Ta dobra izolacja …

Izolacja w ostatnich tygodniach wkroczyła na salony, zamykając większość z nich –  i nie chodzi tylko o salony fryzjerskie.

Są takie słowa, których nie używaliśmy zbyt często przed wprowadzeniem pandemii i do nich zalicza się właśnie izolacja. Przez to co się dzieje (lub sądzimy, że się dzieje) – źle się te słowa kojarzą. Gdy wypowiemy na głos słowo „izolacja” nie brzmi ono przyjemnie. W moich uszach brzmi ono tak zimno, technicznie, beznamiętnie.

Wielu zostało ostatnio zmuszonych do izolacji i nie chodzi bynajmniej tylko o osoby poddane kwarantannie. Każdego z nas w mniejszym lub większym stopniu dotknęła izolacja, oddzielenie od naszej naturalnej codzienności. Wielu pracuje aktualnie z domu, a niektórzy zastanawiają się czy będą w ogóle mieli możliwość wrócić do dawnej pracy. Trzeba nam było zrezygnować z niektórych nawyków, oraz wyrobić sobie nowe (wciąż zapominam zabrać ze sobą maseczki wychodząc z domu). Rodzice dzieci w wieku szkolnym muszą przypomnieć sobie podstawy matematyki, a dziadkowie znaleźć sposób by nie uschnąć z tęsknoty za wnukami.

Czy izolacja jest taka zła jak brzmi? Czy słusznie dominują pejoratywne skojarzenia?  Słownik języka polskiego definiuję izolację jako: „bycie w odosobnieniu, bycie poza oddziaływaniem otoczenia; alienacja, odosobnienie, odseparowanie;” oraz po prostu:  „oddzielenie danego ciała fizycznego od otoczenia warstwą specjalnie przystosowanego materiału”.

            Im więcej myślę nad izolacją, tym bardziej jestem przekonany, że może być ona dobra, a  czasem jest nawet potrzebna. Uzmysławiają mi to proste obserwacje. Bo na przykład, jeśli budujemy dom, a nie ma on odpowiednio zaizolowanych fundamentów – prędzej czy później będziemy mieli nie tylko dom, ale również spory problem. Jako samozwańczy elektryk bez większego doświadczenia uważam, że jednym z ważniejszych elementów w przyborniku adepta nauk elektrycznych jest taśma izolacyjna. Po tym jak kilkakrotnie poraził mnie prąd – dla bezpieczeństwa izoluję wszystkie kable. Choć wiem, że nie jest to konieczne, wiem też, że to nie zaszkodzi. Izolujemy się przed niebezpieczeństwem utraty zdrowia i życia. Nawet wyciągając na zimę kurtkę z szafy tak naprawdę robimy to dbając o odpowiednią izolację od warunków, które mogłyby położyć nas do łóżka.

            Z kolei Państwo dba o to by izolować od społeczeństwa tzw. element. Policja i sądy dążą do tego by odseparować od reszty tych, którzy są niebezpieczni. Robi się to, by zgodnie z definicją izolacji – byli poza oddziaływaniem społeczeństwa. Są dwa powody tych działań. By osadzeni nie mieli negatywnego wpływu na wydarzenia na mieście – to jedno. Ale drugie – równie ważne – to konieczny warunek by myśleć o jakiejkolwiek resocjalizacji.

Czy można przywrócić społeczeństwu np. złodzieja, jeśli do obiadu zasiada z paserami w dziupli? Można mu wkładać do głowy jak będzie się wspaniale czuł kiedy po miesiącach uczciwej pracy kupi sobie używane cinquecento w gazie. Ale nasze wysiłki spełzną na niczym, kiedy jego koledzy nie przejmujący się tym, że trzeba o 5:30 wstać aby się uszykować do pracy będą jeździć np. mustangami.

Podobnie jest z uzależnionymi. W odwyk wpisana jest izolacja. Czy ktoś posłałby na taki odwyk alkoholika, gdzie codziennie od 8 do 18 trwają zajęcia na temat szkodliwości alkoholu, a po 18 wszyscy idą na piwko?

Jakiś czas temu czytałem o straszliwym uzależnieniu od Internetu wśród nastolatków w Niemczech. Powstały tam pierwsze ośrodki odwykowe. Jaki byłby sens takiego ośrodka, gdyby „obozowicze” mogli zatrzymać swoje smartfony z dostępem do otwartej sieci wi-fi? Choć izolacja od Internetu wydaje im się początkowo nieludzka, to jest konieczna by nauczyć na nowo żyć tą młodzież. By zrozumieli, że można funkcjonować (i to całkiem nieźle) bez bycia w sieci.

Trwała zmiana wymaga izolacji!

Izolacja jest sprzyjającym warunkiem by zrodziły się w naszym życiu rzeczy dobre. Sprzyjającym nie oznacza jednak, że wystarczającym. Nie jest tak, że wystarczy się odizolować i wtedy życie danej osoby magicznie się uzdrowi. Gdyby tak było to w więzieniu po prostu wszystkie cele byłyby „jedynkami”. A w szpitalach psychiatrycznych z automatu każdy by trafiał do izolatki, aż wszytko znów będzie dobrze.

Tak jak roślinie nie wystarczy dać gleby do doniczki, ale warto też ustawić gdzieś z dostępem do słońca, i warto ją czasem podlać, a może i dokarmić od czasu do czasu. Żaden element sam w sobie nie daje jej szans by zakwitła, ale odpowiednia ich kombinacja i troskliwa ręka – już owszem.

Te produkowane przeze mnie mądrości nie są zakorzenione li tylko w obserwacji społeczeństwa czy przyrody. One mają solidne podstawy w historiach, które znajdujemy na kartach Pisma Świętego. Przyglądając się uważnie życiu wielu bohaterów wiary zauważymy, że izolacja stała u podstaw ich przemiany. Izolacja poprzedzała podjęcie ważnych decyzji bądź rozpoczęcie służby w innym wymiarze niż dotychczasowy. I nawet nie jest tu kluczowe czy owa izolacja była z inicjatywy oddolnej czy też przymusowa, poprzez zakucie w dyby.

Podstawą tego rozważania jest jeden z moich ulubionych wersetów Biblii: A wiemy, że kochającym Boga, to jest tym, którzy są powołani zgodnie z Jego planem, wszystko służy ku dobremu (Rz 8,28).

To obietnica, skierowana do tych, którzy kochają Boga. Pytanie brzmi czy rzeczywiście wiemy to jak stwierdza apostoł Paweł? Wszystko służy ku dobremu. Nie część doświadczeń i nie większość tego co przeżywamy, ale wszystko. Jestem przekonany, że wlicza się w to również spotykająca nas izolacja. „Niewzruszenie trzymajmy się nadziei, którą wyznajemy, gdyż Ten, który złożył obietnicę, jest wierny (Hbr 10,23)”.

Ku czemu dobremu może posłużyć izolacja tym, którzy kochają Boga?

1. Bóg preferuje szept w osobistej komunikacji

Izolacja sprzyja temu byśmy mogli słyszeć jak Bóg przemawia do nas. On może zrobić to oczywiście w taki sposób, że usłyszy to cały świat, ale … będzie znacznie lepiej jeśli nie będzie musiał podnosić głosu.

W 1 Księdze Królewskiej znajdujemy ciekawa historię Eliasza. Po tym jak rozprawił się na górze Karmel z prorokami Baala, dostał on informację od Izebel, że postara się go zabić nim upłynie doba. Czytamy dalej o jego ucieczce. Przez 40 dni i nocy szedł aż dotarł do Góry Bożej na Horebie i tam ukrył się w jaskini. Dochodzi go jednak słowo, że ma stanąć na górze i spotkać się z Bogiem. I tutaj natrafiamy na bardzo ciekawy fragment Pisma:

Wówczas Eliasz usłyszał: Wyjdź i stań na górze przed PANEM. A oto przechodził PAN! Przed PANEM dął wiatr, silny, porywisty, poruszał góry, odrywał kawałki skał — lecz nie w tym wietrze był PAN. Po wietrze zatrzęsła się ziemia — lecz nie w tym trzęsieniu był PAN. Następnie wystrzelił ogień — lecz nie w tym ogniu był PAN. Po ogniu zaległa cisza, zaszemrał cichy szept. Gdy Eliasz to usłyszał, otulił płaszczem twarz, wyszedł i stanął u wejścia do jaskini. Wtedy doszedł go głos: Co tu robisz, Eliaszu? (1Kr 19,11-13)

Wierzę, że całe Pismo jest po coś. Dlatego również ta dziwna historia czegoś nas uczy. Bóg nie był obecny w tym co my byśmy byli skłonni uznać za najbardziej oczywisty przejaw Jego potężnej obecności!

Zwróćmy też uwagę na jeszcze jedną kwestię. Eliasz był odpowiednio przygotowany, wyczulony – by właściwie rozpoznać obecność Boga. Oto ten starszy już człowiek stoi na górze, a przed nim wszystko się wali i pali. Jednak nie robi to na nim wrażenia. A po tym wszystkim zaległa cisza, zaszemrał cichy szept. I to dopiero te wydarzenie wywołują reakcję. Eliasz w tym momencie otulił swoją twarz płaszczem i usłyszał jak przemawia do niego Bóg.

            Eliasz był odpowiednio przygotowany by to rozpoznać, bo 40 dni i nocy wędrował odizolowany od wszystkiego. Ten okres izolacji posłużył jego uwrażliwieniu by odpowiednio rozpoznać Bożą obecność i usłyszeć cichy szept, w którym upodobało się Bogu być obecnym.

Bóg nie zawsze przemówi do nas przez to w czym najbardziej oczywistym wydaje się dla nas Jego obecność. Prawdziwe spotkanie z Bogiem nie musi odbywać się na wielkiej konferencji w jeszcze większej sali, gdzie ktoś będzie co chwile krzyczał, że zaraz zstąpi ogień. Bądźmy gotowi, że Bóg niekoniecznie zechce być obecny na super nagłośnionym koncercie ewangelizacyjnym. On chce przemawiać do nas często w ciszy. Tylko czy trwająca izolacja posłużyła abyśmy odpowiednio dostroili nasze duchowe ucho by to usłyszeć?

Nawet Jezus miał w zwyczaju oddzielać się, czyli de facto izolować się od zgiełku, by słyszeć Ojca:

Jednak wieść o Nim tym bardziej się rozchodziła. Skutek był taki, że wielkie tłumy przychodziły, żeby Go słuchać i doznać uzdrowienia ze swoich słabości. Jezus natomiast usuwał się na ustronne miejsca i tam się modlił (Łk 5,15-16)”.

W czym mielibyśmy być lepsi od Jezusa jeśli myślimy, że w codziennym zgiełku gdy może chybcikiem zerkniemy do Biblii (albo i nie!) usłyszymy co Bóg chce do nas powiedzieć?Potrzebujemy regularnie się izolować. Zwróćmy uwagę na to w jaki sposób Jezus uczył modlitwy:

„Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie (Mt 6,6)”.

Bóg jest wszechobecny, ale jednocześnie widzimy, że Jezus podaje nam Jego konkretną lokalizację wskazując – jest w ukryciu! Jezus radzi nam by każdy miał swoją komorę. Żeby do niej wchodzić, do ukrycia. Innymi słowy mówi – potrzebujesz się odizolować gdy chcesz rozmawiać z Bogiem. Stąd wezwanie nie tylko by wejść do komory, ale żeby przed modlitwą również zamknąć za sobą drzwi.

Ku czemu dobremu może więc posłużyć izolacja tym, którzy Boga miłują? Może nas uwrażliwić na rozpoznawanie Bożej obecności. Może nam dać sposobność by słyszeć jak do nas indywidualnie przemawia. Daje nam możliwość by spędzać więcej czasu w komorze, jeśli np. odeszła nam godzina dziennie stania w korkach.

Oczywiście sama izolacja nie wystarczy do tego. Wielu ludzi w tej powszechnej izolacji nie doświadcza wydzielenia się. Można być zamkniętym w domu, a jednak nie doświadczyć izolacji. Ba – można być nawet jeszcze bardziej pod wpływem otoczenia!

Stanie się tak jeśli czas przymusowej izolacji wykorzystujemy by nadrobić wszystkie zaległe odcinki „Na wspólnej”, lub w każdej wolnej i cichej chwili włączamy radio. Jeśli w końcu staramy się wykorzystać wszystkie darmowe minuty i obdzwaniamy wszystkich znajomych.

Odnoszę wrażenie, że ludzie mają coraz większą trudność by wytrwać w ciszy. Jakby się bali myśli, które mogą wtedy przyjść. Niektórzy mają zwyczaj, żeby cały dzień coś grało w tle, od telewizji śniadaniowej po wieczorne wiadomości.

Ile znasz świadectw, że Bóg do kogoś przemówił w znaczący, przemieniający życie sposób podczas walki o najlepsze przeceny w centrum handlowym? Albo w trakcie meczu siatkówki kiedy wszyscy tak ładnie, rytmicznie klaskali? Albo podczas lektury zajadłej kłótni na facebooku na temat tego czy chrześcijanom się Trójka powinna podobać czy jednak nie? Albo w trakcie 34 podlaskiej nocy kabaretowej kiedy Kryszak 34 raz udawał Wałęsę?

Nie twierdzę, że to niemożliwe. Ja po prostu słyszałem znacznie więcej świadectw, jak dociera do nas, że Bóg ma dla nas plan gdy jesteśmy w odosobnieniu. Gdy pościmy. Gdy wyjechaliśmy np. w góry i spędziliśmy noc w ciszy pod gwiazdami. Gdy oddajemy się studium jakiejś księgi biblijnej. Gdy jesteśmy zamknięci w naszej komorze i nie rozpraszamy się dyskusjami, które rozpalają społeczeństwo. Nie porównujemy faktów, wydarzeń i wiadomości.

2. Bóg preferuje lekcje indywidualne

Patrząc na Jezusa widzimy, że gdy przemawiał to czasem odbiorcami były tłumy, ale często mówił więcej na osobności wybranym uczniom. Czasem też objawiał coś jednostkom, gdy byli tylko we dwoje.

To się nie zmieniło. Nadal Bóg różnymi sposobami przemawia do różnych odbiorców. Przez Kościół przemawia do całego świata (Mk 16,14-16).Do Kościoła mówi za sprawą Ducha Świętego. Przemawia do wszystkich, którzy czytają Pismo Święte. Przemawia do poszczególnych zborów poprzez pastorów, kaznodziejów.  Dlatego Słowo Boże przestrzega nas przed izolacją od Kościoła:

Nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża (Hbr 10,25).

Ale czytając Słowo Boże skłaniam się do tego by stwierdzić, że Bóg preferuje lekcje indywidualne ze swoimi uczniami. Zajęcia grupowe są nam potrzebne, ale często na osobności potem nam tłumaczy jak zastosować daną lekcję do naszego życia.

Sam Jezus przed oficjalnym rozpoczęciem swojej misji odizolował się od wszystkiego na pustyni i tam przeszedł niełatwą próbę (Mt 4,1-11). Ciężko mi przypomnieć sobie z Biblii historię, w której ktoś z biegu został powołany do ważnego zadania. Ci, którym powierzono największe zadania często wcześniej zostali odizolowani. Mojżesz nim wyprowadził Izraela z Egiptu został całkowicie odizolowany od poprzedniego życia. I trwało to 40 lat. A później znów – gdy Bóg wskazał mu, że to już czas, znów został odizolowany od drugiego życia, które już przecież jakoś się tam ułożyło.

Józef, który został sprzedany przez braci został odizolowany od rodziny, ale Bóg go w ten sposób przygotowywał. Lata spędził też niesprawiedliwie w więzieniu, ale i to czemuś służyło. Podobnie apostołowie przed rozpoczęciem służby byli wydzieleni w Jerozolimie. Byli razem, ale nie na rynku – tylko zgromadzeni w izbie, na modlitwie.

Czy Paweł tak w biegu został powołany by stał się apostołem narodów? Między 9 a 11 rozdziałem Dziejów Apostolskich mija 9 lat! Nie było tak, że w 35 roku na drodze do Damaszku Paweł spotyka Jezusa i nagle następuje wielka przemiana i Paweł od razu organizuje krucjaty ewangelizacyjne! W najstarszym pawłowym liście Nowego Testamentu znajdujemy informacje:

Nie udałem się też do Jerozolimy, do tych, którzy przede mną byli apostołami, lecz natychmiast odszedłem do Arabii, po czym znów wróciłem do Damaszku. Następnie, po trzech latach, wybrałem się do Jerozolimy, żeby poznać Kefasa. Przebywałem u niego piętnaście dni (Gal 1,17-18).

Do pierwszej podróży misyjnej upłynęło 9 lat od nawrócenia się Pawła! Przez ten czas on się odizolował i był przygotowywany indywidualnie do zadań, które Bóg mu powierzył.

Jeśli kochasz Boga masz prawo zadać Mu pytanie: Panie – ku czemu dobremu ma posłużyć ta izolacja, która mnie spotyka?

Bo choć dobrze jest samemu się regularnie izolować, to zdarza się, że i jesteśmy izolowani wbrew naszej woli. Wspominany Paweł kilkukrotnie trafił do więzienia. Znamy z Biblii piękne historie, gdy Bóg w nadnaturalny sposób wyprowadzał swoich uczniów z więzienia (Dz 12,6-7), jednak czy Bóg zawsze rozrywa kajdany?

Zdecydowanie nie zawsze. Ale zawsze we wszystkim współdziała ku dobremu z tymi, którzy Go kochają. Dlatego Paweł będąc kolejny raz w więzieniu może złożyć świadectwo: „Przez to coraz więcej braci w Panu, przekonanych dzięki moim kajdanom, nabiera śmiałości do głoszenia Słowa (Flp 1,14)”.

Paweł miał tyle pracy do wykonania. Stale podróżował, organizował pomoc dla innych, nauczał. Miał też wspaniałe plany by spotkać się z wierzącymi tu i tam. Wiemy, że chciał w końcu wybrać się w podróż do Hiszpanii, żeby i tam głosić Słowo Boże. Mimo mnogości dobrych planów, został odizolowany od społeczeństwa i swoich wcześniejszych zamysłów. Zastanawiałem się dlaczego tak się stało. Jestem pewien, że Paweł więcej czasu nad tym myślał i… chwycił za pióro.

W ferworze codziennej pracy czy Paweł znalazłby czas, aby napisać tak ważne listy (do Efezjan, Filemona, Filipian, Kolosan, Tymoteusza),którymi się karmimy po dziś dzień? Bóg użył tej przymusowej izolacji ku większemu dobru milionów chrześcijan.

Czy apostoł Jan mógł mieć objawienie w innych okolicznościach? Nie stało się to w amfiteatrze podczas jakieś zachwycającej sztuki, tylko gdy był zesłany (odizolowany) na wyspie Patmos.

Potraktuj izolację, jako czas indywidualnych zajęć z Panem Bogiem. Bo jeśli kochasz Boga to nigdy tak naprawdę nie jesteś sam. Choćby było tak, że wszyscy by Cię zdradzili, porzucili – nie jesteś sam.

Ewangelia Mateusza kończy się tą piękną obietnicą Jezusa – „A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata (Mt 28,20)”.

Dawid który miał pojęcie o odrzuceniu, zdradzie i izolacji świadczy:  „I choćbym nawet szedł Doliną cienia śmierci, Zła się nie przestraszę — Przecież Ty jesteś ze mną, Twoja laska i Twój kij Są mi źródłem pociechy (Ps 23,4)”.

Może się zdarzyć, że zostaniemy oddzieleni nawet od rodziny. Ale mamy podstawy by ufać, że to wszystko służy ku dobremu, jeśli kochamy Boga. Być może właśnie w ten sposób On chce przygotować cię do wielkich rzeczy. W trudnych doświadczeniach Bóg może nas używać, choć często dzieje się to w inny sposób niż my byśmy sobie wymarzyli. Czas izolacji, który przechodzisz może przynieść korzyść nie tylko Tobie, ale też innym.

3. Bóg nie działa pod presją czasu

Żyjemy w czasach instant. Wszystko chcemy szybko i na już! Jeszcze kilka lat temu można było sobie zaparzyć herbatę i się wysikać w czasie gdy próbowaliśmy ściągnąć jakieś zdjęcie z Internetu. Dziś jestem poirytowany gdy zacina mi się relacja „na  żywo” z oglądanego meczu, którą oczywiście w jakości Full HD przerzucam bezpośrednio z telefonu na telewizor.

Cierpliwość nigdy nie była naszą mocną stroną i raczej już nie będzie. Chcielibyśmy szybciej i szybciej. Tak samo chcielibyśmy aby Bóg od razu dawał nam konkretną odpowiedź na każde nasze zmartwienie czy dylemat, który nas dotknie. Chcielibyśmy żeby to się działo najlepiej zanim w ogóle zdążymy zgiąć kolana. Bóg jednak nie działa pod narzucaną przez ludzi presją czasu. Izolacja jest czymś ważnym i dobrym.  Bóg do niej dopuszcza i ma w tym jakiś cel.

Ile może trwać?  Czasem wieczór w wyciszeniu. A czasem 40 dni na pustyni. Jeszcze innym razem 3 lata w więzieniu, albo 9 lat kiedy spokojnie trwamy przygotowując się do czegoś ważnego. Niestety może się zdarzyć, że trwa i 40 lat.

Czasem „nie idzie” nam w życiu dość długo. Zdarza się, że nasz biznes zamiera. Czasem rodzina się od nas odwróciła. Ile to potrwa? Nie wiem. Ale wiem, że jeśli kochasz Boga to może to być ku dobremu.

Ile potrwa aktualna izolacja ? Może już się kończy, a może zaraz wróci Covid-20 ? Nie wiem i nawet nie chcę bawić się w przewidywanie, bo nie to jest najistotniejsze. My z natury chcielibyśmy,  żeby ten okres minął jak najszybciej. Ale czasem proces musi trwać.

Kupiłem rok temu sadzonki agrestu w Lidlu, bo miałem ochotę przypomnieć sobie smaki, które pamiętam z działki moich dziadków. Przeżyłem niemałe rozczarowanie gdy mnie ktoś uświadomił, że to nie w tym i raczej nie w następnym roku będę miał okazje na te reminiscencje. Potrzeba lat aby krzak się przyjął i wydał owoc.

„Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania (2P 3,9)”.

Trzeba nam uzbroić się w cierpliwość i uchwycić tej obietnicy, że Bóg z tymi którzy Go kochają współdziała we wszystkim ku dobremu! Z tą ufną nadzieją możemy poddać się izolacji z pewnością, że ten czas jest potrzebny i będzie owocny. Nawet jeśli nie dla nas – to chociaż dla innych może się taki okazać. Może w tym czasie możemy zatroszczyć się o innych, wykorzystać nasze umiejętności by komuś pomóc? Albo po prostu mamy wzrastać?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: