Są fragmenty Pisma Świętego, które cytujemy chętniej od innych. Niewątpliwie należy do nich zapewnienie Jezusa skierowane do Piotra, dotyczące trwałości Kościoła:
„A Ja ci powiadam, że ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go” (Mt 16,18 BW).
Bez dwóch zdań – to prawda. Mija blisko 2000 lat od dnia zesłania Ducha Świętego, który można uznać za początek Kościoła Jezusa Chrystusa. Przez ten czas praktycznie wszystko uległo zmianie, ale Ewangelia wciąż jest głoszona. Wydarzyło się wiele złego na przestrzeni wieków. Chrześcijanie byli i są prześladowani. Trzeba być szczerym i przyznać, że również ci, którzy mieli Boga na ustach, dokonali wielkich zbrodni. Mimo to – bramy piekielne nie przemogły prawdziwego Kościoła.

Można by zadać pytanie – czy Kościół z tych różnych opresji, które go nie pokonały, wyszedł osłabiony czy wzmocniony? W odpowiedzi moglibyśmy jednak usłyszeć, że to już zależy od tego, który Kościół konkretnie mamy na myśli. Część kościołów chrześcijańskich przecież znikła. Wielu historycznym kościołom zarzuca się, że są martwe. Powstaje jednak wciąż wiele nowych kościołów chrześcijańskich. Jedne ogłaszają przebudzenie, gdy inne milkną. Jedne dążą do porozumienia ponad podziałami, inne mają charakter separatystyczny. Jedne drugim odmawiają prawa nazywania się Kościołem, roszcząc sobie prawo do bycia jedynym, prawdziwym, powszechnym kościołem. Jak się w tym wszystkim odnaleźć? Jak to współgra z cytowanym zapewnieniem Jezusa Chrystusa?
Pan Jezus zapewnił Piotra, że choć Kościół będzie atakowany – ostoi się. Nie oznacza to jednak, że jest on kuloodporny i niezatapialny. Jezus nie zapewnia też Piotra o tym, że żaden z członków Kościoła nigdy nie ucierpi albo nie odpadnie od wiary. Warto w tym miejscu również podkreślić, że Pan Jezus nie zapewniał Piotra, iż to na nim personalnie zbuduje Kościół. Ten fragment nie mówi o tym, że Jezus ustanawia apostoła Piotra pierwszym papieżem, oraz konstytuuje istnienie Kościoła Rzymskokatolickiego. Fundamentem, na którym musi stać Kościół, aby ostał się wobec ataków diabła jest wyznanie wiary, wypowiedziane chwilę wcześniej przez Piotra: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego” (Mt 16,16).

Jezus wiedział, że Kościół czeka wiele trudnych doświadczeń. Jeśli jednak mocno opieramy swoje życie na wyznaniu, że Jezus jest Chrystusem, Synem żywego Boga – wtedy jesteśmy bezpieczni. Nawet bramy piekielne nas nie przemogą. Jezus przed swoją śmiercią na krzyżu modlił się o Kościół. Wstawiał się do Boga za nami, abyśmy wytrwali w jedności:
A nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy przez ich słowo uwierzą we mnie. Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a Ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby świat uwierzył, że Ty mnie posłałeś.” (Jn 17,20-21)
Jeśli zdobędziemy się na szczerą ocenę, trzeba przyznać, że w tej mierze Kościół nie jest wcale zbyt mocny. Choć bramy piekielne nigdy go nie przemogą, to jednak trudno powiedzieć, aby wyznawcy Chrystusa byli dla świata wzorem jedności. Nie mówimy tutaj o niezdrowo pojmowanej ekumenii – wierzę, że nie to było życzeniem Jezusa, aby udawać dla miłej zgody, że nie ma różnic między nami. Jego prośba do Ojca dotyczyła prawdziwej jedności, czyli budowania naszej wiary na fundamencie nauki, którą nam zostawił. Trzeba nam rozumieć, że angażowanie się w ruchy ekumeniczne z ludźmi, którzy nie trzymają się Pisma Świętego jest złe. Ale nie możemy też uznać, że tworzenie się wciąż to nowych kościołów jest czymś dobrym. Jedną z większych słabości dzisiejszego Kościoła jest to, że naprawdę niewiele trzeba by jedni obrazili się na drugich i zaraz odłączyli się, tworząc nową, lepszą, prawdziwszą społeczność. Takie rozczłonkowanie nie jest miłe Jezusowi i stoi w opozycji do wspomnianej arcykapłańskiej modlitwy, którą zaniósł do Boga w przeddzień ukrzyżowania.

Z niemałym zatrwożeniem obserwuję w ostatnich miesiącach zaostrzenie się języka w sporach między chrześcijanami. Przeraża mnie to i dogłębnie zasmuca. Być może zawsze wierzący ludzie mieli różne zdanie na niemalże wszystko, tylko ograniczony dostęp do Internetu sprawiał, że nie wszyscy w około musieli o tym wiedzieć. Wydaje mi się jednak, że coraz bardziej w internetowych dyskusjach puszczają wszystkim hamulce. Doprowadza to do absurdalnych sytuacji, w których ludzie publicznie deklarujący, że są uczniami Jezusa, nie mają problemu w tym, by braci i siostry niewybrednie, publicznie obrażać, spierając się np. o kwestie polityczne. To wszystko skłania mnie do zadania pytania, czy choć wiem, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła, to czy jednak nie zaleją go fale hejtu? Ileż ludzi, którzy mogliby z zainteresowaniem słuchać przesłania Dobrej Nowiny, bezpowrotnie zrazi się do wszystkiego, co oferuje Kościół, za sprawą niepotrzebnych, ale tak zażartych kłótni w Internecie?
Hejt jest coraz większym problemem w dzisiejszym świecie. Oznacza pełne wrogości działania (najczęściej, ale nie tylko w Internecie). To zazwyczaj zgryźliwe, agresywne komentarze, które oczerniają osobę o odmiennym zdaniu. Treści takie zazwyczaj nie posiadają żadnej wartości. Mają po prostu na celu sprawienie komuś przykrości, albo ośmieszenie kogoś, kto myśli inaczej. Większość ludzi spotkała się z hejtem i nie jest to dla nas nic nowego. Jednak nie powinno to spotykać nikogo ze strony osób deklarujących swoją wiarę w Jezusa Chrystusa! Słowo Boże bardzo wyraźnie wzywa nas „byśmy jako dzieci Boga byli bez zarzutu, nienaganni i szczerzy pośród tego zepsutego, wynaturzonego pokolenia. Na jego tle świecicie jak gwiazdy na niebie” (Flp 2,15).

Czy rzeczywiście wyróżniamy się na tle tego pełnego hejtu świata? Oby tak było! Przykro mi, gdy widzę jak moi bracia i siostry w Chrystusie z coraz większą łatwością obrażają innych ludzi, kłócąc się w sprawach polityki, czy np. poglądów dotyczących szczepień. Nie do tego zostaliśmy powołani! W ten sposób zasmucamy Ducha Świętego, którym jesteśmy zapieczętowani (Ef 4,30). Przecież Jego owocem jest m.in. łagodność, uprzejmość i powściągliwość (Gal 5,22-23)! Tacy bądźmy, gdy rozmawiamy z innymi, nawet (a nawet przede wszystkim) gdy mają odmienne zdanie od nas!
Bramy piekielne nie przemogą Kościoła – to obiecał Jezus. Jeśli jednak ze względu na naszą wiarę w Chrystusa nie będziemy umieć się hamować w dyskusjach – zaleją go fale hejtu. Józef Piłsudski powiedział kiedyś, że „racja jest jak dupa, każdy ma swoją”. Zastanówmy się, czy zawsze warto ją prezentować światu? Czy jest to potrzebne? Czy przyniesie jakąś korzyść?
Żyjąc w narcystycznym społeczeństwie możemy ulec złudzeniu, że to co mamy do powiedzenia zawsze jest bardzo istotne. Możemy dać wiarę wezwaniom, że musimy głośno protestować wobec aktualnej sytuacji politycznej, bo nasze milczenie pozostanie cichym przyzwoleniem na zło. To wszystko brzmi bardzo mądrze, ale jaki przynosi owoc?

Celowo publicznie nie deklaruję moich poglądów politycznych. Nie oznacza to, że ich nie posiadam. Wiem jednak, że moja deklaracja na kogo planuję głosować w wyborach przyniesie więcej szkody, niż pożytku. Bardzo wielu wierzących ludzi w ostatnim czasie zaopatrzyło swoje zdjęcia w Internecie w informację którego kandydata popierają. To pewnego rodzaju zaproszenie do tego, by wciągać nas w długie i często brutalne kłótnie na temat wyższości jednych polityków nad innymi. Czy warto? Przynosi to dobry, czy zły owoc? „Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, drodzy bracia, być nie powinno. Czy z tego samego źródła może wypływać woda słodka i gorzka?” (Jak 3,10-11).
Pamiętam moje zniesmaczenie, gdy kilka lat temu jeden z szanowanych przeze mnie pastorów zaczął regularnie udostępniać na swoim prywatnym (ale jednak publicznym) facebook-owym koncie obrazki z profilu: „Nienawidzę PiSu”. Nie odmawiam nikomu prawa do tego, by nie zgadzać się z linią aktualnie rządzącej partii. Jednak Słowo Boże wzywa nas do modlitwy za władzę, a nie rozpowszechniania szydzących treści! Jestem pewien, że Pan Jezus umarł na krzyżu zarówno za wyborców PO, PiSu, Konfederacji, a być może nawet PSL-u. Ostatnie tygodnie gorącej kampanii sprawiły niestety, że straciłem szacunek do niejednego brata i siostry w Chrystusie, gdy dane mi było czytać z jaką zajadłością walczą z innymi ludźmi pozostającymi w ich mniemaniu „w błędzie”. Tym „dyskusjom” przyglądają się również ludzie niewierzący, którzy nabierają przekonania, że w niczym się od nich nie różnimy, a często używane wobec nas określenie „protestanci” mogą zacząć mylnie kojarzyć z tym, że po prostu lubimy głośno się ze wszystkim nie zgadzać.
Prawda jest taka, że w Internecie zawsze ktoś „będzie w błędzie”. Nie jesteśmy powołani do tego, żeby ludziom to za wszelką cenę udowadniać. Pamiętajmy, że mamy na tle tego pokolenia być światłem. Starajmy się, by nikomu z naszego powodu nie było przykro. Przemyślmy, jaki owoc przyniesie to, co chcemy napisać. Czy jest to potrzebne?

To naturalne, że łatwo się podpalamy w rozmowach i ciężko przychodzi nam pohamować to, co ciśnie się na usta. Pamiętajmy, że Jezus bardzo wyraźnie przestrzegał nas, że „z każdego bezużytecznego słowa, które ludzie wypowiedzą, zdadzą sprawę w dniu sądu. Gdyż na podstawie własnych słów zostaniesz usprawiedliwiony i na podstawie własnych słów zostaniesz potępiony” (Mt 12,36-37). Pismo Święte objawia nam wolę Bożą: „Niech z waszych ust nie wychodzi żadne zepsute słowo. Mówcie tylko o tym, co dobre, dla zbudowania w potrzebie, tak by na słuchających mogła spływać łaska” (Ef 4,29).
Może wydawać nam się nierealne, aby tak żyć. Ciężko spotkać kogoś, kto nie uchybiałby w mowie. Słowo Boże mówi, że „nikt z ludzi nie ujarzmił jeszcze języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu” (Jak 3,8). To prawda – dla człowieka to rzecz niemożliwa. Ale prośmy Boga o pomoc w tej bitwie. Tak jak Dawid modlił się w psalmie: „Panie, postaw straż przed ustami moimi, Pilnuj drzwi warg moich” (Ps 141,3).
Ilekroć się wzburzysz i będziesz zabierał się do tego, by głośno wyrazić swoje zdanie – zadaj sobie pytanie: jaki owoc to przyniesie? Czy jest to potrzebne? Czy przysłuży się to chwale Bożej, czy wręcz odwrotnie? Z Bożą pomocą możemy zapanować nad naszym językiem i w odpowiednim momencie się zahamować. Jeśli będziemy o tym zapominać, obawiam się, że w niedługim czasie fale hejtu zaleją Kościół.

Na koniec zachęcam do lektury kilku wersetów z Przypowieści Salomona. Wyraźnie widać w nich, że domeną mądrych jest raczej hamowanie się w wypowiedziach niż udowadnianie swych racji:
„Gdzie wiele słów, tam nie ustaje nieprawość, lecz kto powściąga swe wargi, jest rozumny.” (Prz 10,19)
„Nierozumny gardzi swoim bliźnim, lecz człowiek rozumny milczy.” (Prz 11,12)
„Nierozważny w słowach może przeszyć jak miecz, lecz język mądrych leczy.” (Prz 12,18)
„Łagodna odpowiedź uśmierza gniew, ale szorstkie słowa wywołują złość.” (Prz 15,1)
„Człowiek pozbawiony skrupułów wywleka, co najgorsze; to, co na jego wargach, przypomina żar ognia. Człowiek przewrotny bywa źródłem kłótni, oszczercy rozdzielają najbliższych przyjaciół.” (Prz 16,27-28)
„Kto oszczędza swych słów, wie, czym jest poznanie, a kto zachowuje zimną krew, jest człowiekiem rozumnym. Nawet głupiec, gdy milczy, uchodzi za mądrego, za rozumnego — gdy zamyka usta.” (Prz 17,27-28)
„Wargi głupca wywołują sprzeczkę, a jego usta wyzywają do ciosów.” (Prz 18,6)
„Kto odpowiada, zanim wysłucha, zdradza swoją bezmyślność i ściąga na siebie hańbę.” (Prz 18,13)
„Owocem własnych ust człowiek nasyca swe wnętrze, syci go plon jego warg. Śmierć i życie są w mocy języka, kto umie się nim posługiwać, korzysta z jego owocu.” (Prz 18,20-21)
„W cierpliwości zaznacza się roztropność człowieka, a jego ozdobą jest niepamięć o krzywdach.” (Prz 19,11)
„Chwałą człowieka jest nie wdawać się w spory, tylko głupcy lubią się sprzeczać” (Prz 20,3)
„Kto strzeże swoich ust i języka, strzeże własnej duszy od udręk. Zuchwały i butny ma na imię szyderca, działa on z nadmiaru pychy.” (Prz 21,23-24)
„Wypędź szydercę, a ustanie kłótnia, skończy się spór i obelgi.” (Prz 22,10)
„Nie staraj się przekonać głupca, pogardzi on twoją mądrością.” (Prz 23,9)
„Kto się wdaje w cudzy spór, łapie za uszy rozpędzonego psa.” (Prz 26,17)
„Naśmiewcy podburzają miasto, lecz mędrcy uśmierzają gniew.” (Prz 29,8)
„Z głupca wychodzi cała jego złość, mądry natomiast potrafi stłumić swój gniew.” (Prz 29,11)
„Czy widziałeś człowieka pochopnego w słowach? Więcej jest nadziei dla głupca niż dla niego.” (Prz 29,20)