Pieniądze na kościół ?

Wielu ludzi na dobre zraziło się do kościoła widząc w jakim przepychu funkcjonują współcześni kapłani. Również ja nie pojmuję jak to jest możliwe, że to wciąż tak funkcjonuje. Pamiętam gdy przed laty podczas rozmowy ze znajomą wychowującą się na wsi w województwie podkarpackim robiłem wielkie oczy, gdy opowiadała mi o wyczynach miejscowego księdza. Chodził z zeszytem po domach i motywował ludzi do większej ofiary pokazując w nim zapiski ile otrzymał od innych rodzin. Warto tu nadmienić, że gdy odwiedziłem tę liczącą niespełna tysiąc mieszkańców wioskę nie widziałem tam zbyt wiele bogatych willi. Miejscowy proboszcz jednak bez problemu regularnie zmieniał samochód i inwestował w swoją posiadłość. Czy tak być powinno? Wydaje się, że to pytanie retoryczne. Smutną prawdą jest jednak to, że tak się dzieje w bardzo wielu miejscach w naszym pięknym kraju nad Wisłą.

Swego czasu podczas studiów wynajmowałem pokój od chłopaka, który był zainteresowany wiarą i Biblią. Podczas jednej z rozmów zapytał mnie ile u mnie w kościele kosztują ślub i pogrzeb. Nie wiem kto był bardziej zszokowany. Czy ja pytaniem o „cenę usług” kościelnych, czy on odpowiedzią: „Jak to kosztuje? Jeśli pastor jest utrzymywany przez zbór to dlaczego miałby brać jakieś opłaty za coś, co jest jego służbą?”. Nie wiem jak się uchowałem w tym kraju, że dopiero w wieku 20 lat dowiedziałem się, że za pogrzeb i ślub (i wiele innych rzeczy) trzeba w kościołach wnieść specjalną ofiarę. Nie potrafiłem wtedy tego pojąć i nadal jest mi ciężko po latach to przyjąć. Również mojemu współlokatorowi coś w tym zgrzytało. Pamiętam, że czytaliśmy razem Biblię wieczorami i sporo rozmawialiśmy, do czasu aż wybrał się na rekolekcje organizowane przez dominikanów. Tam został upomniany, że nie może tego więcej ze mną robić. Jakiś czas później atmosfera w mieszkaniu na tyle się zmieniła, że musiałem się wyprowadzić …

Pieniądze to trudny temat. Zwłaszcza gdy dotyczy tych, którzy mają ich mało i tych, którym na nic nie brakuje. Wiele rodzin z ich powodu (albo ich braku) się skłóciło. Ludzie ciągają się po sądach zaciekle walcząc o nawet niewielkie spadki. Nic więc dziwnego, że tyle złych emocji budzi nowy, luksusowy samochód proboszcza, gdy parafianom brakuje na naprawę cieknącego dachu. Świątynia Opatrzności Bożej na warszawskim Wilanowie kłuje w oczy, tak jak wciąż trwająca zbiórka na jej wykończenie. Czy tak wielkie, bogato zdobione świątynie są potrzebne Bogu? Czy rzeczywiście one są wyrazem opatrzności Najwyższego? Liczne żarty na temat księży nie wzięły się znikąd. Ktoś może powiedzieć, żebym się odwalił od katolików i spojrzał na protestanckie podwórko. Słusznie. Oczywiście, że widzę niedorzeczność wciąż prowadzonych zbiórek pieniędzy przez tele-ewangelistów rodem ze Stanów Zjednoczonych. Budzi we mnie oburzenie motywowanie zakupu odrzutowca tym, że „Pan Bóg chce abym jak najprędzej docierał z Dobrą Nowiną w nowe miejsca”.

555e80df648a75270c6cf8b8fb78.jpeg

Zapamiętałem zasłyszane niegdyś mądre zdanie: „Nikt nie chce słuchać grubych kaznodziejów”. Cóż za wyraz obrzydliwej dyskryminacji! Ale czy podświadomie tak nie mamy? Jak ma nas na podstawie Pisma Świętego pouczać o życiu ktoś kto najwidoczniej sam nie stosuje się do jego wskazań? Wyłączając oczywiście kwestie chorób, które mogą prowadzić do otyłości – duży brzuch u duchownego nie świadczy o nim najlepiej. Jeśli Biblia wzywa do umiaru, a obżarstwo nazywa grzechem – to podświadomie ciężko będzie mi przyjmować poważnie pouczenia od pulchnego kapłana. Nie jest czymś nieodpowiednim wymaganie od duchownego by stosował się do zasad Pisma Świętego. Co za tym idzie – również względem całego Kościoła powinniśmy tego oczekiwać.

1453881448_ehivek_600.jpg

Jeśli przyjmiemy Biblię jako Słowo Boże i jedyną normę dla wiary i życia – nie powinniśmy występować wrogo względem przekazywania pieniędzy na Kościół. Skoro wszystko zostało stworzone przez Boga, dlaczego część z tego czym zostaliśmy obdarowani nie miałoby być przekazane na służbę? Od stycznia kolejny już raz zacząłem lekturę Pisma Świętego od początku. Kto przebrnął przez Pięcioksiąg Mojżeszowy ten wie jak wiele miejsca i uwagi jest tam poświęcone wytycznym odnośnie Namiotu Zgromadzenia. Bóg przekazał Mojżeszowi konkretne wymiary i materiały, mówiąc jak Izraelici mają zbudować Przybytek, w którym będzie im się objawiał. Opisane jest wszystko od ołtarzy po szczegółowy ubiór kapłana. Nie były to tanie rzeczy – ale takie były Boże wskazówki. Oczywiście mógłby się znaleźć ktoś kto podważałby racjonalność takich czy innych złotych zdobień. Czy to rzeczywiście było potrzebne na pustyni? Jednak w Biblii czytamy:

„Po tym spotkaniu z Mojżeszem całe zgromadzenie synów Izraela rozeszło się.Wkrótce jednak ludzie zaczęli wracać. Każdy chętny sercem, każdy, kogo pobudził duch, niósł szczególny dar dla PANA na budowę namiotu spotkania, na służbę, która miała tam się odbywać, i na święte szaty. Przychodzili mężczyźni i kobiety — wszyscy chętnego serca. Przynosili wisiorki, kolczyki, pierścienie, naszyjniki, złote przedmioty…” (Księga Wyjścia 35,20-22). W tej niezwykłej historii widzimy, że to duch pobudzał ludzi do ofiarności. Nie widzimy tu Mojżesza albo kapłana Aarona, którzy chodzą po kolędzie. Nie ma tu określonego „co łaska, nie mniej niż”. Werset 29 mówi: Każdy mężczyzna i kobieta pragnący przyczynić się do postępu prac, które za pośrednictwem Mojżesza polecił wykonać PAN — wszyscy ci Izraelici składali PANU swój dobrowolny dar.

Tabernacle-Mishkan-Ancient-Near-Eastern.jpg

Mam to szczęście, że na własne oczy oglądałem coś podobnego. Gdy budowaliśmy kaplicę i było wiadomo czego brakuje – wielu ludzi (wierzę, że) poruszonych przez Ducha Świętego ofiarowało nie tylko pieniądze ale i swój czas oraz zdolności. Nikogo nie trzeba było szczególnie zachęcać do tego, ani motywować ofiarnością innych. Wierzę, że jeśli podejmujemy się jakiegoś dzieła wezwani przez Boga, to On się też zatroszczy o ochotnych dawców. Podczas lektury cytowanej historii z Księgi Wyjścia uderzyło mnie jednak tym razem coś więcej niż dobrowolna ofiarność Izraelitów. Kiedy rozpoczęto budowę, rzemieślnicy „zwrócili Mojżeszowi uwagę, że lud przynosi więcej materiałów, niż potrzeba na wykonanie prac zleconych przez PANA. Dlatego Mojżesz ogłosił — co też przekazano w całym obozie — żeby ani mężczyźni, ani kobiety nie przygotowywali już szczególnych darów na rzecz miejsca świętego. Lud przestał zatem je przynosić” (Księga Wyjścia 36,5-6).

Co za lekcja ze Słowa Bożego! Bardzo mnie poruszyła ta historia. Zacząłem się zastanawiać kogo byłoby dziś stać na takie zachowanie. Duch Boży porusza ludzi do ofiarności – ponad miarę. Oto na konto zborowe wpłynęło więcej środków niż potrzeba na wybudowanie kaplicy potrzebnej danej społeczności do pełnienia służby. Którego duchownego byłoby stać aby powiedzieć: STOP! Dziękujemy wszystkim darczyńcom za wsparcie. Mamy tyle ile trzeba, proszę nie wpłacać już więcej pieniędzy! Obawiam się, że raczej większość przyjęłaby to jako znak, że trzeba zrewidować plany budowy i może powiększyć budynek. Może to czas żeby kupić nowego busa do pracy przy zborze? Może pastor powinien mieć telefon służbowy? Ten fragment Pisma Świętego daje mi wiele do myślenia. W swoim nie tak krótkim już życiu słyszałem o wielu zbiórkach na różne wzniosłe cele, ale ciężko mi jest przypomnieć sobie sytuację by jakiś duchowny zaapelował do ludzi (jak Mojżesz) by nie składali już więcej ofiar!

W prawie Mojżeszowym znajdujemy nakaz składania dziesięciny (Księga Kapłańska 27 rozdział, Księga Powtórzonego Prawa 12 i 14 rozdział). W pewnym uproszczeniu były to środki, z których korzystali ówcześni duchowni: „A co do synów Lewiego, dałem im w ramach dziedzictwa każdą dziesięcinę w Izraelu, w zamian za służbę, którą pełnią w namiocie spotkania” (Księga Liczb 18,21). Widzimy zatem, że wpłacanie pieniędzy na Kościół nie jest czymś wbrew woli Bożej. Izraelici byli zobowiązani przekazywać na rzecz służby w Przybytku dziesięć procent tego co zarobili (wyhodowali, zdobyli, sprzedali). To z tego byli utrzymywani kapłani, którzy zrezygnowali z innych zajęć, a zostali poświęceni służbie Bogu i innym.

Dziesięcina nie wyczerpuje jednak tego co w ofierze przynosili Bogu Izraelici. Tak jak w czasach Nowego Testamentu Paweł pisał do Koryntian tak i oni przynosili swoje dary Bogu – „Każdy, tak jak sobie postanowił w sercu, nie z żalem albo z przymusu; gdyż ochotnego dawcę Bóg miłuje” (2 Koryntian 9,7).

Przywodzi to na myśl czasy kształtowania się Kościoła, o których czytamy w pierwszych rozdziałach Dziejów Apostolskich. Jest tam mowa o tym, że wierzący „sprzedawali posiadłości i mienie, i rozdzielali je wszystkim, jak komu było potrzeba” (Dz.Ap. 2,45). Wydać się to może bardzo nierozsądne, ale „nie było też między nimi nikogo, który by cierpiał niedostatek, ci bowiem, którzy posiadali ziemię albo domy, sprzedając je, przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży i kładli u stóp apostołów; i wydzielano każdemu, ile komu było potrzeba” (Dz,Ap 4,34-35).

To było czymś naturalnym w czasach apostolskich, że Kościół dysponował pewnymi pieniędzmi przynoszonymi przez wiernych w ofierze. Znajdujemy w Biblii jednak konkretne wytyczne czemu miały one służyć. Dla przykładu można przywołać wskazówki Pawła, które daje Tymoteuszowi gdy zostawia go w Kościele w Efezie:

„Jeśli kto z wiernych ma w swej rodzinie wdowy, niech je wspomaga, aby zbór nie był obciążony i mógł wspierać te, które rzeczywiście są wdowami. Starszym, którzy dobrze swój urząd sprawują, należy oddawać podwójną cześć, zwłaszcza tym, którzy podjęli się zwiastowania Słowa i nauczania. Albowiem Pismo mówi: Młócącemu wołowi nie zawiązuj pyska, oraz: Godzien jest robotnik zapłaty swojej.” (1 Tym 5,16-18)

Z fragmentu tego jasno wynika zarówno to, że Kościół wspierał potrzebujących oraz to, że powołani do służby (duchowni) otrzymywali pewnego rodzaju wynagrodzenie (i to niekoniecznie najniższą krajową). Również Jezus gdy posyłał apostołów z misją głoszenia Ewangelii powiedział: „W domu tym pozostańcie, jedząc i pijąc to, co u nich jest; godzien bowiem robotnik zapłaty swojej” (Ew. Łk 10,7). Jeśli ktoś poświęcił się służbie głoszenia Dobrej Nowiny, a co za tym idzie zrezygnował z pracy zawodowej – nie jest grzechem gdy korzysta z darów tych, którym usługuje. Jednak czytając uważnie Pismo Święte próżno szukać będziemy przykładu kogoś kto w ten sposób się dorobił. Żaden z ludzi powołanych przez Boga do głoszenia Ewangelii nie robił tego aby gromadzić oszczędności albo żyć wygodniej.

W dzisiejszych czasach wielu „duchownych” traktuje swoją „służbę” jako sposób na dostatnie życie. Jeden się zadowala przyzwoitą pensją (+ dodatkami z kopert), nowym samochodem, wygodnym domem i podanymi posiłkami przez kucharkę. Inni działają bardziej globalnie, biletując miejsca na spotkania ze sobą zbierają środki na podróżowanie po całym świecie. Nie wolno mi oceniać niczyich motywacji – to zrobi w swoim czasie Jezus. Jeśli jednak ktoś myśli, że przytulając się do Kościoła, może bez większego wysiłku ustawić się i nieźle na tym zarobić, to lepiej żeby zawczasu się opamiętał! Tacy ludzie pojawili się przy Kościołach już w pierwszym wieku i Paweł nie bawił się w dyplomację kiedy przestrzegał przed nimi Tymoteusza:

Jeśli kto inaczej naucza i nie trzyma się zbawiennych słów Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz nauki zgodnej z prawdziwą pobożnością, ten jest zarozumiały, nic nie umie, lecz choruje na wszczynanie sporów i spieranie się o słowa, z czego rodzą się zawiść, swary, bluźnierstwa, złośliwe podejrzenia, ciągłe spory ludzi spaczonych na umyśle i wyzutych z prawdy, którzy sądzą, że z pobożności można ciągnąć zyski.

I rzeczywiście, pobożność jest wielkim zyskiem, jeżeli jest połączona z poprzestawaniem na małym. Albowiem niczego na świat nie przynieśliśmy, dlatego też niczego wynieść nie możemy. Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy na tym. A ci, którzy chcą być bogaci, wpadają w pokuszenie i w sidła, i w liczne bezsensowne i szkodliwe pożądliwości, które pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie.

Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy; niektórzy, ulegając jej, zboczyli z drogi wiary i uwikłali się sami w przeróżne cierpienia (1 Tym 6,3-10).

z15349797IH,Zdjecie-ogloszenia.jpg

Nie wolno nikomu z pobożności ciągnąć zysków. Jeśli ktoś uważa inaczej to Biblia nazywa go spaczonym na umyśle. Mocne to słowa. Apostoł Paweł, który zwędrował podczas swoich podróży misyjnych niemalże cały ówcześnie znany świat daje się poznać jako osoba bardzo skromna. Można powiedzieć, że niczego się nie dorobił. O co prosi swojego towarzysza w ostatnim liście, który napisał przed śmiercią? „Płaszcz, który zostawiłem w Troadzie u Karposa, przynieś, gdy przyjdziesz, i księgi, zwłaszcza pergaminy” (2 Tym 4,13). Kilka książek i ubranie – to są rzeczy, które obok wspaniałej służby zostawił Paweł. Nie musiał pisać testamentu, żeby przekazać swoje posiadłości i zwierzęta komuś zaufanemu. On odchodząc troszczył się jedynie, by jego duchowa praca nie poszła na marne, dlatego w ostatnich listach zostawia wskazówki współpracownikom jak troszczyć się o Kościół.

Czy Paweł nie przyjmował pieniędzy od wierzących? Jego podróże musiały wiązać się z określonymi kosztami. Wiemy z Pisma, że nie tylko przyjmował wsparcie ale też był za nie wdzięczny: „A uradowałem się wielce w Panu, że nareszcie zakwitło staranie wasze o mnie, ponieważ już dawno o tym myśleliście, tylko nie mieliście po temu sposobności. A nie mówię tego z powodu niedostatku, bo nauczyłem się przestawać na tym, co mam. Umiem się ograniczyć, umiem też żyć w obfitości; wszędzie i we wszystkim jestem wyćwiczony; umiem być nasycony, jak i głód cierpieć, obfitować i znosić niedostatek. Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie” (Filipian 4,9-13).

Uważam, że Paweł powinien być stawiany za wzór dla tych, którzy decydują się na służbę w Kościele. Ten facet naprawdę żył w taki sposób w jaki mówił. Jak bardzo Kościół potrzebuje dziś takich ludzi. Śledząc losy Pawła w Dziejach Apostolskich widzimy, że w trakcie drugiej podróży misyjnej na pewien czas rozstał się ze swoimi współpracownikami – Sylasem i Tymoteuszem (Dz.Ap. 17,14). Udał się sam do Aten i Koryntu i tam na nich oczekiwał. Czytamy dalej, że „zaznajomił się z Akwilą i Pryską, a ponieważ uprawiał to samo rzemiosło, zamieszkał u nich i z nimi pracował. Byli oni z zawodu wytwórcami namiotów” (Dz.Ap 18,2-3).bestaquilla.jpg

Czy jako człowiek, który poświęcił się pracy głoszenia Dobrej Nowiny nie mógł oczekiwać, że ktoś go wspomoże? Pamiętam jeszcze z czasów studiów jak kilkakrotnie rozmawiałem z jednym rozżalonym chłopakiem, który czuł się oszukany przez Kościół. Ktoś mu obiecał, że jeśli będzie studiował teologię to zostanie zatrudniony w zborze i otrzyma przyzwoitą pensję – jednak nic nie wskazywało na to by się to miało zdarzyć. Warto w takiej sytuacji spojrzeć na Pawła. Czy brak środków do życia zweryfikował jego decyzję o pracy na rzecz Kościoła? Bynajmniej! Wdzięczny Bogu za to, że dał mu dwie ręce i pewne zdolności zakasał rękawy (jeśli jego szaty takowe posiadały) i wziął się do zwyczajnej pracy, a to co zarobił wykorzystywał by dalej usługiwać innym. To dzięki takiej postawie mógł później pisać do Koryntian: „A gdy przebywając u was, znajdowałem się w niedostatku, kogo obciążałem? Przecież mój brak uzupełnili bracia przybyli z Macedonii. W niczym nie byłem ciężarem — tego pilnowałem i będę pilnował” (2 Koryntian 11,9).

To postawa Pawła dała mu moralne prawo napisać dalej w tym liście niezwykłe słowa:

„Oto po raz trzeci wybieram się do was. Nie, nie będę ciężarem. Nie szukam bowiem tego, co wasze, ale was samych. To nie dzieci powinny gromadzić środki dla rodziców, ale rodzice dla dzieci (2 Koryntian 12,14).”

Gdyby taką postawą cechowali się wszyscy duchowni, jakże inaczej wyglądałby Kościół! Ilu ludzi nie zraziłoby się do Jezusa gdyby ci, którzy nazywają się jego kapłanami postępowaliby w zgodzie z Jego słowami? Gdyby Kościół rzeczywiście zajmował się pomocą potrzebującym o ile chętniej ludzie składaliby dobrowolne ofiary? Bo przecież do tego między innymi został powołany, by troszczyć się o ubogich: „Jeśli brat albo siostra nie mają się w co przyodziać i brakuje im powszedniego chleba, a ktoś z was powiedziałby im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i nasyćcie, a nie dalibyście im tego, czego ciało potrzebuje, cóż to pomoże?” (Jakuba 2,15-16). Zwróćmy uwagę, że wezwanie to dotyczy każdego z nas a nie jedynie oficjalnie wyświęconych duchownych. Nie szukajmy zysku w tym co robimy, ale zawsze dobra drugiej osoby.

Jedna odpowiedź na “Pieniądze na kościół ?”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: