Głos wołającego na spalonej ziemi / „Czarne lato. Australia płonie”, Szymon Drobniak [ 86 | 2022 ]

atypowa ocena: 6/10

Nietypowo rozpocznę od fragmentu z książki:

„W styczniu  2020 roku,  jeszcze  długo  przed  zniknięciem  ostatnich  dymiących  plam  lasu  i buszu,  australijski  rząd  ogłosił,  że  pożary  będą  kosztować  ten  kraj  przynajmniej  sto  miliardów  dolarów.  Sto  miliardów  w pracy  strażaków,  w zniszczonych  budynkach,  w spalonym  drewnie,  które  można  by  sprzedać.  Ciekawe,  na  ile  wyceniliby  każde  indywidualne  życie  dotknięte  ogniem,  niezależnie  od  jego  taksonomicznej  przynależności.
Na  to  niestety  nie  starczyło  już  miejsca  w tabelach  i na  pnących  się  stromo  w górę  wykresach.”

Nie jest łatwo ocenić mi ten reportaż. Muszę przyznać, że w kilku miejscach mocno mnie irytował, ponieważ bardziej przypominał autobiografię autora, niż próbą opisu (i zrozumienia przyczyn) potężnych pożarów, które nawiedziły Australię na przełomie 2019 i 2020 roku. Nie mogę się jednak przyłączyć do chóru krytyki, która w Internecie wytknęła już wszelkie mankamenty tej pozycji, łącznie z (naprawdę czytałem taką recenzję!) okładką, na której są – o zgrozo! – lamy, a wszyscy wiemy, że bardziej odpowiednie byłyby misie koala!

Wiele zależy od naszego nastawienia. Jeśli wybaczymy Szymonowi Drobniakowi to, że zatytułował książkę „Czarne lato. Australia płonie”, a następnie snuje swoją narrację pisząc o Covidzie, podróżowaniu, śladzie węglowym, kwarantannie i marnowaniu energii – możemy wiele skorzystać z tej lektury. Sam zresztą zaznacza we wstępie, że nie jest to typowy reportaż o liniowej fabule. Nie przedstawia tylko suchych faktów, które znajdziemy w Internecie. On dosłownie snuje opowieść, w której znajdziemy po trosze wszystkiego – konkretnych danych, wspomnień, fabularyzowanych wywiadów ale również najzwyczajniejszych narzekań i zupełnie niezwyczajnych legend.

„Nie  próbujcie  czytać  Czarnego  lata, poszukując  jakiejś  linearnej  fabuły.  Każdy  rozdział  to  część  większej  układanki –  ale  też  kawałek  mający  własne  życie.  Możecie  więc  skakać  między  nimi  do  woli,  nie  stracicie  przez  to  żadnego  ukrytego  wątku –  nie  ma  go  tutaj.  Potraktujcie  te  wszystkie  historie  jak  odblaski  majaczące  na  powierzchni  tej  kryształowej  kuli.  Strzępy  waszego  własnego  losu.”

Czytaj dalej „Głos wołającego na spalonej ziemi / „Czarne lato. Australia płonie”, Szymon Drobniak [ 86 | 2022 ]”

Bezmatek, Mira Marcinów [ 42 | 2021 ]

atypowa ocena: 6/10

„Bezmatek” to bez dwóch zdań książka wyjątkowa. Zdecydowanie nie należy do tych, które po prostu są. To książka, która dała Mirze Marcinów w 2020 roku Paszport Polityki oraz wiele nominacji do innych nagród. Budzi emocje i dzieli ludzi. Jedni uważają „Bezmatek” za arcydzieło. Drudzy uważają książkę Miry za niewiele wnoszący do tematu bełkot. Część książkowych influencerów na Instagramie jest w tym sporze zagubiona, więc po prostu wrzuca ładnie skomponowane zdjęcie książki (na jesień 2021 obligatoryjnie musi w kadrze znaleźć się biała dynia) bo jest to lektura w ostatnim czasie modna.

Zatem czy „Bezmatek” to arcydzieło czy bełkot? Hit czy kit? Nie będę tego rozstrzygał, bo jaka jest prawda o tej książce decyduje każdy czytelnik. Dobrze by ten, który się zachwyca, nie zarzucał drugiemu, że nie rozumie („bo mężczyzna nie może zrozumieć tego co jest między córką a matką”). Ten drugi natomiast, nawet jeśli rozumie i wciąż się nie zachwyca, powinien przyjąć, że dla kogoś proza Miry Marcinów jest ubraniem w słowa obaw, smutków i emocji tego pierwszego. Już sam fakt, że książka ta antagonizuje odbiorców jest niewątpliwym sukcesem autorki. Czyż może być coś lepszego dla pisarza niż świadomość, że złożone przez niego litery budzą w ludziach emocje na tyle silne, że chcą się nimi dzielić, a nawet o nie spierać?

Czytaj dalej „Bezmatek, Mira Marcinów [ 42 | 2021 ]”

Amerykańskie lato. Depesze z ulic Chicago, Alex Kotlowitz [ 38 | 2021 ]

atypowa ocena: 9/10

Nie mogę otrząsnąć się po tym reportażu i tak zwyczajnie wrócić do rzeczywistości. Mocno we mnie siedzi i myślę, że nie prędko mnie opuści. I dobrze. Tak powinno być…

Zapraszam was do spędzenia lata 2013 roku w Chicago. Ten rok nie różni się niczym szczególnym od pozostałych. Po prostu w tym roku dziennikarz Alex Kotlowitz postanowił opisać co się dzieje nocami na ulicach tego wielkiego miasta. Trwa regularna wojna. Od lat zabijają się w niej członkowie gangów. O ironio 2013 rok należy do jednych z najspokojniejszych w ostatnim czasie, a i tak od kul w przeciągu 3 miesięcy zginęły 172 osoby, a ponad 1000 zostało rannych. To co dzieje się na ulicach Chicago jest niewyobrażalne, ale okazuje się, że za sprawą Alexa okazało się opisywalne.

Nie ma tu wielu statystyk czy też analiz. Te znajdziemy w oficjalnych raportach policji oraz każdego ranka na Twitterze. Ta książka nie jest o liczbach. Jest o tych, którzy się za nimi kryją. Każda ofiara to łzy, ból, frustracja, zwątpienie, krzywda i krzyk wielu innych osób. To pragnienie zemsty, to palący gniew, to paraliżujący strach, to odnalezienie Boga lub czasem utrata wiary. Alex Kotlowitz poświęcił kilka lat na setki rozmów i rzetelną pracę reporterską, by szczerze opisać kilkanaście historii, które rozegrały się tamtego lata. Nie znałem tego autora wcześniej, ale po lekturze Amerykańskiego lata nie wątpię, że zasłużył na wszystkie zdobyte w swojej karierze nagrody. Wykonał tytaniczną i obciążającą psychikę pracę, ale przede wszystkim narysował szczere portrety ofiar oraz morderców. W Chicago zresztą często zaciera się granica kto jest kim – role te szybko się zmieniają za sprawą błędnej spirali zemsty i nienawiści. Przemoc na ulicach (bezpośrednio lub pośrednio) dotknęła dziesiątki tysięcy mieszkańców biednych kwartałów tego potężnego miasta.

Czytaj dalej „Amerykańskie lato. Depesze z ulic Chicago, Alex Kotlowitz [ 38 | 2021 ]”