Analiza z nurtu “pokochaj siebie” / “Bajka prawdę Ci powie… o Tobie”, Jorge Bucay [ 149 | 2022 ]

atypowa ocena: 4/10

„Bajek nie powinno używać się tylko do usypiania dzieci, lecz także do budzenia dorosłych.”

Bardzo byłem ciekawy tej książki i długo wyczekiwałem przesyłki z wydawnictwa. Dlatego gdy tylko ją otrzymałem, powędrowała na sam szczyt stosu „do przeczytania” i nie zwlekałem z rozpoczęciem lektury.

Pierwsze wrażenia były świetne. Jasna koncepcja autora i przejrzysta struktura każdego rozdziału – są to dwie kwestie, które wysoce cenię w tego typu publikacjach. Wybór bajek jest oczywiście subiektywny, ale Jorge Bucay jasno to deklaruje i tłumaczy z czego wynika taki dobór tytułów.

W każdym rozdziale poznajemy tło powstania danej bajki, następnie autor streszcza jej treść, podaje oczywisty morał, a potem… rozpoczyna się „jazda bez trzymanki”. W części określonej jako nowa interpretacja, Jorge Bucay będący nie tylko pisarzem, ale również psychoanalitykiem, proponuje współczesne spojrzenie na klasyczne opowieści. I niestety im dalej w las, tym bardziej naciągane są jego wnioski, które można podsumować stwierdzeniem – każda historia uczy nas tego, aby bardziej kochać siebie. Czy jednak tak jest w istocie? 

WSTĘP NAJLEPSZĄ CZĘŚCIĄ KSIĄŻKI

Autorowi należy się wielki ukłon za merytoryczny wstęp do książki. Można powiedzieć, że ma on momentami charakter wręcz akademicki, ale napisany językiem popularnonaukowym. Jorge Bucay tłumaczy rolę bajek nie tylko w kształtowaniu ludzi, ale pisze również o tym jak kultura wyraża się w tekście owych opowieści. Część z nich jest nośnikiem pradawnych wręcz prawd, które były przekazywane w formie ustnej na długo zanim upowszechniła się zdolność posługiwania słowem pisanym. 

Warto zdać sobie sprawę z faktu, że wiele bajek jest znanych w podobnej formie na całym świecie i mają wielką siłę kształtowania poglądów, chociażby moralnych. Kto nie zna historii o wydłużającym się od kłamstwa nosie? Czy jednak faktycznie znamy tę bajkę?

„Gdyby zapytać dorosłych z całego świata, czy wiedzą, kim jest Pinokio, zapewne jakieś osiemdziesiąt pięć procent z nich odpowiedziałoby twierdząco i mieliby na myśli pajacyka stworzonego przez Collodiego, którego nos wydłużał się przy każdym wypowiedzianym kłamstwie, oraz jego przemianę w chłopca. A gdyby potem zapytano ich, czy znają książkę, również by przytaknęli, mówiąc, że przeczytali ją „w dzieciństwie”. Co ciekawe, wszyscy sądzą, że mówią prawdę, choć ich odpowiedź jest całkiem fałszywa. (Jak się wkrótce przekonamy, Pinokio to powieść licząca przeszło czterysta stron i pomijając nieliczne wypadki, nikt jej nie przeczytał… a przynajmniej nie „w dzieciństwie”).”

W POSZUKIWANIU SENSU ŻYCIA

Autor tej książki z wykształcenia jest lekarzem psychiatrą. Nie trzeba jednak nawet posiadać takiego backgroundu by zdiagnozować z czym boryka się dzisiejszy świat. Coraz więcej ludzi nie widzi po prostu sensu „tego wszystkiego”. Okazuje się, że liczby z roku na rok są coraz gorsze:

„Zgodnie z najnowszymi badaniami jedna trzecia osób zgłaszających się po pomoc do terapeuty czyni to, ponieważ nie widzi sensu w swoim życiu.”

Przerażające. Wsiądź do autobusu i wyobraź sobie, że co trzecia osoba boryka się z bezsensem. Trudno tu nawet mówić o życiu, jest to raczej smutna egzystencja. Jorge Bucay jako lekarz, który zajmuje się ludzką psyche, wie jak ważne jest odnalezienie głębszego sensu w podejmowaniu wyzwań codzienności. Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia. Jednak jeśli brak nam sensu, to na co tu mieć jeszcze nadzieję?

„Viktor Frankl, twórca logoterapii, jako pierwszy zwrócił uwagę terapeutów na wagę znalezienia sensu w życiu. Ze względu na żydowskie pochodzenie podczas II wojny światowej Frankl został przez nazistów uwięziony w obozie koncentracyjnym. Tam, w obozie zagłady, wiedeński lekarz zaobserwował, że przeżyli niemal wyłącznie ci spośród współwięźniów, którzy w ten czy inny sposób zdołali nadać jakiś sens swojej nędznej i bardzo ograniczonej jenieckiej egzystencji.”

Okazuje się, że z pomocą mogą przyjść tutaj bajki. To teksty kultury, które skrywają w sobie zakodowane, głębsze treści. Często nieuchwytne na pierwszy rzut oka, a jednak pomagające odnaleźć sens trudnych doświadczeń. Brzydkie kaczątko, Kopciuszek, słonik Dumbo – im wszystkim nie było łatwo, i możemy utożsamić się z tymi bohaterami, mierząc się z trudnościami w naszym życiu. Koniec tych opowieści może pomóc nam żywić też nadzieję, na to, że trudne „dzisiaj” zaowocuje lepszym „jutrem”.

CZY  JORGE BUCAY MÓWI PRAWDĘ O TOBIE?

Mam mieszane uczucia względem książki Jorge Bucaya. W tej części gdzie trzyma się faktów i przedstawia tło powstania poszczególnych bajek – wiele mi ta lektura dała. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że poszerzyła moje horyzonty i wiele się z niej dowiedziałem, choćby o zatrważającej genezie powstania bajki o słoniku Dumbo – historia tak zatrważająca, że nigdy o niej nie zapomnę.

Jednak w części gdzie autor zabiera się za kreatywną interpretację, nie podoba mi się to, że wszystkie bajki interpretuje niejako „na jedno kopyto”. Dość szybko możemy się zorientować jakie ma poglądy i bezkompromisowo wyciąga podobne wnioski ze wszystkich historii, nie wystrzegając się w tym pewnych uproszczeń, a nawet spłaszczenia tekstów, które bierze na warsztat. 

Jorge Bucay w każdej bajce widzi przede wszystkim potrzebę pokochania samego siebie, a jest to nurt, z którym jest mi nie po drodze. Nie uważam oczywiście, żeby zdrowe poczucie własnej wartości było czymś złym – jednak doszukiwanie się takiego morału w każdej z przytoczonych bajek było dla mnie szyte zbyt grubymi nićmi. Nie wydaje mi się, żeby z historii Kopciuszka należało wyciągać taki morał:

„Korzystając z kreatywnego spojrzenia mojej koleżanki, której interpretacja akcentuje wątek płci, chciałbym spojrzeć na rzecz nieco szerzej i zaproponować ci, byś ujrzał w tym pantofelku, który nie znika, szacunek dla samego siebie. Dotyczy to wszystkich, kobiet i mężczyzn, narodów i społeczeństw. Bo odkrycie, że jesteśmy wartościowi, pożądani, kochani i potrzebni, zawsze pozostawia w nas trwały ślad.”

Tego typu prawdami nasączona jest cała książka. Jeśli potrzebujecie więcej autoafirmacji – prawdopodobnie z radością przyjmiecie kreatywne interpretacje Jorge Bucaya. Ja jednak nie czułem, że mówi on prawdę o mnie:

„Przed każdym z nas stoi zatem zadanie odkrycia własnej wartości, siły i urody, zaakceptowanie swojej wyjątkowości, przyznanie — bez krygowania się i poprawek — że wszyscy bez wyjątku jesteśmy dziełami sztuki. A potem wokół tej osi winniśmy puścić w ruch nasze najpiękniejsze, najmocniejsze i najatrakcyjniejsze cechy. Nawet banalizując temat i sprowadzając go do wyglądu fizycznego, widzimy, że osoby, które najlepiej umieją się malować, stroić czy — jak to się teraz mówi — „kreować się”, nie uciekają się do tych zabiegów, by udawać kogoś, kim nie są, lub ukryć to, co wydaje im się mało estetyczne, lecz, przeciwnie, ze zręcznością i inteligencją próbują uwidocznić urodę, o której istnieniu są przekonane.”

O TYM JAK AUTOR POSZEDŁ TAK DALEKO, ŻE AŻ SIĘ POGUBIŁ

O tym by bardziej pokochać siebie, i szanować się, i rozwijać swój egoizm – czytam zazwyczaj z przymrużeniem oka. Nie chcę tego oceniać, bo może faktycznie wielu ludzi ma z tym problem i potrzebują takich mądrości jakie oferuje Jorge Bucay. 

Znacznie gorzej robi się w tej części książki, gdzie autor zabiera się za kreatywną interpretację „mitu” o Adamie i Ewie. Już sam fakt włożenia biblijnej historii między bajki jest dość kontrowersyjny, ale jestem w stanie to przełknąć. Jorge Bucay traktuje Biblię jako tekst kultury, który ma realny wpływ na kształtowanie ludzi. Odmawia mu jednak wymiaru pozaziemskiego:

„Kolejną kwestią jest sprawa autorstwa. W odniesieniu do tego punktu należy zaznaczyć od razu, że niewątpliwie wszystkie historie (jednego i drugiego rodzaju) zostały spisane ręką człowieka; nawet jeśli mimo wszystko chcielibyśmy argumentować, że historie biblijne powstały z bożej inspiracji, nikt i tak nie mógłby zaprzeczyć, że być może (co mówię z całym szacunkiem) ta sama inspiracja kierowała ręką Perraulta, Andersena czy braci Grimm.”

Właśnie dlatego, że autora tej części Pisma Świętego stawia na równi z Andersenem i innymi autorami bajek, pozwala sobie na bardzo swobodne podejście do historii Adama i Ewy. W swojej kreatywnej interpretacji idzie jednak tym razem tak daleko, że nie mogę pozbyć się wrażenia, iż zwyczajnie się tu pogubił. 

Ten rozdział książki podkopał moje zaufanie do autora, nie dlatego, że ma inne poglądy od moich. Problemem jest dla mnie pewna nieuczciwość (albo nieznajomość interpretowanej historii), której się dopuszcza Jorge Bucay. Wygląda na to, że zrobił z tym fragmentem Biblii to, co jest pierwszą zbrodnią egzegezy – z góry przyjął pewien pogląd, do którego dobrał następnie pasujące mu wersety, wyrywając je z kontekstu, a inne ignorując. Rzetelność pracy z tekstem polega jednak na tym, że staramy się podchodzić do niego bez naszych założeń. Oczywiście możecie ocenić to sami, jednak ja ze zgrozą czytałem kreatywną interpretację historii Adama i Ewy jaką proponuje Jorge Bucay:

„Myśl o życiu w świecie, w którym nie ma żadnej sprawiedliwości, nawet ze strony Szefa, jest naprawdę bardzo trudna do zniesienia… Nie może tak być… Pójdźmy nieco dalej. Jeśli Bóg nie chciał, by człowiek jadł z drzewa dobrego i złego, po co je tam umieścił? Czy to kolejny akt sadyzmu? Sadzę drzewo specjalnie po to, żebyś z niego nie jadł, a jakby tego było mało, ozdabiam je jeszcze girlandami i kolorowymi lampkami! Sadzę je na samym środku, nie tylko po to, by łatwo odróżniać je od innych drzew, ale również dlatego, byś stale się na nie natykał. Po co umieszczać pokusę tak blisko? Po co tyle starań, by Adam codziennie przypominał sobie, kiedy je z drzewa życia, że z tego drugiego drzewa, dobrego i złego, jeść mu nie wolno? Nie zapominajmy przy tym, że Bóg — wszechmocny i wszechwiedzący — musiał doskonale wiedzieć, co się stanie… A może wcale nie wiedział? Tej hipotezy także nie da się utrzymać.”
(…)
„W ogrodzie Eden były dwa drzewa: „drzewo życia” i „drzewo dobrego i złego”. To ostatnie, zakazane, dawało umiejętność odróżnienia dobra od zła. Pytam zatem: Jeśli Adam i Ewa nie zjedli jego owocu, skąd mogli wiedzieć, że nieposłuszeństwo jest złe? Jak człowiek może wybierać między dobrem i złem, jeśli nie wie nic ani o jednym, ani o drugim? Z tej perspektywy, którą odrzucam od razu, Szef okazuje się nie tylko perwersyjnym sadystą, lecz także podręcznikowym przykładem zinstytucjonalizowanej niesprawiedliwości, odmawiającej swoim ofiarom elementarnego prawa do obrony.”
(…)
„Ten Bóg, którego tu proponuję, a który wydaje mi się bardziej sensowny, sprawiedliwszy i bardziej zrozumiały, nie kara nieposłuszeństwa jako takiego — jak wydawało nam się dotychczas i jak przyzwyczajeni jesteśmy myśleć — lecz brak wzięcia odpowiedzialności za swoją decyzję, by nie posłuchać nakazu…”

WERDYKT

Zupełnie szczerze – w przypadku tej pozycji im dalej w las, tym więcej drzew. Po wstępie miałem jak najlepsze odczucia i doceniam autora za przejrzystą strukturę książki. Jednak muszę podkreśli, że w swoich interpretacjach jest bardzo tendencyjny i przez to jednowymiarowy. To książka ewidentnie wpisująca się w nurt „pokochaj siebie”. 

Kolejne kreatywne interpretacje w pewnym momencie zaczęły mnie mdlić. Natomiast moment, w którym autor otwarcie pisze o tym, że „proponuje Boga, który wydaje się mu być bardziej sensowny” to dla mnie odrobinę zbyt wiele. 

Dlatego choć początkowo chciałem Wam polecić tę pozycję, koniec końców uważam, że jest dość przeciętna. 

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: