Adwokat, Randy Singer [10 | 2020]

atypowa ocena: 10/10 !

Dawno nie czytałem tak dobrej książki. Z całego serducha polecam ją wszystkim, których lubię. Warto oddać się lekturze ze świadomością, że będzie to co najmniej kilka wieczorów. Powieść w pełnym znaczeniu tego słowa. Konstrukcja i głębia chwilami zachwyca. Ale nader wszystko – wciąga i daje do myślenia. Niestety coraz rzadziej się zdarza, abym po odłożeniu książki myślał o niej przez kolejne dni. Adwokat do tego doprowadził – dlatego oceniam go najwyżej jak mogę w mojej subiektywnej skali szopów.

Ale po kolei. Muszę przyznać się do mojej słabości oceniania książek po okładce. Wiem, wiem – nie powinno się tak. Ale nie będę tego ukrywał – wciąż na mojej kupce wstydu (książek o statusie – „do przeczytania”) znajduje się kilka pozycji, które wybrałem ze względu na jakość ich wydawani. Adwokat Singera wpadł mi w oko już (o zgrozo!) lata temu. Kilkakrotnie wpadł w moje ręce w księgarni, a opis znajdujący się z tyłu okładki sprawił, że trafił na specjalną listę „książek, z których bym się ucieszył”.

Adwokata dostałem w prezencie. Cóż za wspaniały jest to prezent. Niestety upłynęło jednak sporo czasu zanim z półki książka ta trafiła do moich rąk. Może tak być dlatego, że odstraszała mnie swoim rozmiarem. 102 rozdziały na blisko 500 stronach! W dobie gdy wszystko musi być szybko i nawet z czytania książek, niektórzy zrobili sport – ciężko zacząć powieść, która wiemy, że zajmie nam sporo czasu. Wydawcy często pompują króciutkie tytuły w ten sposób, że mają blisko 200 stron po to byśmy po lekturze poczuli się dobrze, bo przeczytaliśmy całkiem grubą książkę. Tutaj tego nie doświadczysz. Od pierwszych zdań czujemy, że do ręki wzięliśmy solidne dzieło. Randy Singer wykonał tytaniczną pracę badawczą zanim w ogóle rozpoczął pisanie. I ten trud się opłacił…

Nie byłem pewien czy powieść historyczna to gatunek, który mi „podejdzie”. W tym wydaniu była to uczta i chcę więcej. Momentami przymykając oczy miałem wrażenie, że jestem uczestnikiem wydarzeń w starożytnym Rzymie. Singer naprawdę przybliżył mi te odległe czasy początku I wieku. Dużym ułatwieniem w lekturze (przynajmniej w początkowej fazie, gdy wszystko jest nowe) okazał się umieszczony na samym początku wykaz postaci z informacją, które są fikcyjne, a które historyczne.

Bo i rzeczywiście przez całą powieść miesza się tu historia z fikcją, która jest na tyle prawdopodobna i tak też opisana, że może jest bliższa prawdzie niż mogłoby się wydawać. Dla czytelników Pisma Świętego szczególną gratką będzie to, że tytułowy adwokat to znany nam Teofil ze wstępów do Ewangelii Łukasza i Dziejów Apostolskich:

Skoro już wielu podjęło się sporządzenia opisu wydarzeń, które wśród nas się dokonały, jak nam to przekazali naoczni od samego początku świadkowie i słudzy Słowa, postanowiłem i ja, który wszystko do początku przebadałem, dokładnie kolejno ci to opisać, dostojny Teofilu, abyś upewnił się o prawdziwości nauki, jaką odebrałeś.

[Ewangelia Łukasza 1,1-4]

Pierwszą księgę, Teofilu, napisałem o tym wszystkim, co Jezus czynił i czego nauczał od początku aż do dnia, gdy udzieliwszy przez Ducha Świętego poleceń apostołom, których wybrał, wzięty został w górę;

[Dzieje Apostolskie 1,1-2]

Myliłby się jednak ktoś, kto myślałby, że cała książka to wariacja na temat biblijnych wydarzeń. Ta książka to znacznie więcej i zabiera nas tak daleko w głąb życia Teofila, że zastanawiamy się w pewnym momencie, czy opisane spotkanie z Jezusem podczas Jego procesu w ogóle miało sens?! Czasem trzeba jednak wielu lat by ziarenko kiedyś zasiane w odpowiednim czasie wydało owoc. Znamy to przecież z życia…

Nie chcę opisywać fabuły – by nie odbierać Wam frajdy z lektury. Napiszę jedynie, że bez dwóch zdań – WARTO. To jedna z najlepszych książek jakie przeczytałem. Nieraz sięgałem po popularne tytuły z listy bestsellerów i kończyłem je z rozczarowaniem, ponieważ miałem przeświadczenie, że nawet ja mógłbym napisać taką książkę. W tym wypadku jest inaczej. Chylę czoła przed Randy Singerem. Mało kto jest w stanie napisać taką książkę! Wykreować taką postać, tak bogaty świat – i jeszcze wpisać to w istniejący świat, którego wiele szczegółów znamy nie tylko z książek historycznych, ale również z Pisma Świętego.

Bez bicia przyznaję się, że często gdy sięgam po książkę wieczorem, po kilku stronach zaczynają mi się kleić oczy. Jeśli powyższe argumenty nie przekonały Was, że warto sięgnąć po Adwokata dodam na koniec to, że ostatnia część tak mnie wciągnęła, że książkę kończyłem po 2 w nocy. Kupować, czytać i dawać jako prezent innym!

Czarownica (10 tom sagi z Fjallbacki), Camila Lackberg [4 | 2019]

atypowa ocena: 4/10

4.jpg


Czytanie tej sagi kryminalnej, której akcja rozgrywa się w niewielkiej szwedzkiej miejscowości to w moim przypadku odmóżdżenie połączone z pewnego rodzaju przyzwyczajeniem. To jak czerpanie przyjemności z oglądania Na wspólnej w dobie porządnych produkcji Netflixa. Rzecz w tym, że gdy nie czuję się najlepiej i nie mam siły na nic co wymaga mojego zaangażowania intelektualnego – lubię sprawdzić co się dzieje u Michała, Kingi, Romana i jego dzieciaków. Tak zwane guilty pleasure. Lubimy, choć raczej prowadzi to do auto-zażenowania. Ciężko się chwalić wśród znawców kina, że ogląda się tvn-owską telenowelę, której jakość z roku na rok jest niższa. Dałbym sobie rękę uciąć, że gdy byłem w gimnazjum to aktorzy bardziej się starali! Podobnie jest z twórczością Camilli Lackberg – troszkę wstyd się chwalić wśród miłośników literatury przez duże L, że lubimy ją czytać. Tak jak w przypadku Na wspólnej nie chodzi mi o czerpanie przyjemności z gry aktorskiej – przecież produkują 4 odcinki na tydzień ! – tak i tu nie oczekuję wielkiego kunsztu pisarskiego. Chodzi o rozwój akcji, o to, że przyzwyczaiłem się do głównych bohaterów, i jestem ciekawy co tam dalej u nich. Camilla Lackberg jest płodną pisarką, którą gonią deadliny. Wypluwa z siebie setki stron. Pierwsza książka z serii trafiła na moją półkę w 2014 roku. Minęły 4 lata a ja właśnie ukończyłem 10 tom, liczący sobie blisko 600 stron.

Zrzut ekranu 2019-02-3 o 20.29.53.png

Czytaj dalej „Czarownica (10 tom sagi z Fjallbacki), Camila Lackberg [4 | 2019]”

Moc przez modlitwę, Edward McKendree Bounds [2 | 2019]

atypowa ocena: 7/10

7.jpg


Druga książka w tym roku jest raczej nietypowym wyborem. To przeciwieństwo Shantaram: nie jest to powieść, jest krótka, nie jest bestsellerem (pewnie wydrukowano kilkaset egzemplarzy), autor jest nieznany w Polsce i nie poleciłbym jej każdemu. Dlaczego zatem „Moc przez modlitwę”?

Na autora tej książki natrafiłem przypadkiem kilka miesięcy temu. Myślałem dużo o modlitwie – o jej istocie, o tym czym w istocie jest i jak powinna wyglądać. Czytając różne rzeczy natrafiłem na ciekawy cytat, który mnie poruszył a był autorstwa enigmatycznego E.M.Boundsa. Nic mi nie mówiło to nazwisko, więc zacząłem szukać dalej. I tak oto zapragnąłem przeczytać jakąś książkę pastora Edwarda.

108c896f96c1235ab67a490083c860ff

Kim był? Można powiedzieć, że niewiele osiągnął – w końcu kto o nim słyszał? Nie stał się przywódcą żadnego wielkiego ruchu, nie zasłynął z płomiennych kazań i gromadzenia pełnych stadionów ludzi wokół swojej osoby. Jednak prosta historia jego życia chwyciła mnie za serce.

Urodził się w 1835 roku w Stanach Zjednoczonych. Nie był to najłatwiejszy czas jaki można sobie wyobrazić do życia. Był jednym z wielu dzieci i nie otrzymywał zbyt wiele wsparcia w rodzinie. Dość szybko zdecydował się na karierę prawnika i trzeba przyznać, że był całkiem bystry. Już w wieku 19 lat założył kancelarię i został najmłodszym praktykującym prawnikiem w stanie Missouri. Można powiedzieć, że zapowiadał się naprawdę nieźle, ale w niedługim czasie się wydarzyło coś co spowodowało, że rzucił swoje dotychczasowe życie…

Czytaj dalej „Moc przez modlitwę, Edward McKendree Bounds [2 | 2019]”

SHANTARAM, Gregory David Roberts [1 | 2019]

atypowa ocena: 8/10

8


Jeśli byłbym muzykiem, mógłbym powiedzieć, że ten rok czytelniczo zacząłem z wysokiego c. Są takie książki, które od długiego czasu swoją tylko obecnością na półce zawstydzają mnie. Lista pozycji, które otrzymałem albo kupiłem obiecując sobie, że je przeczytam jest naprawdę spora. Dlatego postanowiłem wrócić do zwyczaju czytania 52 książek rocznie – jednej na tydzień. Wiem, że cel jest ambitny, znacznie wykraczający poza średnią krajową – ale zdarzyło mi się kilkakrotnie temu podołać. I cóż tu wiele mówić – były to lata kiedy moje horyzonty rozszerzyły się bardziej niż kiedy odkryłem Netflixa 🙂

Shantaram należy do tych książek, które człowiek chce przeczytać, ale jest onieśmielony ich objętością. 800 stron drobnego druku z niewielkimi marginesami – to wyzwanie dla kogoś kto odwykł od regularnego czytania. Zachęcony recenzjami i promocją w Biedronce nabyłem tę książkę jakiś czas temu – i w końcu nadszedł ten czas.

Czytaj dalej „SHANTARAM, Gregory David Roberts [1 | 2019]”