Czy jeszcze będzie lepiej?

  • W Bogu znajdujemy obietnicę, że będzie lepiej. Ale nie koniecznie tutaj i nie dla każdego!
  • Oderwij swoje serce od tego świata, inwestuj w przyszłość, zwróć swój wzrok na nagrodę!
  • Szczerze ufający Bogu mogą mieć pewność, że jeszcze będzie lepiej. Pozostali powinni dowiedzieć się od nich o takiej możliwości i zobaczyć tę wypełnioną pewnością nadzieję.

Nadzieja umiera ostatnia. W tym powiedzeniu kryje się wiele prawdy. Jako ludzie, by przetrwać najtrudniejsze chwile potrzebujemy mieć nadzieję, że jednak będzie lepiej.  Żyjemy aktualnie w dość dziwnym, dla wielu bardzo trudnym, przepełnionym niepewnością czasie. Ludzie pragną usłyszeć szczere zapewnienie, że będzie dobrze. Chcą w to wierzyć… Bo to nadzieja daje siły by przetrwać. Gdy umiera – przychodzi apatia i rozpacz…

My Polacy, poza może kilkoma przywarami, mamy też takie dobre cechy, jak na przykład to, że przez różne trudności (o ile akurat nie walczymy sami ze sobą) potrafimy przejść z pieśnią na ustach. Jeśli wierzyć Sienkiewiczowi – to pod Grunwaldem zagrzewaliśmy się do walki Bogurodzicą. A i później można zauważyć, że gdy jest źle (albo przynajmniej nie najlepiej) różni twórcy, pieśniarze, artyści tworzyli pieśni, piosenki albo po prostu protest-songi, które miały pokrzepić znękany naród.

Czesław Niemen widział, że dziwny jest ten świat. Ale jednocześnie przekonywał nas o swojej wierze, że ludzi dobrej woli jest więcej – i ten świat, nie zginie dzięki nim! Słowa wyśpiewywane przez Jacka Kaczmarskiego stały się niejako soundtrackiem przemian w latach 80-tych. Serce rosło gdy z ust wydobywało się: „a mury runą, runą, runą i pogrzebią stary świat”. Również w tym dziwnym, 2020 roku nowe życie zyskał przebój zespołu Tilt z lat 80-tych. Jak refren w mediach społecznościowych pojawia się refren utworu „Jeszcze będzie przepięknie”:

Jeszcze będzie przepięknie

Jeszcze będzie normalnie

Słowa te stały się niejako mottem wielu Polaków w okresie początków pandemii koronawirusa, gdy dotknęły nas pierwsze obostrzenia. Od wiosny hasztagi: #jeszczebędzieprzepięknie #jeszczebędzienormalnie nie tracą popularności. Mówi to co nieco o naszej naturze – staramy się pocieszać zmartwionych i sami takiego pocieszenia poszukujemy. Nie chcę tego oceniać jako dobre albo złe – tak po prostu jest. Pocieszamy się wzajemnie słowami: „Zobaczysz, jeszcze będzie lepiej!” , „Przeczekaj to, a na pewno będzie dobrze.”, „Zawsze po deszczu wychodzi słońce”. Ja sam niejednokrotnie używałem dokładnie tych zwrotów, w dobrej wierze, i z wiarą, że naprawdę jeszcze będzie lepiej… Ale właściwie – Czy jeszcze będzie lepiej?!

To pytanie jest całkiem zasadne w przededniu kolejnych obostrzeń. W czasie gdy z tęsknym rozrzewnieniem możemy spoglądać na mapy zakażeń z wiosny. W czasie kiedy ludzie tracą pracę. W czasie konfliktów światopoglądowych, które na naszych oczach przekształcają się w wojnę. W czasie nie spotykanej dotąd na tą skalę polaryzacji w niemalże każdej sferze życia. Gdzie poza Białorusią w niemal każdych wyborach głosy dzielą się na pół. W czasie gdy naprawdę nie wiemy co przyniesie jutro. W dniach gdy prawie codziennie odbieram telefon z informacją już nie tylko o tym, że ktoś jest chory czy trafił na kwarantannę, ale informujący o śmierci ludzi, których znałem. Czy jeszcze będzie lepiej?

Pismo Święte jak najbardziej wzywa nas do tego byśmy nieśli sobie nawzajem pocieszenie:

dodawajmy sobie otuchy, i to tym bardziej, im wyraźniej widać, że zbliża się ten Dzień.

(List do Hebrajczyków 10,25b )

Ale czy mamy prawo powiedzieć – jeszcze będzie lepiej. Czy możemy mieć taką pewność, wiarę ugruntowaną w Piśmie Świętym by nieść sobie nawzajem i światu pocieszenie – jeszcze będzie lepiej?!  Szukałem odpowiedzi na to pytanie w Słowie Bożym i … jestem przekonany, że TAK, JESZCZE BĘDZIE LEPIEJ. Mamy konkretne podstawy by w to wierzyć, i by dodawać tak otuchy innym! W Słowie Bożym znajdujemy piękny przykład Abrahama, ojca wiary:

Abraham, wbrew beznadziei, mając nadzieję uwierzył, aby stać się ojcem wielu narodów, zgodnie z zapowiedzią: Takie będzie twoje nasienie. I nie cofnął się w wierze, choć miał świadomość, że jego ciało, jako około stuletniego mężczyzny, jest już martwe, podobnie jak martwe jest łono Sary. Nie zwątpił on w niewierze w obietnicę Boga. Przeciwnie, wzmocniony wiarą oddał chwałę Bogu. Był przy tym w pełni przekonany, że to, co Bóg obiecał, ma moc również spełnić.

(List do Rzymian 4,18-21)

To jest dokładny przykład do naśladowania. Wbrew okolicznościom mieć wiarę, że będzie lepiej. „Wbrew nadziei żywić nadzieję” (przekład Biblii Warszawskiej), że to co Bóg obiecał, ma moc również spełnić. A On obiecuje nam w Piśmie Świętym, że gdy trwamy w społeczności z Chrystusem, gdy prowadzi nas Duch Święty – ogarnie nas pokój, który przewyższa wszelki rozum. Spójrzmy na tę obietnicę:

Przestańcie martwić się o cokolwiek, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem przedstawiajcie wasze prośby Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, będzie strzegł waszych serc i waszych myśli w Chrystusie Jezusie.

(List do Filipian 4,6-7, przekład dosłowny)

Zastanówmy się chwilę co to znaczy… Wyraźnie widzimy, że nie oznacza to, że pokój pozbawia nas rozumu! Nie jest tak, że Duch Święty pozbawia nas racjonalnego myślenia. Wspominany Abraham „nie cofnął się w wierze, choć miał świadomość, że jego ciało, jako około stuletniego mężczyzny, jest już martwe”. Wiara nie pozbawiła go rozumu. On zachował świadomość faktów i okoliczności, a mimo to – wierzył w obietnicę. Podobnie powinno być z nami. To, że wierzymy obietnicom zawartym w Piśmie Świętym nie oznacza wcale, że jesteśmy na jakimś duchowym haju. W naszej nadziei nie powinniśmy przypominać żołnierzy Wehrmachtu czy Luftwaffe, którzy przed walką zajadali się Panzerschokolade nafaszerowaną meta amfetaminą, a potem nie śpiąc kilka dni mogli walczyć nie odczuwając strachu. Oni nie rozumieli co się wokół nich dzieje. My zupełnie odwrotnie – zachowując pełną świadomość okoliczności – możemy zachować spokój i ufać Bogu:

Bóg bowiem nie dał nam Ducha lęku, lecz mocy, miłości i trzeźwego myślenia.

(2 List do Tymoteusza 1,7)

Dlatego racjonalnie, zachowując chłodny umysł możemy powiedzieć, że jeszcze będzie lepiej. To wcale nie oznacza, że nie spotkają nas złe, trudne sytuacje. Mogą nas spotkać przykre rzeczy, choroby czy utrata pracy. Jednak pokładamy ufność w Bogu wbrew temu wszystkiemu co chce naszą wiarę zniszczyć i wykraść nam pokój. I właśnie dlatego, że Bóg dał nam Ducha trzeźwego myślenia – możemy pocieszać się wzajemnie słowami „jeszcze będzie lepiej”, ale nie w bezmyślny czy bezpodstawny sposób! Lektura Pisma Świętego daje nam obietnicę, że jeszcze będzie lepiej ALE jednocześnie przekonuje nas, że po pierwsze niekoniecznie tutaj na ziemi  oraz po drugie – nie dla każdego.

1) Jeszcze będzie lepiej – ale niekoniecznie tutaj

Potrzebujemy nabrać odpowiedniej perspektywy. Ktoś słusznie zauważył, że im większy panuje dobrobyt w danym kraju, tym w kościołach mniej się głosi o niebie, a więcej o „aktualnych sprawach”. Więcej jest konferencji poświęconych finansom / szczęśliwej rodzinie / rozwojowi. Więcej się uczy na temat zarządzania pieniędzmi. Więcej jest mowy o rozwoju (Kościoła i osobistym), więcej o motywacji … a tak niewiele o tym, że to wszystko co tu możemy dotknąć – spłonie. A jeżeli czegoś możemy być pewni – to właśnie tego:

A dzień Pański nadejdzie jak złodziej; wtedy niebiosa z trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone stopnieją, ziemia i dzieła ludzkie na niej spłoną. Skoro to wszystko ma ulec zagładzie, jakimiż powinniście być wy w świętym postępowaniu i w pobożności.

(2 List Piotra 3,10-11)

Myśląc o tym, że jeszcze będzie lepiej nie nastawiajmy się na to, że koniecznie tutaj, w tej rzeczywistości jaką znamy. Być może już odbywa się sąd Boży nad światem? Nie twierdzę, że to niemożliwe, aby Bóg się kolejny raz zlitował nad ziemią, ale zwracam uwagę na to, że z Biblii wiemy co względem tego świata ostatecznie zostało postanowione! Pomyśl chwilę, czy te wszystkie zmiany klimatyczne, kończące się zasoby, katastrofy ekologiczne, pożary, wojny, niepokoje, pandemia – czy możemy wykluczyć możliwość, że może to być sąd Boży nad światem?

A jeśli tak by w istocie było – pomyśl na ile rozsądne jest angażowanie się w walkę o ratunek tego świata. Czy warto włączać się w różne wojenki polityczne czy światopoglądowe?! Jeśli te sprawy, które się dzieją są z Boga – nie jest rozsądnie angażować się w walkę z tym. W Dziejach Apostolskich opisana jest historia gdy przed Radą Najwyższą postawiono apostoła Piotra i Jana. Uczeni w Piśmie obmyślali plan jak ich zabić, a wtedy jeden z nich, faryzeusz Gamaliel dał bardzo mądrą radę:

W tym przypadku wam radzę: Zostawcie tych ludzi w spokoju. Jeśli ich zamiary i działania wynikają z pobudek czysto ludzkich, to spełzną na niczym. Jeśli jednak jest to sprawa Boża, to nie zdołacie ich zniszczyć, a przy tym może się okazać, że walczycie z Bogiem.

(Dzieje Apostolskie 5,38-39)

Nie jesteśmy powołani do toczenia wojen światopoglądowych. Nie to, że nie możemy mieć swojego zdania. Uważam, że nawet powinniśmy mieć zdanie na różne kwestie. Możemy mieć poglądy polityczne, mogą być nawet różne – bo Pan Jezus oddał swoje życie na krzyżu Golgoty zarówno za wyborców PO jak i PiS’u. Możemy nawet wyrażać swoje zdane – ale nie jesteśmy powołani do wojny. Ze smutkiem przyglądam się ludziom deklarującym wiarę w Jezusa, którzy dali się wciągnąć w nie swoją wojnę.

Jeśli jest wojna, do której jesteśmy powołani – to jest to wojna z samym sobą. Każdego dnia. By prowadzić uświęcone życie.  Ważne jest byśmy wygrywali walkę o stan naszego serca!

Najczujniej ze wszystkiego strzeż swojego serca, bo z niego tryska źródło życia!

(Przypowieści Salomona 4,23)

Jak to zrobić? Jak walczyć o nasze serce? Najlepiej na to odpowiada sam Jezus Chrystus:

Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie. Tam ani mól, ani rdza nie niszczą. Tam też złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb — tam będzie i twoje serce.

(Ewangelia Mateusza 6,19-21)

Pan Jezus uczy nas tu abyśmy oderwali nasze serce od tego świata. Ponieważ mamy pewność, że będzie lepiej w przyszłości – ale ta pewność dotyczy na pewno nieba, a niekoniecznie naszego aktualnego życia! Jezus daje nam praktyczną wskazówkę jak to zrobić:

Zacznij inwestować w swoją przyszłość. To jest do bólu proste – jeśli inwestujesz swój czas, pieniądze, myśli, siły w doczesne życie – Twoje serce tu jest przywiązane. Jeśli inwestujesz w niebie – Twoje serce jest w niebie!

Jako ilustracja tej prawdy może posłużyć nam różne podejście emigrantów ekonomicznych. Przed laty pracowałem w okresach wakacyjnych w Niemczech. Część zatrudnionych Polaków przeniosła się tam na stałe i nie planowała powrotu do kraju. Wszystko co zarobili inwestowali tam na miejscu, albo po prostu wydawali na dobrą zabawę. Zupełnie inaczej postępują ludzie, którzy co prawda opuścili swój dom wyjeżdżając za pracą, ale zostawili tam swoje serce. Znam człowieka, który przez lata pracował w Norwegii, ale wcale się tam nie urządzał. Nie poświęcał swojego wysiłku, czasu czy pieniędzy na to by było mu tam przyjemniej. A to dlatego, że starał się jak najwięcej przywieźć z powrotem do Polski gdzie budował dom z myślą o czekających go wspaniałych chwilach z żoną i dziećmi. Gdzie Ty dziś inwestujesz większość swojego czasu, myśli i wysiłków?

Jak często wzdychasz na myśl o tym, że znajdziesz się w Królestwie Bożym. Jak często pocieszasz się wizją nieba i Twojej przyszłości z Nim?  Najwyższy czas oderwać nasze serce od ziemskiej codzienności.

Możesz być bardzo pobożny i obecny na wszystkich spotkaniach w Kościele, przestrzegający najróżniejszych zasad, a jednocześnie Twoje serce może znajdować się w niewłaściwym miejscu – wciąż przy ziemskich sprawach. To jest niebezpieczne. Dokładnie taka sytuacja miała miejsce w przypadku pewnego bogatego człowieka, który przyszedł do Jezusa, z pytaniem: Co mam czynić, aby odziedziczyć życie wieczne? Gdy się okazało, że wypełnia przepisy zakonu Mojżeszowego, Jezus dotyka właśnie tej kwestii gdzie jest jego serce:

Wtedy Jezus przyjrzał mu się z miłością i powiedział: Jednego ci brak. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, po czym przyjdź i naśladuj Mnie.

(Ewangelia Marka 10,21)

Jeśli chcesz mieć pewność, że jeszcze będzie lepiej – inwestuj w przyszłość. Inwestuj w skarb w niebie.

Bogatym obecnego wieku nakazuj, aby się nie wynosili i nie pokładali nadziei w niepewnym bogactwie, lecz w Bogu, który nas obficie zaopatruje we wszystko, co przynosi radość. Niech czynią dobro, bogacą się w szlachetne czyny, będą hojni i gotowi do dzielenia się. Niech odkładają sobie skarb jako dobry fundament na przyszłość, aby się w ten sposób uchwycić prawdziwego życia.

1 List do Tymoteusza 6,17-19

Jeżeli odkładamy sobie skarb jako dobry fundament na przyszłość –– wtedy możemy mieć pewność, że jeszcze będzie lepiej! Jeśli nasze serce oderwane jest od tego świata, a myśli skierowane są na niebo WTEDY MOŻEMY ZWRÓCIĆ NASZ WZROK NA CZEKAJĄCĄ NAS ZAPŁATĘ – NA NAGRODĘ.

Chcę to wyraźnie podkreślić – gdy jest nam ciężko – ZWRÓĆMY WZROK NA NAGRODĘ!

To może wydawać się w pewnym sensie niewłaściwe. Czymś uwłaczającym naszej miłości do Jezusa Chrystusa. No bo przecież skoro kocham Jezusa to nie powinienem myśleć o tym, jakie nagrody w niebie będą mnie czekać. Przecież z Pisma Świętego wiemy, że nie chodzi o zapracowanie sobie na zbawienie. Przecież staramy się prowadzić życie godne Ewangelii nie dlatego, że oczekujemy za to jakieś zapłaty! Zastanówmy się jednak nad tym – Czy jest to czymś złym w oczach Bożych, byśmy znosząc trudy codzienności tu na świecie rozmyślali nie tylko o Nim, ale również o przyobiecanej nam nagrodzie?!

Gdy przeżywamy długą rozłąkę z kimś kogo kochamy – oczywiście w pierwszej kolejności oczekujemy spotkania i przebywania z tą osobą. Ale zastanówmy się, czy nie oczekujemy też różnych dóbr, które wiążą się z przebywaniem w obecności tej osoby? Z doświadczenia wiem, że tak jest, i nie sądzę, żeby to sprawiało przykrość tym, za którymi tęsknimy. Bynajmniej! Uważam wręcz, że jest odwrotnie, a takie oczekiwanie oczekujących nas „nagród” motywuje nas do wytrwałego czekania i przygotowań na spotkanie. Chcemy być gotowi na ten dzień, kiedy skończy się czas rozłąki! O ileż bardziej ta prawda powinna mieć zastosowanie w przypadku naszego oczekiwania na zapowiedziane spotkanie z Jezusem!

Pismo Święte uczy nas, że myśl o nagrodzie jest składową WIARY. Zatem myślenie o NAGRODZIE nie tylko nie obraża Boga! Jest wręcz odwrotnie – podoba Mu się!

Bez wiary — przeciwnie — nie można podobać się Bogu. Kto bowiem przychodzi do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i nagradza tych, którzy Go poszukują

(List do Hebrajczyków 11,6)

Nie ma nic niewłaściwego w tym by przechodząc przez trudne chwile, podejmując niełatwe decyzje, w obliczu zagrożenia i doświadczeń – skupić się na nagrodzie. Na tym, że jeszcze będzie lepiej. Takie wzorce znajdujemy w Piśmie Świętym:

Dzięki wierze Mojżesz, kiedy dorósł, nie zgodził się, by go nazywano synem córki faraona. Wolał raczej dzielić cierpienia razem z ludem Bożym niż zażywać przemijającej rozkoszy grzechu. Uznał on hańbę Chrystusową za większe bogactwo niż skarby Egiptu — kierował wzrok na zapłatę.

(List do Hebrajczyków 11,24-26)

Również apostoł Paweł, który przechodził przez wiele trudnych doświadczeń, właśnie w takich chwilach szczególnie kierował swój wzrok na zapłatę:

Aleksander, brązownik, wyrządził mi wiele złego. Pan mu odpłaci stosownie do jego czynów. Strzeż się go i ty. Bardzo ostro wystąpił on przeciwko naszym słowom. W mojej pierwszej mowie obrończej nikogo przy mnie nie było. Wszyscy mnie opuścili.

Ja bowiem jestem już złożony na ofiarę. Wybiła godzina mojego odejścia. Toczyłem piękny bój. Bieg ukończyłem. Wiarę — zachowałem. Teraz czeka na mnie wieniec sprawiedliwości, który w tym Dniu da mi Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie — da go wszystkim, którzy z utęsknieniem oczekują Jego przyjścia.

(2 list do Tymoteusza 4,14-16 i 4,6-8)

Wczytując się w Dzieje Apostolskie oraz pawłowe listy możemy zostać przytłoczeni ilością trudności, z którymi zmuszony był mierzyć się ten boży człowiek. Jestem przekonany (zresztą widać to w listach), że czasem był doświadczany ponad miarę – a mimo to zdaje się być niezniszczalny. Dlaczego? Jaka była jego tajemnica?

Czynię jedno: Zapominam o tym, co za mną, i uparcie sięgam po to, co przede mną; zdążam do celu, do nagrody, która łączy się z pochodzącym z góry Bożym powołaniem w Chrystusie Jezusie

(List do Filipian 3,13-14)

Gdyby przykład Mojżesza i Pawła nam nie wystarczał, to mamy jeszcze wzór samego Jezusa Chrystusa. Zwróć uwagę co jest o Nim napisane w liście do Hebrajczyków:

Utkwijmy wzrok w Jezusie, w Tym, który wzbudza i doskonali wiarę, i który ze względu na czekającą Go radość wycierpiał krzyż, nie zważając na hańbę, i zajął miejsce po prawej stronie tronu Boga.

(List do Hebrajczyków 12,2)

Pan Jezus wycierpiał krzyż ze względu na czekającą go później nagrodę. On wiedział, że wypełnia wolę Bożą dla swojego życia i wiedział, że znajdzie się po prawicy Ojca w niebie, gdy okaże posłuszeństwo Jego woli. Nie zmienia to faktu, że nie było to wcale łatwe, a o Jego zmaganiach w ogrodzie Getsemane dowiadujemy się z Ewangelii.

Skoro Pan Jezus (jak czytamy w liście do Hebrajczyków) wycierpiał krzyż ze względu na czekającą go radość – to i nam dzisiaj łatwiej będzie przejść różne trudności, gdy skierujemy nasz wzrok na nagrodę w niebie. Na to co nas czeka.

Dokładnie taką radę miał dla wierzących autor listu do Hebrajczyków. Choć pierwsi odbiorcy tego listu mieli dobre świadectwo początków swojej wiary, jednak na powrót zaczęli skłaniać się do judaizmu. Było tak ponieważ cieszył się prawną ochroną w cesarstwie rzymskim w odróżnieniu od chrześcijaństwa, którego wyznawcy byli prześladowani. Dlatego autor listu napomina ich:

Przypomnijcie też sobie dawniejsze lata, kiedy — już jako oświeceni — nie ulegliście mimo wielkich cierpień, czy to jako publicznie zawstydzani przez zniewagi i udręki, czy też jako stojący u boku tych, których tak traktowano. Bo przecież dzieliliście cierpienia z więźniami i z radością przyjęliście grabież swego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majątek lepszy — i trwały. Nie traćcie więc swojej odważnej ufności, która niesie z sobą wielką nagrodę. Potrzeba wam wytrwałości, abyście — po wypełnieniu woli Boga — dostąpili spełnienia obietnicy. Bo jeszcze tylko chwila, a przyjdzie Ten, który nadchodzi, i nie będzie zwlekał.

(List do Hebrajczyków 10,32-37)

Niestety, ale tak jest i dziś, że w obliczu prześladowań, trudności, wszędobylskiego zła – serce truchleje, a wiara słabnie. Pojawiają się wątpliwości i pokusy by odpuścić. Choć to smutne, nie może nas to dziwić, bo zapowiedział to Jezus mówiąc o czasach ostatecznych:

Z powodu szerzącego się bezprawia miłość wielu oziębnie. Lecz ten, kto wytrwa do końca, zostanie ocalony.

(Ewangelia Mateusza 24,12-13)

Tak się dziś dzieje i to być może na największą skalę w dotychczasowej historii. Ratunkiem dla nas jest oderwanie serca od tego co nas otacza i zwrócenie wzroku na czekającą nas zapłatę.

2) Jeszcze będzie lepiej – ale nie dla wszystkich

Czeka nas wspaniała przyszłość. Naprawdę jeszcze będzie lepiej. Czekają nas rzeczy wspanialsze niż wszystko co doświadczyliśmy lub nawet sobie możemy wyobrazić jako źródło błogości!

Tymczasem, jak napisano: Czego oko nie zdołało ujrzeć, a ucho usłyszeć, i co ludziom nawet na myśl nie przyszło, to Bóg przygotował tym, którzy Go kochają.

(1 List do Koryntian 2,9)

Dziś możemy to powiedzieć z pełnym przekonaniem (na podstawie Pisma Świętego), że jeszcze będzie lepiej… ale nie dla każdego. Ponieważ obietnica ta jest zarezerwowana dla tych, którzy Go kochają. Są tylko dwie opcje – dwie drogi, o których uczył nas Jezus:

Wchodźcie przez ciasną bramę, gdyż przestronna jest brama i szeroka droga, która prowadzi do zguby, i wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Natomiast ciasna jest brama oraz wąska droga, która prowadzi do życia — i niewielu tych, którzy ją znajdują.

(Ewangelia Mateusza 7,13-14)

To, że wielu ludzi nie ma tej świadomości nie zmienia faktu, że taka jest prawda. Są dwie możliwości. I każdy stanie przed Nim na końcu obranej za życia drogi:

Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy odebrał zapłatę za to, czego dokonał w ziemskim życiu — dobrego czy złego.

(2 list do Koryntian 5,10)

Naszą rolą w pierwszej kolejności jest dbanie o nasze serce. Tą walkę toczymy każdego dnia! Każdego dnia podejmujmy walkę, by odrywać się od tego świata, a skupiać nasze myśli na tym co przed nami. Nie zmienimy tego świata – bo wyrok na ten świat został wydany przez samego Boga:

Niech niesprawiedliwy dopuszcza się bezprawia. Niech sobie niegodziwy żyje niegodziwie. Lecz sprawiedliwy niech trwa przy sprawiedliwości, a święty niech się wciąż daje uświęcać. Oto przychodzę wkrótce. Moja zapłata jest ze Mną. Oddam każdemu zgodnie z jego czynem.

(Objawienie Jana 22,11-12)

Cóż nam pozostaje zrobić z tym wszystkim? Po pierwsze cieszmy się perspektywą tego, że jeszcze jednak będzie lepiej. Ale zachowajmy w tym trzeźwe myślenie. Będzie lepiej, ale niekoniecznie tutaj i niestety nie dla każdego.

Dlatego, jeśli nie masz pewności czy ta obietnica dotyczy Ciebie – podejmij decyzję, że zawalczysz o swoje serce, aby oderwać je od tego świata i skupić się na nagrodzie w niebie. Proces odrywania zazwyczaj nie jest łatwy i przyjemny – ale warto. Najskuteczniej możemy to zrobić, gdy inwestujemy nasz czas, wysiłki, myśli i środki w gromadzenie skarbu nie tu na ziemi, ale zakładanie fundamentu na przyszłość w niebie!

low angle sepia view of a road sign saying happy days ahead

O jak dobra jest to perspektywa. Zwróćmy swój wzrok na zapłatę – i wtedy zupełnie szczerze, możemy wzajemnie nieść sobie otuchę – jeszcze będzie lepiej. W ten sposób – zwracając swój wzrok na chwalebną przyszłość w niebie – możemy umacniać się we wierze niezależnie od tego co dzieje się w świecie. W obliczu mnożącego się bezprawia – nasza miłość wcale nie musi oziębnąć.

Jestem jednak przekonany, że ta dobra nowina jest jednocześnie zadaniem dla tych, których dotyczy. Jeśli masz pewność, że jeszcze będzie lepiej i znajdujesz tę otuchę w Słowie Bożym – niech zobaczą to ci, którzy nie mają nadziei! Niech ludzie, którzy zamartwiają się tym co przyniesie jutro, zobaczą w Tobie pokój, który przewyższa wszelki rozum. Niech zobaczą, że nie tylko znasz słowa Jezusa – ale że według nich żyjesz:

Przestańcie martwić się o życie, o to, co zjeść lub wypić; a także o ciało, o to, w co się ubrać. Bo czy życie nie jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż okrycie? Zwróćcie uwagę na ptaki. Nie sieją one i nie żną, nie zbierają też do spichlerzów, a wasz Ojciec w niebie żywi je. Czy wy nie jesteście dużo ważniejsi niż one? Kto z was, pomimo ciągłej troski, może swoje życie wydłużyć choćby o godzinę? A co do ubrania, dlaczego się martwicie? Zwróćcie uwagę, jak rosną polne kwiaty. Nie trudzą się, nie przędą, a mówię wam: Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był w stanie swym strojem dorównać jednemu z nich. Więc jeśli trawę polną, która dziś jest, a jutro znajdzie się w piecu, Bóg tak przyozdabia, czy nie tym bardziej zadba o was, o ludzie małej wiary? Dlatego nie martwcie się i nie zastanawiajcie: Co będziemy jeść? Co będziemy pić? W co się ubierzemy? O to wszystko kłopoczą się narody. Wasz Ojciec w niebie wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości, a to wszystko będzie wam dodane. Nie martwcie się więc o jutro, gdyż jutro zatroszczy się o siebie. Dzień dzisiejszy ma dość własnych kłopotów.

(Ewangelia Mateusza 6,25-34)

Zadaniem ludzi wierzących nie jest dziś przypominanie sobie tych słów! Zadaniem naśladowców Jezusa jest życie tymi słowami oraz przekazywanie ich tym, którzy są pełni trwogi o dzień jutrzejszy!

Dlatego w miejsce Chrystusa głosimy poselstwo jakby samego Boga, który przez nas kieruje do ludzi wezwanie. W miejsce Chrystusa błagamy: Pojednajcie się z Bogiem.  

(2 list do Koryntian 5,20)

To jest coś co ludzie bez wiary powinni zobaczyć w naszym życiu, aby również zapragnęli przyjść do Chrystusa. Nadzieję, że On się zatroszczy. Pewność, że on czuwa. Wiarę, która sprawia, że nie ma w nas lęku.

Wszelkie sprawy wśród pogan prowadźcie w sposób szlachetny, tak by ci, którzy pomawiają was jako złoczyńców, przyglądając się pięknu waszych czynów, mogli uwielbić Boga, gdy przyjdzie dzień nawiedzenia.

(1 list Piotra 2,12)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: