Wałkowanie Ameryki, Marek Wałkuski [ 39 | 2021 ]

atypowa ocena: 6/10

Książka„Wałkowanie Ameryki” przynajmniej od kilku lat znajdowała się w najróżniejszych konfiguracjach mojego tzw. stosu hańby, gdzie znajdują się te pozycje, które ciągle czekają na swoją kolejkę do lektury. Zwłaszcza po tym jak kilkakrotnie miałem okazję odwiedzić Stany Zjednoczone, moje zainteresowanie tym państwem jeszcze bardziej wzrosło. Nadszedł w końcu „ten czas” i przeczytałem co wieloletni korespondent Polskiego Radia z USA ma do powiedzenia na temat życia „za wielką wodą”.

A do powiedzenia ma sporo i robi to bardzo umiejętnie. Wszak nie każdy obywatel otrzymał od Prezydenta RP Srebrny Krzyż Zasługi (2011) oraz najważniejszą nagrodę Polskiego Radia – Złoty Mikrofon (2015). Lekkość i poczucie humoru jakie towarzyszy relacjom redaktora Wałkuskiego zdawanym na antenie radia, towarzyszy również stylowi pisania. „Wałkowanie Ameryki” to książka dobra, miejscami bardzo dobra – muszę jednak do tej beczki miodu dodać łyżkę dziegciu.  Wszak nie jest pozbawiona kilku minusów, o których warto wiedzieć zanim po nią sięgniemy.

„Wałkowanie Ameryki” należy do tych książek, które pomagają nam poznać świat. Marek Wałkuski dosłownie poszerza nasze horyzonty opisując Stany Zjednoczone, w których przyszło mu przez wiele lat żyć. Jego narracja to nie suche fakty, dlatego nie jest to w moim odczuciu przewodnik. Trudno mi określić gatunek tej książki – jest tam wiele wiedzy poprzeplatanej z zabawnymi anegdotami z życia autora. Przez to pozycja ta nie jest ani ciężka, ani nudna. Marek Wałkuski wykonał kawał solidnej roboty, starając się pomóc nam lepiej zrozumieć Amerykę. Dlatego odnosi się do historii, statystyk, języka, wiary, prawa, kultury i … aktualnych problemów. Trzeba jednak przyznać, że nie wszystko co przeczytamy w tej książce pozostaje aktualne. Nie jest to wina autora, jedynie naturalna kolej rzeczy, w tak dynamicznych czasach. Książkę wydano w 2012 roku, w czasach prezydentury Baracka Obamy, w czasach gdy nikomu nie śniło się, że do Białego Domu wprowadzi się Donald Trump. Od wydania tej książki naprawdę wiele się wydarzyło i zmieniło. Część danych jest nieaktualnych, więc np. fragmenty mówiące o dostępie do Internetu w poszczególnych częściach kraju można bez wyrzutów pominąć. Marek Wałkuski maluje nam obraz Ameryki, ale tej sprzed 10 lat. Ostatni rozdział przedstawia pewne diagnozy dla Stanów Zjednoczonych na najbliższe 20 lat – dziś jesteśmy już w połowie tej drogi.

To, że nie wszystko jest już aktualne nie umniejsza wartości tej książki, jeśli chodzi o poznanie pewnych mechanizmów występujących w USA, czy odkrycie źródeł mentalności stale uśmiechających się amerykanów. Wiedza zawarta w „Wałkowaniu Ameryki” sprawiła, że kilka kwestii – które znam z filmów albo osobistej obserwacji – stało się dla mnie bardziej zrozumiałych, albo przynajmniej mniej niezrozumiałych. Wiele wynika np. z zupełnie odrębnego mechanizmu prawa, któremu wyjaśnianiu autor poświęcił cały rozdział:

„Stany Zjednoczone są jedynym krajem na świecie, gdzie w sądach stosowana jest zasada wykluczenia (ang. expultionary rule), według której materiał dowodowy zdobyty przez policję z naruszeniem prawa nie może być użyty podczas procesu. O ile w innych krajach to sędzia decyduje, czy przewinienie funkcjonariuszy jest na tyle poważne, że powinno skutkować unieważnieniem dowodów, o tyle w Stanach Zjednoczonych zwykle następuje to automatycznie. Zasada wykluczenia budzi kontrowersje, ponieważ czasami prowadzi do uniewinnienia osób, które rzeczywiście popełniły przestępstwo. Amerykanie są jednak do niej przywiązani, gdyż chroni ona obywatela przed nadużyciami ze strony władzy.
Mam znajomego, który często siada za kierownicą po kilku drinkach. Kiedy pytam, czy nie obawia się, że może stracić prawo jazdy, odpowiada z pełnym przekonaniem: „Jeśli nie złamię przepisów, to policja mnie nie zatrzyma”. Okazuje się, że ta pewność siebie nie wynika wyłącznie z typowego dla Amerykanów przekonania, iż są w stanie panować nad własnym losem. Ma ona również podstawy w systemie prawnym. W tym przypadku chodzi o czwartą poprawkę do konstytucji USA, która chroni obywatela przed nadmierną ingerencją władzy w jego sferę prywatną.”

„Każdy obywatel oskarżony o przestępstwo, za które grozi kara wyższa niż pół roku więzienia, ma prawo do bycia sądzonym przez ławę przysięgłych, co oznacza, że o jego losie decydują współobywatele, a nie państwo. Prawo do procesu przed ławą przysięgłych gwarantowane przez amerykańską konstytucję uważane jest za jedno z podstawowych praw obywatelskich.”

„Limit zawartości alkoholu we krwi kierowców jest w USA dużo wyższy niż w Polsce. U nas wynosi on 0,2 promila, podczas gdy we wszystkich amerykańskich stanach 0,8 promila, co oznacza, że przy mojej wadze 70 kg mogę wypić trzy i pół piwa i po dwóch godzinach siąść za kierownicą. Kierowcy poniżej 21. roku życia są traktowani przez prawo dużo surowiej. Dla nich dopuszczalna zawartość alkoholu we krwi wynosi od 0 do 0,2 promila. Gdy policjant zatrzyma kierowcę podejrzanego o prowadzenie auta pod wpływem alkoholu, musi zweryfikować swoje podejrzenia, podejmując kilka kroków.”

Prawda jest taka, że o samym systemie prawnym w Ameryce można by napisać serię kilkudziesięciu książek. Dlatego musimy liczyć się z tym, że pewne kwestie są w „Wałkowaniu Ameryki” jedynie sygnalizowane albo przedstawione dość powierzchownie. Lektura tej książki należy do przyjemnych, ponieważ Marek Wałkuski regularnie puszcza do nas oko. Nie obyło się jednak bez poirytowania w kilku fragmentach, które wskazują albo na niezbyt głęboki research autora, albo ignorancję. Wiem, że redaktor Wałkuski nie jest teologiem, ale pisząc o protestantyzmie powinien uniknąć kilku błędów. Oczywiście nie oczekiwałem, że w książce o Ameryce dokona on rzetelnej analizy teologii Kalwina – nic z tych rzeczy. Rozumiem stosowanie skrótów myślowych i upraszczanie pewnych zagadnień, aby były one bardziej zrozumiałe dla czytelnika niezbyt zainteresowanego tematyką, jednak to, że uparcie autor określa nabożeństwo protestanckie mianem mszy świętej jest dość rażącym błędem. Powtarzanie się błędów w tej dziedzinie, o której troszkę wiem, zmusiło mnie do zastanowienia się nad tym, czy i w innych kwestiach Wałkowanie Ameryki nie zawiera błędów (?). Ksiądz i pastor, msza i nabożeństwo, Komunia święta i Wieczerza Pańska – to nie są synonimy. Niestety odnoszę wrażenie, że dla autora tej książki jest to czasem „wszystko jedno”.

Choć moja subiektywna ocena nie jest za wysoka, nie oznacza to, że nie polecam wam serdecznie tej książki (a przynajmniej konkretnych rozdziałów), zwłaszcza, że można nabyć ją aktualnie w wielu księgarniach za naprawdę niewielkie pieniądze. Marek Wałkuski miał na „Wałkowanie Ameryki” całkiem dobry pomysł i udało mu się go zrealizować. Jestem przekonany, że czas na lekturę tej książki nie będzie zmarnowany i dowiecie się wielu ciekawych faktów oraz rozbawi was część anegdot z codziennego życia w tym olbrzymim kraju. A jeśli książka się wam spodoba, to możecie sięgnąć po kolejne w tej tematyce: „Ameryka po kawałku” (2014) oraz „To jest napad! Czyli kawałek nieznanej historii Ameryki” (2017).

Na koniec kilka z zaznaczonych przeze mnie fragmentów, które wydały mi się szczególnie ciekawe.

Na temat dostępu do broni:

„Każdego roku w USA zostaje zastrzelonych 10 tysięcy osób, a samobójstwa przy użyciu broni popełnia 17 tysięcy ludzi. Od 1968 r., kiedy to w Memphis zamachowiec zastrzelił Martina Luthera Kinga, ponad milion Amerykanów zginął od kul, a kilka milionów zostało rannych.”

Zwolennicy większych restrykcji przekonują, że społeczeństwo amerykańskie nie powinno przechodzić do porządku dziennego nad faktem, że co roku w ich kraju od kul ginie ponad 27 tysięcy osób, a 100 tysięcy zostaje rannych. Koszty społeczne zabójstw, samobójstw i ran postrzałowych niektórzy eksperci szacują na 100 miliardów dolarów rocznie. Łatwy dostęp do broni to — zdaniem jej przeciwników — jedna z głównych przyczyn wysokiej przestępczości w USA. Organizacja Brady Campaign, która walczy o zaostrzenie prawa do posiadania broni, wydała ostatnio plakat zatytułowany God Bless America, na którym znajdują się pistolet pomalowany w amerykańskie barwy narodowe oraz tabela, z której wynika, że w krajach europejskich co roku od kul ginie ogółem po kilkadziesiąt osób, podczas gdy w USA samych zabójstw jest 10 tysięcy”.

„Jeśli w szafkach nocnych rodziców nie będzie pistoletów, to siedmiolatek nie włoży jednego z nich do tornistra i nie zaniesie do szkoły, gdzie dopiero po skierowaniu lufy w stronę kolegi i naciśnięciu spustu przekona się, że w komorze był nabój. Za odebraniem broni obywatelom przemawia więc dobro społeczne. W Stanach Zjednoczonych tego typu argumentacja napotyka opór, ponieważ Amerykanie znacznie większą wagę przywiązują do praw jednostki. Uważają, że państwo nie ma moralnego prawa do pozbawiania obywatela możliwości ochrony. Co ma zrobić mieszkający na odludziu farmer z Kansas, do którego domu włamuje się dwóch uzbrojonych kryminalistów? Dzwonić po policję, której najbliższy posterunek znajduje się pół godziny jazdy samochodem stąd, a bandytom zaproponować, by tymczasem napili się gorącej herbaty? Jak wytłumaczyć bezbronnej kobiecie, która pracuje w niebezpiecznej dzielnicy, że jeśli zostanie zgwałcona, to stanie się tak w imię szeroko rozumianego dobra społecznego? Właśnie na tym polega zasadnicza różnica pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a większością krajów europejskich. Europejczycy zaakceptowali argument, że w imię grupowego interesu państwo może ograniczyć ich prawo do samoobrony. Większość Amerykanów takie rozumowanie odrzuca. Co więcej, prawo do samoobrony jest w USA stopniowo rozszerzane.”

„Co więcej, w niektórych stanach osoba przebywająca we własnym domu może zabić każdego, kto wtargnął na jej teren, i nie musi nawet udowadniać, że obawiała się o swoje bezpieczeństwo. Być może dlatego większość Amerykanów nie stawia wokół swoich posiadłości ogrodzeń, jak to się dzieje w wielu innych krajach świata.”

O Jezusie w kulturze:

„Jezus Chrystus jest w amerykańskiej kulturze bardzo ludzki. Nie jest odległą, abstrakcyjną postacią, z którą kontakt nawiązuje się w kościele albo podczas wieczornej modlitwy. Amerykański Jezus jest przyjacielem, opiekunem, doradcą oraz idolem. W USA można kupić figurki Jezusa będące odpowiednikami Supermanów i Spider-Manów. Figurkami tymi dzieci mogą się bawić w chodzenie po wodzie albo w małą drogę krzyżową. Jezus pojawia się też w komiksach, kreskówkach i hollywoodzkich produkcjach. W Ameryce ludzie pytają: „Co by zrobił Jezus?”, „Czym by jeździł Jezus?”, „Co Jezus by zjadł?”, a politycy wskazują na Jezusa jako na ulubionego filozofa. Mieszkańcy amerykańskiej prowincji nie wstydzą się umieszczać na swoich samochodach naklejek typu „Kocham Jezusa”, „Jezus jest moim przyjacielem” albo „Jezus Cię zbawi”. W muzyce country Jezus pojawia się bardzo często.”

O motoryzacji:

„Przestałem się śmiać z Amerykanów jeżdżących samochodami z silnikami o pojemności 3 – 4 l, bo przekonałem się, że takie auta są mocniejsze i cichsze. W Polsce lubiłem jeździć samochodem, ale czas spędzony za kierownicą często wiązał się ze stresem, nerwami i zmęczeniem. W Ameryce jazda samochodem stała się dla mnie przyjemnością. Szerokie drogi, wygodne parkingi, komfortowe samochody z automatycznymi skrzyniami biegów, a także uprzejmość kierowców sprawiły, że tak jak większość Amerykanów pokochałem cztery kółka.”

„W 1920 r. jeden samochód przypadał na trzynastu Amerykanów, w latach 70. co drugi mieszkaniec USA miał własne auto, a na początku XXI w. liczba zarejestrowanych samochodów w Stanach Zjednoczonych przekroczyła liczbę osób z prawem jazdy. Obecnie po amerykańskich drogach jeździ 250 milionów pojazdów i w zasadzie każdy, kto nie jest obłożnie chory lub niewidomy, ma samochód.”

„Europejczycy naśmiewają się z uzależnienia Amerykanów od aut i krytykują ich za nierozsądne gospodarowanie zasobami energii oraz zatruwanie środowiska. Wytykają też Stanom Zjednoczonym „upośledzenie” w rozwoju komunikacji miejskiej. Wyrażając dezaprobatę wobec przyjaciół zza oceanu, nie biorą jednak pod uwagę specyfiki tego kraju, a szczególnie rozkładu populacji, który sprawia, że europejskie wzorce są tu trudne do zastosowania. Tymczasem Amerykanie są narodem bardzo racjonalnym i stworzyli całkiem niezły i efektywny system komunikacji, choć jest on oparty na transporcie indywidualnym, a nie zbiorowym.”

„Parę dni później w stanie Arkansas kilkanaście wozów policyjnych ścigało żółty szkolny autobus, który nocą wyjechał z miejskiego parkingu. Pojazd wyminął kilka blokad, a w pewnym momencie jechał z prędkością 100 km/h. Gdy w końcu się zatrzymał, okazało się, że za kierownicą siedzi 10-letni chłopiec. Policjantom powiedział, że porwanie autobusu było szkolnym psikusem, który wymyślił wraz z kolegami. Z kolei w stanie Wirginia za kierownicę wsiadł sześciolatek, który spóźnił się na szkolny autobus. Ponieważ nie chciał stracić śniadania i lekcji wuefu, wrócił z przystanku do domu, wziął kluczyki od forda taurusa i pojechał. Nie sięgał do pedałów, więc prowadził auto na stojąco. Przejechał przez most i dwa skrzyżowania, po czym znalazł się na dwupasmowej drodze, po której pędził z prędkością 100 km/h. Chłopiec przejechał prawie 15 km, ale gdy był blisko szkoły, wystraszył się nadjeżdżającej z przeciwka ciężarówki, zjechał na pobocze i uderzył w znak drogowy. Choć jechał bez pasów, nie doznał żadnych obrażeń. Gdy na miejsce przyjechała policja, sześciolatek chwycił za plecak i zaczął biec. Kiedy funkcjonariusz zapytał, dlaczego ucieka, chłopiec odpowiedział: „Biegnę do szkoły. Jestem spóźniony”. Według policji sześciolatek nauczył się prowadzić samochód dzięki grom komputerowym.”

„Po otrzymaniu uczniowskiego prawa jazdy kierowca rozpoczyna praktyczną naukę jazdy. Nie musi się zapisywać na żadne kursy czy szkolenia. Może jeździć samochodem z kimś z rodziny lub znajomych. Uczniowskie prawo jazdy nie uprawnia do samodzielnego prowadzenia samochodu i w czasie jazdy na miejscu pasażera zawsze musi siedzieć ktoś, kto ma pełne uprawnienia kierowcy. Władze USA nie wtrącają się jednak w to, gdzie kandydat na kierowcę nauczy się jeździć. Ważne, że się nauczył. Zwykle po 30 – 60 dniach od uzyskania tymczasowego prawa jazdy można udać się na egzamin praktyczny. Ponieważ ośrodki egzaminacyjne w Stanach Zjednoczonych nie mają własnych aut, do DMV należy pojechać z osobą towarzyszącą jej samochodem. Egzamin polega na krótkiej jeździe po okolicy. Nie ma placu manewrowego czy parkowania równoległego przy krawężniku. Liczą się podstawowe umiejętności i bezpieczeństwo jazdy. Po zdaniu egzaminu kierowca dostaje zaświadczenie upoważniające do prowadzenia samochodu, a samo prawo jazdy przysyłane jest w ciągu kilku dni pocztą. W niektórych stanach otrzymuje się je od ręki.
Egzamin teoretyczny na prawo jazdy jest prosty. Koncentruje się na bezpieczeństwie jazdy i rozumieniu podstawowych przepisów. W jednym z przykładowych pytań pokazana jest strzałka z napisem „One Way” (z ang. ulica jednokierunkowa), a zdający ma wskazać, czy znak ten oznacza zakaz zawracania, zakręt, nakaz skrętu w prawo lub w lewo albo ruch w jedną stronę w kierunku wskazanym przez strzałkę. W innym pytaniu trzeba odpowiedzieć, czy picie alkoholu ma wpływ na koordynację, wzrok, ocenę sytuacji, czy na wszystkie te rzeczy. W jednym z pytań pokazany jest znak skrzyżowania równorzędnych dróg, a jedną z możliwych odpowiedzi (błędną) jest, że to informacja o stojącym niedaleko kościele. Mimo że kandydaci na kierowców w USA nie są „poniewierani” przez aparat urzędniczy, na drogach radzą sobie wystarczająco dobrze. Amerykańscy kierowcy częściej zapominają o kierunkowskazach czy włączaniu świateł mijania, ale jazda po tutejszych drogach wcale nie jest bardziej niebezpieczna niż w Polsce. Wręcz przeciwnie. Kiedy przyjeżdżam do kraju i korzystam z samochodu, to w ciągu jednego dnia mam do czynienia z tyloma niebezpiecznymi sytuacjami, ile w Ameryce przydarza mi się w ciągu roku. Bo o bezpieczeństwie na drogach wcale nie decydują długotrwałe szkolenia czy trudne egzaminy, ale wzajemna życzliwość i wyrozumiałość kierowców, panowanie nad emocjami, brak agresji oraz niechęć do rywalizacji i udowadniania, kto rządzi na drodze. Wszystko to składa się na kulturę jazdy.”

„Wiem jednak, że za kilka lat będzie jeździł dużo spokojniej, a stanie się tak, gdy zostanie kilka razy zatrzymany przez policję, zapłaci wysokie mandaty, a firma ubezpieczeniowa podwyższy mu ubezpieczenie. Podobny proces przechodzi wielu kierowców z Polski, przyzwyczajonych do agresywnej jazdy, która w Stanach Zjednoczonych nie jest tolerowana. Gdy na autostradzie ktoś zacznie niebezpiecznie zajeżdżać innym drogę, „siedzieć na zderzaku”, migać światłami albo jechać slalomem pomiędzy innymi autami, natychmiast znajdzie się ktoś, kto zadzwoni na numer alarmowy i powiadomi policję. Do takiego informowania zachęcają elektroniczne tablice przy autostradach, na których wyświetlane są napisy: „Informuj o agresywnych kierowcach. Dzwoń pod numer…”.
Każdy ze stanów ma specjalny numer, pod który można zadzwonić i zgłosić incydent z agresywnym kierowcą. Na przykład w Waszyngtonie jest to numer 311, w Wirginii i Maryland #77, a w Nowym Jorku zwykły numer alarmowy 911. Obecność agresywnego kierowcy na drodze można zgłosić w trakcie jazdy, podając, gdzie się on znajduje, jakim samochodem jedzie i jak wygląda. Wtedy wysyłane są policyjne wozy patrolowe i często delikwent jest zatrzymywany. W Stanach Zjednoczonych kierowcy nie ostrzegają się światłami przed policją. Tego typu zachowanie uznawane jest za niemoralne, oznacza bowiem pomoc ludziom, którzy stwarzają zagrożenie i mogą zabić innych uczestników ruchu.”

O edukacji:

„W niektórych latach prawie wszyscy laureaci Nagrody Nobla pracowali na amerykańskich uczelniach. W pierwszej dekadzie obecnego wieku 31 z 79 zdobywców tej nagrody w dziedzinie fizyki, chemii i medycyny pracowało w USA, a w dziedzinie ekonomii — 16 z 21. Nowojorski Uniwersytet Columbia zatrudnia (lub zatrudniał) 96 noblistów, Uniwersytet Chicagowski 87, a MIT (Massachusetts Institute of Technology) — 77. Faktem jest, że nie wszyscy laureaci urodzili się w Stanach Zjednoczonych, a wielu ma podwójne obywatelstwo. Jednak nie przez przypadek przenieśli się oni do USA i większość z nich tutaj pozostała.”

O perspektywach na przyszłość:

„Patrząc na długą listę problemów, z jakimi borykają się Stany Zjednoczone, wielu obserwatorów dochodzi do wniosku, że Ameryka jest na równi pochyłej i że utrata przez USA pozycji supermocarstwa jest kwestią niezbyt odległej przyszłości. Nie podzielam tej opinii. Prawdą jest, że Ameryka przechodzi trudny okres i że wyjście z kryzysu nie będzie łatwe. Stany Zjednoczone dalekie są jednak od upadku i jeszcze długo będą odgrywać pierwszoplanową rolę na świecie. A prognozy dotyczące „końca Ameryki” warto traktować z odrobiną sceptycyzmu, choćby dlatego, że mają one długą historię.”

„Wysokie bezrobocie, ogromny dług publiczny i pogłębiające się nierówności społeczne to nie jedyne problemy, z jakimi zmaga się Ameryka. Poważnym problemem jest nieefektywny system polityczny, który uniemożliwia Stanom Zjednoczonym szybkie dostosowywanie się do zmieniającego się świata. W amerykańskim Kongresie pojedynczy senator może zablokować projekt ustawy, a gdy jakiemuś rozwiązaniu sprzeciwia się cała opozycja, przeforsowanie go w zasadzie nie udaje się. Podział władzy w USA wymaga od amerykańskich partii politycznych skłonności do kompromisu. Przy pogłębiających się podziałach ideologicznych kompromis taki jest jednak prawie niemożliwy. Jego osiąganiu nie sprzyja coraz większa rola lobbystów i grup interesu, którzy w zamian za finansowanie kampanii wyborczych oczekują od polityków trzymania się twardych zasad ideologicznych. W Chinach czy Rosji parlament uchwala to, czego życzą sobie przywódcy. W Polsce, Wielkiej Brytanii czy Francji do przeforsowania ustawy wystarczy większość parlamentarna. W Stanach Zjednoczonych demokraci przez dwa lata stanowili większość w obu izbach Kongresu, a mimo to półtora roku zabrało im przegłosowanie reformy ubezpieczeń zdrowotnych zaproponowanej przez Baracka Obamę. Co więcej, w trakcie procesu legislacyjnego musieli zrezygnować z wielu kluczowych propozycji i w efekcie uchwalono ustawę, z której żadna ze stron nie jest zadowolona.”

Jedna odpowiedź na “Wałkowanie Ameryki, Marek Wałkuski [ 39 | 2021 ]”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: