Każdy z nas staje w życiu przed rozmaitymi wyborami. Dokonując ich przyjmujemy różne kryteria, ale jedno nas łączy – staramy się wybierać jak najlepiej. Nie znam chyba nikogo kto mając możliwość wyboru i czas na zastanowienie – decydowałby się na gorszą dla siebie opcję. Chcemy mieć to co najlepsze! Zwróć uwagę, że na tym bazuje większość docierających do nas reklam. W obecnych czasach znajdziemy w Internecie szereg stron, które pomogą nam wybrać np. najlepszy sprzęt muzyczny albo hotel na spędzenie urlopu w zależności od tego jakim budżetem dysponujemy. Wystarczy zaznaczyć jakie opcje są dla nas istotne i ile możemy przeznaczyć na daną rzecz pieniędzy, a chwilę później możemy sortować wyniki poczynając od tych najwyżej ocenianych. Ja w ten sposób dokonuję aktualnie większości zakupów, ponieważ chcę to co najlepsze.

To, że chcemy tego co najlepsze nie ogranicza się jednak tylko do rzeczy czy usług, za które możemy zapłacić. Przypomina mi się początek prawie każdej lekcji WF-u, gdy z kantorka wyłaniał się nasz wuefista z piłką pod pachą. Wskazywał palcem dwóch chłopaków, którzy będą kapitanami, a następnie to oni dokonywali wyboru drużyn. Nawet w tych dawnych latach każdy chciał wybrać najlepszych, nieraz odsuwając na bok swoje sympatie czy antypatie. Nie trzeba nawet pisać o tym, że nikt też naturalnie nie chciał być wybierany na samym końcu – bo w niewypowiedziany sposób naznaczało to piętnem bycia niechcianym czy też najmniej przydatnym.

Żyję już przeszło 30 lat i widzę, że to szkolne doświadczenie wybierania drużyn było jedynie preludium do tego co czekało mnie w dorosłości. Chcemy grać w najlepszej drużynie, bo chcemy aby nasze życie było pasmem zwycięstw. Dlatego staramy się najmądrzej jak to tylko możliwe dobierać sobie przyjaciół, a także partnerów życiowych. Sami też dbamy o swój rozwój, aby inni chcieli wybrać nas. Pamiętam gdy jako kierownik prowadziłem kilka rekrutacji. Długo przeglądałem CV przesłane przez kandydatów, a także uważnie się im przyglądałem podczas rozmowy o pracę i przygotowanych zadań – chciałem wybrać najlepiej. Chciałem budować mocny zespół. Przyzwyczajeni do tego, że możemy w tylu sferach wybierać – frustrujemy się gdy jesteśmy pozbawieni takiej możliwości. Może dlatego obok siebie funkcjonują dwa powiedzenia dotyczące rodziny: „Rodziny się nie wybiera” i „z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach”.
Myśląc o tym jakie przyjmuję kryteria różnorakich wyborów – rozważałem jednocześnie to czego uczy nas na ten temat Pismo Święte. Wcale mnie to nie zaskoczyło, gdy po raz kolejny doszedłem do wniosku, że Bóg działa w zupełnie inny sposób niż nam podpowiada rozum! On na szczęście przy swoich wyborach kieruje się dziwnymi kryteriami! Pamiętam jak przed laty mocno mnie zaintrygowała obserwacja kaznodziei:
I ponownie stwierdziłem pod słońcem, że nie najszybszym przypada nagroda i nie najdzielniejszym zwycięstwo, również nie najmędrsi zdobywają chleb, a najroztropniejsi bogactwo, ani najuczeńsi uznanie, lecz że odpowiedni czas i przypadek stanowią o powodzeniu ich wszystkich.
(Kaznodziei 9:11 BW)
Autor tej księgi bacznie przyglądał się życiu i swojemu otoczeniu. Wnioski do których doszedł nie odbiegają znacząco od tego co i my dziś możemy zaobserwować. Dla mnie jest to na swój sposób pocieszające, że nie zawsze nagroda przypada najlepszym. Dlaczego? Ano dlatego, że spoglądam czasem w lustro i mam świadomość swojej mierności. Gdyby tylko najdzielniejsi, najszybsi i najmądrzejsi mogliby liczyć na sukcesy – straciłbym wszelką nadzieję na to, że coś osiągnę. Znam siebie na tyle dobrze by wiedzieć, że w takich kategoriach nie mogę liczyć na to by zostać wybranym do wielkich zadań. Ale ze Słowa Bożego widzę, że Bóg mnie wybrał kierując się swoimi dziwnymi kryteriami!

Dziesiątki miejsc Starego i Nowego Testamentu nie pozostawiają wątpliwości co do tego, że w Bożej naturze leży wybieranie. Wybrał sobie naród. Wybierał miejsca, w których chciał się objawić. Wybierał ludzi do poszczególnych zadań. Wybierał proroków, którzy mieli przekazywać Jego słowo. Jezus wybrał grono uczniów. A pewność, że Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki (Hebr 13,8) utwierdza mnie w przekonaniu, że również obecnie wybiera On ludzi, aby byli Jego naśladowcami i sługami.
Poznając na kartach Biblii charakter Boży widzimy, że gdy On wybiera to w sposób zupełnie inny niż my byśmy to zrobili. Na swój umiłowany naród nie wybrał sobie największego, najsilniejszego ówcześnie mocarstwa – wręcz przeciwnie. Do przekazywania swojego Słowa nie wybierał najlepszych oratorów – wręcz przeciwnie (np. Mojżesz, Jeremiasz). Do prowadzenia wojen nie wybierał najmocniejszych czy najlepiej wyszkolonych – wręcz przeciwnie (np. Dawid, Gedeon). Również Jezus do grona najbliższych mu apostołów nie wybrał ani najbogatszych, ani najsławniejszych, ani cieszących się największą sympatią. Wybrał prostych rybaków, albo np. wzgardzonego przez społeczeństwo poborcę podatków. Dlaczego? Bo Bóg wybierając człowieka przyjmuje dziwne dla nas kryteria!

Jest to dla nas powód do radości! Bo nasze wybranie do Królestwa Bożego i „zadań specjalnych” tutaj na ziemi nie jest zależne od naszych predyspozycji, statusu społecznego czy też dotychczasowych osiągnięć. Gdy sobie to uzmysłowimy możemy odetchnąć i naprawdę cieszyć się wybraniem, na które nie zasłużyliśmy.
Dlaczego tak jest? Dlaczego Bóg dokonuje zupełnie innych wyborów niż nam podpowiadałby rozum? Dlaczego do swojej drużyny tu na ziemi – Kościoła – wybiera On osoby, na które my byśmy nie zwrócili uwagi? Dobrze wyjaśnia nam to Pismo Święte w 1 liście do Koryntian:
Gdyż głupstwo Boże jest mądrzejsze niż ludzie i Jego słabość jest od nich mocniejsza. Przyjrzyjcie się, bracia, kto jest wśród was, powołanych? Po ludzku rzecz biorąc, niewielu tam mądrych, niewielu wpływowych, garstka szlachetnie urodzonych. Ale właśnie to, co w oczach świata głupie, Bóg wybrał, aby zawstydzić mądrych. To, co w oczach świata słabe, Bóg wybrał, aby zawstydzić mocnych. To, co w oczach świata uchodzi za niskiego rodu, co wzgardzone — to, co jest niczym, Bóg wybrał, aby unieważnić to, co jest czymś.
W ten sposób nikt nie może szczycić się przed Bogiem.
(1 Koryntian 1:25-29 SNP)
Widzimy tu dziwne kryteria wyboru przyjęte przez Boga! On wybiera to co w oczach świata głupie – aby zawstydzić mądrych. Wybiera to co słabe – aby zawstydzić mocnych. To co wzgardzone i jest niczym – aby unieważnić to co jest czymś. Ja odpoczywam w tej myśli. O ile w tym świecie ciągle musimy walczyć, dbać o rozwój i wychodzić ze strefy komfortu by awansować, oraz nieprzerwanie trenować by nie stracić kondycji i pozycji – zupełnie inaczej mają się sprawy w sferze duchowej. Oczywiście Biblia nie wzywa nas do lenistwa i bezczynności! Ale jednocześnie nie pozwala nam się łudzić, że zostaliśmy wybrani przez Boga ze względu na naszą wyjątkowość i szczególne talenty. Tylko Bóg mógł to wymyślić, aby używać do tak wielkich zadań kogoś tak słabego, głupiego i bez znaczenia jak ja. Ale w ten sposób nikt nie może mieć wątpliwości komu należy się chwała! Tylko Jemu!
Skarb ten mamy w naczyniach glinianych, aby było widoczne,
że źródłem tej ogromnej mocy jest Bóg, a nie my.
(2 Koryntian 4:7 SNP)
Żaden człowiek w tamtych czasach nie zdecydowałby się przechowywać w glinianych naczyniach czegokolwiek cennego! Używano do tego naczyń chociażby miedzianych, a nie takich, które w łatwy sposób pękały i bez sentymentu się je wyrzucało. Bóg jednak wielokrotnie nam pokazał, że kieruje się zupełnie innymi (dla nas dziwnymi) kryteriami:
Bo moje myśli to nie myśli wasze, a wasze drogi to nie drogi moje — oświadcza PAN. (Izajasza 55:8 SNP)

Wiem, że jestem zbyt głupi aby zrozumieć Boże kryteria wyboru. Ja bez wątpienia dokonałbym innych wyborów, ale szczęśliwie to On decyduje! Pamiętajmy o tym, co Jezus powiedział do apostołów:
Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, żebyście szli i przynosili owoc, a wasz owoc trwał, aby Ojciec spełnił wam wszystko to,
o co poprosicie w moim imieniu.
(Jana 15:16 SNP)
Kto może to zrozumieć, niech to pojmie. Przecież Bóg obdarzył nas wolną wolą. Przecież On puka do drzwi naszego życia i nigdzie na siłę nie wchodzi – wstępuje do tego, kto usłyszy i Mu otworzy (Obj 3,20). Nikogo nie ubezwłasnowolnia, a jednocześnie wybrał nas przed założeniem świata!
Gdy jednak spodobało się Bogu, który mnie wyznaczył
jeszcze w łonie mojej matki i powołał dzięki swojej łasce
(Galacjan 1:15 SNP)
Jest to dla mnie tajemnica. Nie potrafię tego w pełni zrozumieć! Ale w ostatnim czasie dotarło do mnie, że nie to jest najistotniejsze abym zrozumiał te dziwne kryteria wyboru. Najważniejsze jest to, że mogę być pewny, iż Bóg mnie wybrał! Nie wiem dlaczego to zrobił ale wiem, że to zrobił! Skąd mogę mieć tę pewność?
Ponieważ moje serce bije szybciej gdy słyszę Ewangelię. Ponieważ obdarzył mnie sumieniem, które tak mocno mnie gryzie ilekroć choć na chwilę zboczę ze wskazywanej mi w Piśmie Świętym drogi. Ponieważ Go pokochałem i doświadczam Jego miłości w moim życiu. Ponieważ posmakowałem szczerej relacji z Bogiem, której nie da się porównać z niczym innym dostępnym tu na ziemi. Dziękuję Bogu za to, że przyjął tak dziwne kryteria wyboru! Mogę nic w tym świecie nie osiągnąć i być pomijany przy wszelkich innych wyborach – a jednak już wygrałem więcej niż mogłem marzyć. Mam obiecane życie wieczne w niebie! Gdy o tym myślę i mam świadomość, że nie jest to moja zasługa – czuję się jak największy farciarz na świecie!

Dziękuję Bogu za Jego dziwne kryteria wyboru z jeszcze jednego powodu. Lektura Pisma Świętego pozwala mi ufać, że jeśli On mnie wybrał, to również mnie uzdolni do wszystkich zadań jakie mi powierza. Dobrze jest odpocząć w tej świadomości gdy czytam historie różnych mężów Bożych przekonanych, że nie poradzą sobie z tym do czego Bóg ich powoływał. Jakże bliskie mi są te myśli, choć często nie artykułowane na głos. Po ilu to kazaniach, które motywowały mnie aby głosić Ewangelię czułem się sparaliżowany myślą, że nie potrafię tego robić. Nie znajduję w sobie ani odwagi ani wrodzonego talentu do służby, a jednak w sercu pali mnie przynaglenie by być użytecznym. Dziękuję Bogu za tak liczne biblijne historie, które uczą mnie, że wystarczy moja gotowość, a On zatroszczy się o resztę!
Dlatego chwalę sobie słabości, zniewagi, potrzeby, prześladowania i uciski dla Chrystusa.
Bo kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny.
(2 Koryntian 12:10 SNP)