Gdy czas nagle się kończy… / „W sam raz”, Jostein Gaarder [ 87 | 2022 ]

atypowa ocena: 9/10

Nareszcie! Nareszcie wybór książki po okładce okazał się strzałem w dziewiątkę! Sięgając po powieść Gaardera nie miałem pojęcia czego się spodziewać. Umknął mojej uwadze nawet fakt, że to autor „Świata Zofii”, w którym z wypiekami na twarzy zaczytywałem się wiele lat temu, na tym zabawnym etapie życia, gdy przyszedł czas zburzyć światopogląd budowany wcześniej z klocków lego, i zastąpić tę konstrukcję czymś solidniejszym. Porwał mnie wówczas swoją narracją i skłonił do wielu przemyśleń. Nie inaczej było i tym razem.

BRAKUJĄCY CZAS

Nie zdradzając byt wiele z fabuły, mogę odwołać się do podtytułu książki i stwierdzić, że to „krótka opowieść o prawie wszystkim”. Nie ma tu wielu bohaterów, nie potrzebujemy notatnika jak przy lekturze „Stu lat samotności” by rozrysowywać sobie kto jest kim. Tak naprawdę towarzyszymy Albertowi przez jeden dzień. Bardzo zły dzień, w którym dowiedział się, że zostało mu niewiele czasu na tej ziemi. Taka informacja, która spada na człowieka jak grom z jasnego nieba, przynagla do odpowiedzi na niełatwe pytania i ostatecznego podjęcia odkładanych wcześniej decyzji. Artur nagle się dowiedział, że czasu już nie ma. Przyszła pora na niemożliwe rozliczenie:

„Brakuje mi czasu. Nagle wszystko staje się sprawą życia i śmierci, a gwiazdom się nie kłamie. Nie zamierzam uciec z tej planety, pozostawiając po sobie wielkie kłamstwo.
(…) Kiedy takie przemilczenie już raz się umocni i przeniesie na kolejne pokolenia, to lepiej, żeby wszystko zostało jak dawniej. Moje zapiski będą zatem wyjątkiem potwierdzającym regułę. Stoję w obliczu najpoważniejszego rozstania w życiu i nie czuję już potrzeby dochowywania jakiejkolwiek tajemnicy.”

„Mówiąc krótko: muszę zdecydować, czy jutro wieczorem będę jeszcze żył czy już nie. Jeżeli wszystko się skończy w ciągu tych godzin, które mam przed sobą, to moje pisanie należy uznać za ostatnie pożegnanie. Dlatego powinienem z wielką starannością ująć wszystko, o czym chcę opowiedzieć, pokazać, z czym się żegnam, nie zapominając o małym, lecz gorzkim jądrze, które bardzo pragnę wyznać i z którego chciałbym się rozliczyć, przede wszystkim wobec Eirin. Tak, Eirin. Jest coś, czego Ci nie powiedziałem… Ale najważniejsze jest dla mnie przekazanie Wam toku mojego myślenia. Jedynie w ten sposób możecie uczestniczyć w podjętej przeze mnie próbie zrozumienia, dlaczego wybiorę to rozwiązanie, ku któremu w końcu się skłonię.”

Czytaj dalej „Gdy czas nagle się kończy… / „W sam raz”, Jostein Gaarder [ 87 | 2022 ]”

Czy mamy zatrute dusze? / „Wolność człowieka gór”, Józef Tischner [ 75 | 2022 ]

atypowa ocena: 6/10

Po lekturze „Wolności człowieka gór” mam dość mieszane odczucia. Zacznijmy od tego, że książka jest nie tylko pięknie wydana, ale do tego naprawdę dopracowana. Niestety w pierwszych wydaniach danych pozycji nagminnie pojawiają się błędy – najczęściej literówki oraz fikuśna interpunkcja. Ta książka jest od nich wolna, a do tego bogato ilustrowana. Co kilka stron natrafiamy na przepiękne zdjęcia górskich pejzaży, które przenoszą nas myślami w miejsca tak bliskie Tischnerowi. Ponadto redakcja wyłuskała z poszczególnych tekstów kluczowe myśli i wyróżniła je poprzez powtórzenia na marginesie. To wszystko sprawia, że po książkę sięga się z dużą przyjemnością. Co jednak sprawia, że moje odczucia określiłem jako mieszane? Gdzie łyżka dziegciu w tej beczce miodu?

Józef Tischner „wielkim Polakiem był”. Ciężko to kwestionować, choć można różnie oceniać jego zaangażowanie polityczne. Począwszy od lat siedemdziesiątych, gdy wprowadził do filozoficznej refleksji pojęcie „Ja aksjologicznego”, staje się postacią znaną. Oczywiście nie to sprawiło, że wszyscy kojarzymy jego nazwisko. Bądźmy szczerzy – filozofowie nie często zapraszani są na salony, a „Ja aksjologiczne” zajmowało przede wszystkim tych, którzy lubują się w rozważaniach fenomenologicznych. Przyczyniło się to jednak znacząco do tego, że refleksje Józefa Tischnera docierały do coraz szerszego grona odbiorców. W końcu lat siedemdziesiątych, gdy podjął otwartą polemikę z marksizmem, stał się powszechnie znany w Polsce.

Znajomość specyfiki tamtych czasów, pozwala lepiej zrozumieć ważną rolę jaką odegrał Józef Tischner w naszym kraju. U schyłku epoki Gierka ludzie coraz odważniej wyrażali swoje niezadowolenie i pragnienie wolności. A to właśnie wolność była jednym z podstawowych pojęć w refleksji filozoficznej księdza Tischnera. Gdy po kraju rozlała się fala strajków, to właśnie on został uznany powszechnie za kapelana „Solidarności”. Jego spisane kazanie znajduje się nawet w oficjalnych dokumentach z I Zjazdu Solidarności. W ostatnim czasie pojawiły się pytania o zaangażowanie Józefa Tischnera we współpracę z SB (po wydanym przez IPN w 2019 roku opracowaniu „Klan”), nie jestem jednak kompetentny by cokolwiek w tym temacie rozstrzygać. Jaka by nie była prawda, nic nie zmieni faktu, że ksiądz Tischner „wielkim Polakiem był” i po dzień dzisiejszy jest powszechnie znany, ceniony i … chętnie czytany. Dobrze znane prawo rynku – popyt napędza podaż – możemy również obserwować przyglądając się najnowszym ofertom wydawniczym. Mimo, że od śmierci Józefa Tischnera upłynęło już ponad 20 lat, wciąż wydawane są nowe książki z jego tekstami. Do blisko dwudziestu takich tytułów dołączyła właśnie „Wolność człowieka gór”, która jest kolejnym zbiorem „nieznanych tekstów”.

Czytaj dalej „Czy mamy zatrute dusze? / „Wolność człowieka gór”, Józef Tischner [ 75 | 2022 ]”