewidzieć, ale zdaje się, że nie można było jej uniknąć. W wojnie tej zogniskowało się to co najgorsze w ludziach. Był to czas ciemności i zwycięstwa zła nad dobrem. Bez krzty entuzjazmu wciąż sięgam po świadectwa ludzi, którzy tę wojnę przeżyli. Nie jestem przecież masochistą by robić to z uśmiechem. Czytanie o tym, jakie piekło potrafił zgotować człowiek człowiekowi, wciąż sprawia ból mojej duszy. Choć moje oczy wilgotnieją, a umysł buntuje się i nie chce dać wiary temu okrucieństwu, wczytuję się w te historie, ponieważ są dla nas przestrogą na przyszłość.

Regularnie bywam na Westerplatte (zazwyczaj oprowadzając tam znajomych). Lubię zatrzymać się przy znajdującym się tam napisie: „NIGDY WIĘCEJ WOJNY”. Mimo, że popieram jego prosty przekaz i nawet podpisałbym petycję o tej treści, to zdaję sobie sprawę, że jest to jedynie pobożne życzenie. Nie chcę być heroldem złych wieści, jednak nie trzeba być prorokiem, aby przewidzieć, że jest to kwestia czasu, gdy skończy się trwający aktualnie „pokój”. O ile możemy w ogóle o nim mówić w obecnej chwili, gdy w niemalże każdej kwestii doszło do całkowitej polaryzacji społeczeństwa, i nie mając wspólnego wroga, kąsamy jedni drugich. Może uodporniliśmy się już na niepokojące doniesienia zza naszej wschodniej granicy, ale wojna przyjdzie. Zwyczajna statystyka, historia i wiele innych znaków na to wskazuje. Pewnie będzie inna niż te minione, z XX wieku, ale podobnie jak wówczas, nasze życie diametralnie może się zmienić z dnia na dzień. I warto o tym pamiętać…

Czytaj dalej „Arcyważna lekcja miłości / „Bezpieczna kryjówka”, Corrie ten Boom [ 69 | 2022 ]”

O upadkach połączonych / „Dziennik upadku”, Michel Laub [ 66 | 2022 ]

atypowa ocena: 6/10

Wydawnictwo Pauza znajduje się na moim radarze od jakiegoś już czasu. Prawdopodobnie zaczęło się od tego, iż trudno mi dłużej ukrywać przed samym sobą, że jestem sroką okładkową. Czasem wchodzę do księgarni tylko po to by potrzymać w dłoniach te najpiękniej wydane książki, których nawet nie mam czasu ani zamiaru czytać. Cenię ludzi, których misją jest krzewienie czytelnictwa, i to poprzez piękne wydania pozycji znacznie ambitniejszych niż kolejny tom jakiegoś „Gorącego amanta” albo innego „Nieposkromionego admirała”, od których to ciężko uciec przeglądając nowości na naszym książkowym rynku. Mimo faktu, że kibicuję Anicie Musioł już dłuższy czas, to jednak dopiero ostatnio zdarzyło mi się wczytać w propozycję Pauzy. Jestem przekonany, że to dopiero początek, bo choć sam „Dziennik upadku” nie powalił mnie jeszcze na kolana, to jednak dał wiele do myślenia. „Pauza specjalizuje się w literaturze z wyższej półki, która wciąga, pochłania, wywołuje emocje” – tak określa misję jej właścicielka, a ja właśnie tego oczekuję od dobrej lektury.

Przejdźmy jednak do „Dziennika upadku”. Choć Michel Laub urodził się w 1973 roku w Brazylii, to jednak nie będzie przesadą stwierdzenie, że żyje w cieniu Auschwitz. Nie istniałby, gdyby jego dziadek umarł w obozie. Ten jednak ocalał, ale to tragiczne doświadczenie odcisnęło piętno na reszcie jego życia. Trudno się temu dziwić. Rozpoczęcie nowego życia w Brazylii nie mogło tego zmienić. Doświadczenie Holocaustu odcisnęło piętno również na jego synu (a ojcu autora książki). W końcu sam Michel Laub, mimo odległości geograficznej i czasowej od tego co działo się w Auschwitz, nie pozostaje wolny od tej traumy. Mimo upływu czterech dekad od wyłączenia pieców krematoryjnych, znajduje w swoim szkolnym plecaku rysunki Hitlera, które młody chłopiec może odebrać jako aprobatę horroru, który złamał wcześniej jego dziadka.

Czytaj dalej „O upadkach połączonych / „Dziennik upadku”, Michel Laub [ 66 | 2022 ]”

Rok magicznego myślenia, Joan Didion [ 48 | 2021 ]

atypowa ocena: 8/10

„Jak się okazuje, żal po stracie jest niby miejsce, którego nikt z nas nie zna, póki do niego nie trafi.”

Tata często powtarza mi, że żałoba trwa pełen rok. Nie wiem skąd to wie, ale właśnie taki okres czasu opisuje Joan Didion. Ta wielokrotnie nagradzana, amerykańska pisarka i dziennikarka, przechodzi żałobę po nagłej śmierci swojego męża – i określa ją jako: „Rok magicznego myślenia”. Oczywiście nie oznacza to, że po tym okresie nie brakuje nam już osoby, która zmarła. Jest jednak coś szczególnego w tym pierwszym roku „po”. Każdy dzień może wzbudzić „wir wspomnień”. Każda zmiana pory roku „po utracie” przypomina tą ostatnią „przed utratą”. Żałoba, choć nosi znamiona choroby, jest naturalnym i potrzebnym procesem w naszym życiu.

Niektórzy twierdzą, że ta książka jest pewną formą autoterapii autorki, by poradzić sobie ze śmiercią bliskiej osoby. Na polskim „podwórku wydawniczym” niedawno ukazało się „Bezmatek” Miry Marcinów, napisane po tym jak nowotwór przedwcześnie zabrał jej matkę. Są to jednak tak bardzo odległe od siebie w formie pozycje, jak bardzo różni się życie ich autorek – młodej dziewczyny pochodzącej ze Szczecinka oraz urodzonej w latach 30. przedstawicielki amerykańskiej „high class”, spędzającej wieczory przy kominku na manhattańskim East End. O ironio – zdecydowanie bardziej trafiła do mnie narracja tej drugiej (pewnie dlatego, że więcej spacerowałem po Nowym Jorku niż Szczecinku).

Czytaj dalej „Rok magicznego myślenia, Joan Didion [ 48 | 2021 ]”

Jak człowiek staje się mordercą, Richard Taylor [ 44 | 2021 ]

atypowa ocena: 7/10

Przy okazji recenzji „Bezmatek” Miry Marcinów pisałem o tym, że śmierć należy do sfery tabu. To, że mamy trudność w otwartej rozmowie na jej temat, nie oznacza wszakże, że nie staje się ona przedmiotem (często niezdrowej) fascynacji wielu ludzi. Nie mam na myśli jedynie pełnych brutalności seriali i horrorów, które z lubością część społeczeństwa ogląda w okolicach Halloween. Dzisiejsze media karmią się obrazami śmierci. Im bardziej szokujące treści tym większe zasięgi i zarobek z reklam. To prawa rynku (popyt – podaż) stoją za tym, że na Netflixie znajdziemy zatrzęsienie seriali dokumentalnych prawie o każdym seryjnym mordercy, który w historii chodził po ziemi.  

Jakiś czas temu natrafiłem na hasło pod którym podpisuję się obiema rękami: „Przestańmy czynić głupich ludzi sławnymi”. Jednak wiem, że tego nie zatrzymam. Najwięcej kliknięć zawsze będzie tam, gdzie znajdzie się najbardziej kontrowersyjna treść. Dlatego celebrytami naszych czasów stają się mordercy pokroju Teda Bundy’ego czy Andersa Breivika. Zatrważa mnie fakt, że to książki o nich są bestsellerami, a seriale ukazujące ich życie, przez długie tygodnie okupują miejsca w zestawieniach TOP 10 platform streamingowych. Skoro jako społeczeństwo wolimy poznawać morderców niż naukowców, dyplomatów czy uczciwych rzemieślników – polecam aby przynajmniej oddać w tej sprawie głos komuś, kto opowie te historie tak jak należy. A taką osobą jest Richard Taylor, który od blisko 30 lat pracuje jako psychiatra sądowy. W tym czasie poznał dogłębnie przeszło sto spraw morderców i to na kanwie tych doświadczeń powstała książka „Jak człowiek staje się mordercą. Mroczne opowieści psychiatry sądowego”.

Czytaj dalej „Jak człowiek staje się mordercą, Richard Taylor [ 44 | 2021 ]”

Bezmatek, Mira Marcinów [ 42 | 2021 ]

atypowa ocena: 6/10

„Bezmatek” to bez dwóch zdań książka wyjątkowa. Zdecydowanie nie należy do tych, które po prostu są. To książka, która dała Mirze Marcinów w 2020 roku Paszport Polityki oraz wiele nominacji do innych nagród. Budzi emocje i dzieli ludzi. Jedni uważają „Bezmatek” za arcydzieło. Drudzy uważają książkę Miry za niewiele wnoszący do tematu bełkot. Część książkowych influencerów na Instagramie jest w tym sporze zagubiona, więc po prostu wrzuca ładnie skomponowane zdjęcie książki (na jesień 2021 obligatoryjnie musi w kadrze znaleźć się biała dynia) bo jest to lektura w ostatnim czasie modna.

Zatem czy „Bezmatek” to arcydzieło czy bełkot? Hit czy kit? Nie będę tego rozstrzygał, bo jaka jest prawda o tej książce decyduje każdy czytelnik. Dobrze by ten, który się zachwyca, nie zarzucał drugiemu, że nie rozumie („bo mężczyzna nie może zrozumieć tego co jest między córką a matką”). Ten drugi natomiast, nawet jeśli rozumie i wciąż się nie zachwyca, powinien przyjąć, że dla kogoś proza Miry Marcinów jest ubraniem w słowa obaw, smutków i emocji tego pierwszego. Już sam fakt, że książka ta antagonizuje odbiorców jest niewątpliwym sukcesem autorki. Czyż może być coś lepszego dla pisarza niż świadomość, że złożone przez niego litery budzą w ludziach emocje na tyle silne, że chcą się nimi dzielić, a nawet o nie spierać?

Czytaj dalej „Bezmatek, Mira Marcinów [ 42 | 2021 ]”