atypowa ocena: 2/10

„Historia chrześcijaństwa” Wojciecha Roszkowskiego urasta do rangi moich największych rozczarowań literackich w mijającym roku. Wybaczcie tak mocną ocenę na wstępie, ale zapewniam, że jest zupełnie szczera. Recenzji poddałem drugi tom monumentalnego dzieła tego uznanego historyka, w którym opisuje on okres od XVI wieku po dni obecne. Podtytuł: „Świętości, upadki i nawrócenia” zdaje się sugerować, że znajdziemy tutaj szczerą próbę rozliczenia również z tymi kartami historii Kościoła, które wielu nadal stara się skrywać za kotarą milczenia. Jakież to rozczarowanie mi towarzyszyło, gdy męcząc się niemiłosiernie by przebrnąć przez ponad 600 stron tekstu, ostatecznie dowiedziałem się, że wszystko w Kościele Rzymskokatolickim jest święte, a za wszelakie zło należy winić „tych przeklętych protestantów” (polecam rozdział: „Reformacja: do szaleństwa i z powrotem”). Broń Boże (!) nie uważam, że jest odwrotnie. Ludzie, niezależnie od tego jakie szaty ich zdobią i z jaką konfesją się utożsamiają, pozostają ludźmi i niezależnie od denominacji mogą odpowiadać za wiele złych rzeczy, jeśli nie prowadzą życia zgodnego ze standardami Pisma Świętego. Późne średniowiecze było czasem obfitującym w zdarzenia, o których chciałoby się zapomnieć. Kościół odpowiedzialny jest za wiele haniebnych działań, a to co się powszechnie działo wśród duchowieństwa musiało doprowadzić w końcu do reformy, niezależnie od tego czy Marcin Luter przybiłby swoje 95 tez do drzwi Kościoła w Wittenberdze czy też nigdy by się nie urodził.
