Pan Bóg nie ma wnuków – moja droga do Pana

Ktoś mądrze kiedyś stwierdził, że „Pan Bóg nie ma wnuków”. Dzieci wychowane w rodzinach ludzi wierzących potrzebują samodzielnie podjąć świadomą decyzję, że oddają swoje życie Jezusowi. Dopiero wtedy człowiek staje się dzieckiem Bożym, nawet jeżeli od dzieciństwa „był w Kościele”. Taka jest moja droga. Dziś wiem, że to łaska, iż przyszedłem na świat w rodzinie pastorskiej, ale potrzebowałem czasu aby to zrozumieć.

OD KOŁYSKI W KAPLICY

Praktycznie od urodzenia uczestniczyłem w nabożeństwach. Kaplica znajdowała się na parterze budynku, w którym mieszkaliśmy, więc już będąc niemowlakiem, spałem podczas spotkań zboru w wózku. Myślę, że można by policzyć na palcach jednej ręki ile niedzielnych nabożeństw opuściłem od urodzenia po dzień dzisiejszy. Nie była to kwestia mojego wyboru. Nie był to temat do dyskusji. Zupełnie naturalnym było, że jeśli odbywa się jakieś spotkanie w zborze, nie tylko w niedzielę, powinienem na nim być.

Dziś widzę w tym mądrość moich rodziców. Nawet jeśli mało rozumiałem z samych nabożeństw, to jednak wpoiło to we mnie przekonanie, że zgromadzenia wierzących są istotne. To one nadawały rytm życiu rodzinnemu i choć zdarzało mi się (a jakże!) na nich niemiłosiernie nudzić, to jednak Słowo, które słyszałem, kształtowało moje postrzeganie świata od najmłodszych lat.

Zwłaszcza wieczorne nabożeństwa w środku tygodnia bywały dla mnie nudne. Uczestniczyło w nich znacznie mniej moich rówieśników, więc ograniczało to opcje zabaw. Najczęściej rysowałem w trakcie wykładów żołnierzy składających się z kilku kresek i prowadziłem wielkie bitwy na kartce A4. Miałem dokładnie policzone z ilu szybek składają się okna w kaplicy, wszystkie żarówki w kinkietach, a także prowadziłem rozbudowaną statystykę ilu wiernych się zgromadziło w kaplicy, biorąc pod uwagę nie tylko płeć i wiek, ale nawet strój. Czasem wyobrażałem sobie co by się stało gdyby nagle spadł żyrandol. Mimo tych mało duchowych refleksji, wiem, że moje młode serce nie pozostawało obojętne na Słowo, czy to głoszone z kazalnicy czy też śpiewane przez całe zgromadzenie.

Czytaj dalej „Pan Bóg nie ma wnuków – moja droga do Pana”

Gdy czas nie leczy ran  / „Czerwona woda”, Jurica Pavicić [ 197 / 2025 ]

atypowa ocena: 9/10

Mija tydzień od kiedy skończyłem lekturę „Czerwonej wody”, a ona wciąż we mnie pracuje. Już sam ten fakt jest swoistą recenzją tego nieoczywistego, chorwackiego kryminału. Kropla po kropli drąży moje myśli. Bohaterowie, których spotkałem na zadrukowanych kartkach papieru ożyli we mnie. Ich losy nie chcą stać się mi obojętnymi. Ich decyzje niepokoją. Ich ból odkłada się gdzieś w zmarszczkach mojej duszy.

Mija tydzień od kiedy odłożyłem książkę na półkę, a moja ocena tej książki rośnie. To jedna z tych lektur, które zostawiają w nas ślad.

Czytaj dalej „Gdy czas nie leczy ran  / „Czerwona woda”, Jurica Pavicić [ 197 / 2025 ]”

Chopin opowiedziany na nowo  / „Chopin. Biografia. Tom 1: Warszawa–Paryż, 1810–1838”, Alan Walker [ 196 / 2025 ]

atypowa ocena: 9/10

Trudno o lepszy moment na lekturę tej książki – w ostatnich tygodniach cały muzyczny świat ponownie żył emocjami Konkursu Chopinowskiego w Warszawie, który co pięć lat przyciąga tłumy melomanów i pianistów z najdalszych zakątków globu. To wydarzenie przypomina nam, że Fryderyk Chopin to nie tylko symbol polskości, ale też postać o prawdziwie uniwersalnym znaczeniu – artysta, którego muzyka wciąż porusza serca, a którego życie, pełne pasji, melancholii i geniuszu, domaga się opowiedzenia na nowo.
I właśnie temu wyzwaniu sprostał Alan Walker, brytyjsko-kanadyjski muzykolog i biograf, znany z monumentalnych opracowań życia Franza Liszta, Roberta Schumanna i Johanna Sebastiana Bacha. Jego trzytomowa biografia Liszta uchodzi za jedną z najlepszych w historii muzycznej literatury. Teraz Walker poświęcił swój kunszt i ogromną wiedzę Chopinowi – i efekt jest imponujący. Warto dodać, że ten dojrzały już autor (urodzony w 1930!) ukończył biografię Fryderyka Chopina w wieku 88 lat.

OD MAZOWIECKICH POLONEZÓW PO SALONY PARYŻA

Tom pierwszy tej dwutomowej biografii obejmuje lata 1810–1838, czyli okres od narodzin Chopina w Żelazowej Woli po jego paryski debiut i rozkwit kariery. Alan Walker drobiazgowo rekonstruuje tło rodzinne, atmosferę domu w Warszawie i pierwsze muzyczne fascynacje młodego Fryderyka.

Już tu widać, że mamy do czynienia z dzieckiem o geniuszu niemal nadprzyrodzonym – obdarzonym absolutnym słuchem, wrażliwością i niebywałą intuicją muzyczną. Autor nie tylko opisuje fakty, ale buduje pełnokrwisty portret młodego artysty, pokazując, jak dojrzewał w kontekście historycznym i kulturowym epoki Królestwa Polskiego. Opisuje jak formowały się jego inspiracje i jak kształtowały relacje z rodziną, nauczycielami i przyjaciółmi.

Czytaj dalej „Chopin opowiedziany na nowo  / „Chopin. Biografia. Tom 1: Warszawa–Paryż, 1810–1838”, Alan Walker [ 196 / 2025 ]”

Czy można tak po prostu się rozpłynąć?  / „Córka”, T.M. Logan [195 / 2025]

atypowa ocena: 7/10

Po przerwie trwającej ponad dwa lata wróciłem do twórczości T.M. Logana. Wcześniej recenzowałem dwa jego kryminały, które ukazały się nakładem Bukowego Lasu: „Zaufaj mi” (grudzień 2022) oraz debiutanckie „Kłamstwa” (październik 2023). W obu przypadkach zostawiły we mnie mieszane odczucia. Choć pomysły były ciekawa, to realizacja miejscami niedopracowana. Tym razem sięgnąłem po jego najnowszy kryminał „Córka” i jestem przyjemnie zaskoczony. To solidna pozycja, lepsza od poprzednich, taka, na którą miałem właśnie ochotę. Logan pokazuje, że potrafi utrzymać szybkie tempo i napięcie. „Córkę” naszpikował odpowiednimi cliff-hangerami, a pojawiający się (spodziewany pod koniec) zwrot akcji, naprawdę mnie zaskoczył. To wszystko na plus! Autor się zdecydowanie rozwija.

CÓRKA, KTÓRA SIĘ ROZPŁYNĘŁA

Już od pierwszych stron narracja wciąga, co jest kluczowe dla dobrego thrillera. Lauren przyjeżdża, by odebrać córkę Evie po pierwszym semestrze studiów. W akademiku drzwi otwiera ktoś obcy – i w tym momencie czytelnik wie, że coś jest nie-tak. Tytułowa córka po prostu się rozpłynęła. T.M. Logan dobrze konstruuje akcję. Nie od razu wszystko wyjaśnia, pozostawia pytania, pozwala aby niepokój narastał.

Czytaj dalej „Czy można tak po prostu się rozpłynąć?  / „Córka”, T.M. Logan [195 / 2025]”

Podróż do sedna życia, nim nastąpi zapomnienie / „Cały ten błękit”, Melissa Da Costa [ 194 / 2025 ]

atypowa ocena: 9/10

„Mieli szczęście. On ma szczęście, że jest tu dziś wieczorem, pośrodku ruin kamiennego szałasu. Ma szczęście, że odbywa tę podróż. Ma poniekąd szczęście, że wie, że wkrótce umrze. W przeciwnym razie nigdy nie zdecydowałby się na wyjazd, na podróż do wnętrza siebie, żeby zobaczyć wszystko inaczej.
Nigdy wcześniej  nie doświadczył takiego poczucia spełnienia i wdzięczności wobec Wszechświata. Owszem, umrze, ale jest tu dziś wieczorem i zrozumiał mnóstwo rzeczy. Nie jest do końca pewien, ale ma wrażenie, że właśnie sobie wybaczył”.

Są takie książki, które czyta się bardziej sercem niż umysłem. Powieści, które dotykają najczulszych strun, zmuszają do zatrzymania i głębokiej refleksji nad tym, co w życiu jest naprawdę ważne. „Cały ten błękit” autorstwa Melissy Da Costy to właśnie tego typu książka –poruszająca, mądra i szkląca oczy. To powieść, która zostaje z czytelnikiem na długo po przewróceniu ostatniej strony. Sporo czasu minęło od kiedy ostatnio natrafiłem na tego typu powieść, której nie chciałem kończyć.

Melissa Da Costa to francuska pisarka, która zdobyła ogromną popularność dzięki swojej niezwykłej umiejętności tworzenia głęboko emocjonalnych i chwytających za serce opowieści. Ponad 1 500 000 sprzedanych egzemplarzy we Francji o czymś świadczy. I spokojnie, nie jest ona odpowiednikiem Remigiusza Mroza z kraju bagietek. Jej książki poruszają ważne tematy, takie jak miłość, strata, nadzieja, siła ludzkiego ducha i poszukiwanie sensu życia, zawsze z wielką wrażliwością i psychologiczną wiarygodnością. Melissa Da Costa potrafi pisać o trudnych sprawach w sposób, który nie przytłacza, a wręcz przeciwnie – niesie pocieszenie i nadzieję.

Czytaj dalej „Podróż do sedna życia, nim nastąpi zapomnienie / „Cały ten błękit”, Melissa Da Costa [ 194 / 2025 ]”

Ten dziwny grzech – brak troski o jedność

GRZECHY, KTÓRE NIE KRZYCZĄ

Gdy słyszymy słowo „grzech”, przed oczami stają nam obrazy rodem z kronik kryminalnych: morderstwo albo oszustwo na dużą skalę. Wiemy, że przemoc, kłamstwo czy zdrada to zło, które należy potępić, a chrześcijanin wręcz brzydzi się tego typu występkami.

Są jednak też takie grzechy, które nie krzyczą. Na te potrafimy przymknąć oko. Tymczasem w liście do Galacjan Paweł wymienia cały katalog postaw, które dyskwalifikują ludzi z Królestwa Bożego, nie rozróżniając ich na grzechy gorsze i lepsze:

„Wiadomo, co bierze się z ciała: nierząd, nieczystość, rozpusta, oddawanie czci bożyszczom, wróżbiarstwo, wrogość, kłótliwość, zazdrość, porywczość, zaczepność, krnąbrność, brak troski o jedność, zawiść, chęć mordu, pijaństwo, rozpasanie i tym podobne. Zapowiadam wam teraz, tak jak czyniłem to wcześniej, że ci, którzy się tych rzeczy dopuszczają, nie odziedziczą Królestwa Bożego”
(Gal 5,19-21).

Widzimy, że obok „oczywistych” grzechów, takich jak paranie się czarami czy rozwiązłość seksualna, znajdują się tam też grzechy „mniej oczywiste”: kłótliwość, zazdrość, zaczepność i… brak troski o jedność.

To właśnie „brak troski o jedność” przykuła moją uwagę, ponieważ można stwierdzić, że to bardzo dziwny grzech!

Czytaj dalej „Ten dziwny grzech – brak troski o jedność”

Chronologiczny plan czytania Biblii

Pisałem już przed laty o różnych planach czytania Biblii. Grudzień to dobry czas aby podsumowując miniony rok, zastanowić się też nad tym nadchodzącym. Plan regularnej lektury Pisma Świętego jest dla mnie podstawowym postanowieniem od lat, ale różnie mi to wychodziło. Pomaga w tym czytanie Słowa Bożego według przemyślanego klucza.

Mi osobiście najlepiej czyta się Biblię zgodnie z chronologią opisywanych wydarzeń. Pewnym „mankamentem” takiego podejścia do czytania Biblii może być jednak to, że przez większość roku nie mamy kontaktu z Nowym Testamentem. Analizowałem kilka takich chronologicznych planów czytania Biblii, w których lektura Ewangelii przewidziana była dopiero na październik. Przed dwoma laty (w dużej mierze w oparciu o pracę Steva Hemmeke) opracowałem „hybrydowy” chronologiczny plan czytania Biblii. Jednocześnie czytamy Stary i Nowy Testament, trzymając się chronologii wydarzeń. Ponadto na każdy dzień zaproponowany jest Psalm lub fragment Przypowieści (czasem raptem kilka wersetów do przemyślenia). 

Przeczytałem Biblię w ten sposób dwa lata z rzędu, i cieszę się, że wkrótce rozpocznę poznawanie Słowa Bożego w ten sposób kolejny raz. Czy jest to plan lepszy od innych? Niekoniecznie. Każdy plan czytania Biblii jest dobry – jeśli dzięki temu Słowo Boże regularnie do nas przemawia. Ten plan działa w moim osobistym studium Pisma Świętego, dlatego też się nim dzielę i zachęcam do tego, abyśmy wspólnie czytali w ten sposób.

Poniżej zamieszczam „odświeżony” plan, z którego usunąłem drobne mankamenty.

PS. Dla szukających 30 i 31 rozdziału Przypowieści Salomona – ich lektura przewidziana jest na 15 lipca, dlatego nie powtarzają się na koniec roku 😉

Plan możesz pobrać tu:

JEDYNA NORMA

Dość często mam okazję odpowiadać na pytanie: „W co wierzycie jako zielonoświątkowcy?”. Chętnie pokazuję wyjątkowy egzemplarz Pisma Świętego, który niegdyś przepisał brat Kazimierz, podkreślając w ten sposób swoje umiłowanie do Słowa Bożego.

MIŁOŚĆ DO BIBLII

Jako naśladowcy Jezusa Chrystusa szczerze kochamy Biblię. Nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. Uważam, że nie możemy być prawdziwie chrześcijanami, jeśli regularnie nie czytamy oraz nie rozważamy Słowa Bożego. To podstawowa droga, aby poznawać wolę Bożą dla naszego życia. Dlatego odpowiedź na wspomniane pytanie: „W co wierzycie?” rozpoczynam zazwyczaj od tej właśnie kwestii, cytując pierwszy punkt credo przyjętego w naszym kościele:

„Wierzymy, że Pismo Święte – Biblia – jest Słowem Bożym, nieomylnym i natchnionym przez Ducha Świętego, i stanowi jedyną normę wiary i życia”.

Nie jest przypadkiem, że wyznanie wiary rozpoczyna się właśnie tym punktem. To absolutna podstawa. Jeśli zabraknie tego fundamentu – nasza wiara zacznie się wkrótce chwiać i prawdopodobnie rozsypie się w chwili próby.

Czytaj dalej „JEDYNA NORMA”

Świat „małych ludzi” / „Ulica Nadbrzeżna / Cudowny Czwartek”, John Steinbeck [ 193 / 2024 ]

atypowa ocena: 7/10

„Cechy, jakie podziwiamy w ludziach – uprzejmość i szlachetność, otwartość, uczciwość, mądrość i uczucie – są w naszym systemie charakterystycznymi cechami porażki. A te cechy, którymi pogardzamy – chamstwo, chciwość, zachłanność, podłość, egoizm – są cechami powodzenia. Ludzie podziwiają pierwsze, ale lubią efekty drugich”.

Książka „Ulica Nadbrzeżna / Cudowny Czwartek”, wydana przez Prószyński i S-ka, to pozycja, która oferuje czytelnikowi nie tylko literacką podróż w głąb małego kalifornijskiego miasteczka Monterey, ale także pokazuje mistrzostwo Steinbecka w kreowaniu barwnych, złożonych postaci i żywego, pełnego emocji świata. W tej wyjątkowej edycji wydawniczej znalazły się dwie powieści Steinbecka – „Ulica Nadbrzeżna” oraz jej późniejsza kontynuacja „Cudowny Czwartek” – tworzące razem opowieść o społeczności skupionej wokół tytułowej ulicy i o mieszkańcach, których życie, mimo licznych trudności, wypełnione jest zarówno humorem, jak i melancholią. Każdy kto zaprzyjaźnił się z Steinbeckiem wie zresztą, że Monterey to miejsce, do którego lubi zabierać on czytelników.

Czytaj dalej „Świat „małych ludzi” / „Ulica Nadbrzeżna / Cudowny Czwartek”, John Steinbeck [ 193 / 2024 ]”

O żyjących na krawędzi / „Dzień, w którym umarł Kapuściński”, Ramon Lobo [ 192 / 2024 ]

atypowa ocena: 7/10

„Dzień, w którym umarł Kapuściński” Ramona Lobo to fascynujące połączenie dziennikarstwa, osobistych wspomnień i refleksji na temat świata. Ramon Lobo, hiszpański dziennikarz, postanawia oddać hołd wielkiemu polskiemu reporterowi, Ryszardowi Kapuścińskiemu. Robi to poprzez przedstawienie własnych doświadczeń reporterskich oraz opowieści z miejsc, które były świadkami dramatów ludzkości. Jednak Lobo nie tyle wspomina Kapuścińskiego, co, w pewnym sensie, opowiada historię samego siebie, swoich podróży i walki o ukazanie prawdy z różnych zakątków świata. „W pewnym sensie” ponieważ podkreśla, że jest to fikcja literacka. Czujemy jednak, że czerpie garściami z rzeczywistości, a jedynie przyprawia to fantazją. To wyjątkowy, głęboko refleksyjny i poruszający tekst, który skłania do zadumy nad losem dziennikarzy i miejscami, które odwiedzają.

PORTRET DZIENNIKARZA

Lobo, pisząc o dniu, w którym dowiedział się o śmierci Kapuścińskiego, tworzy niezwykłą opowieść o wpływie, jaki ten polski reporter miał na współczesne dziennikarstwo. Kapuściński nie był dla niego tylko wzorem profesjonalizmu, ale także moralnym kompasem, którego praca zmuszała do myślenia o roli reportera w relacjonowaniu świata. Hiszpański dziennikarz nawiązuje w swojej książce do dzieł Kapuścińskiego, takich jak „Cesarz” czy „Szachinszach”, pokazując, w jaki sposób wpłynęły one na osoby zajmujące się tym samym fachem. To nie tylko hołd dla wielkiego mistrza, ale również refleksja nad etyką dziennikarską i odpowiedzialnością za słowo.

Lobo nie ukrywa, że jego styl i sposób patrzenia na świat został ukształtowany przez twórczość Kapuścińskiego. Polski reporter potrafił nie tylko dokumentować wydarzenia, ale także wnikać w ich sedno, pokazywać ludzi w ich codziennym życiu, cierpieniach i radościach. Ta umiejętność głębokiej obserwacji oraz empatii jest czymś, co Lobo stara się przejąć i wprowadzić do swojej pracy.

Czytaj dalej „O żyjących na krawędzi / „Dzień, w którym umarł Kapuściński”, Ramon Lobo [ 192 / 2024 ]”