Oferta nielimitowanej radości

Rozmyślając w ostatnim czasie o osobie Jezusa Chrystusa, zadałem sobie dość nietypowe pytanie: Czy był On radosnym człowiekiem? Jak myślisz? Z ewangelii dowiadujemy się sporo o życiu Jezusa, zwłaszcza o czasie Jego około trzyletniej, publicznej służby, gdy zwiastował o nadchodzącym Królestwie Bożym. Czy daje nam się poznać jako człowiek wypełniony radością?

Zanim odpowiemy na to pytanie, należy jednak sprecyzować, jak rozumiemy radość. Okazuje się, że powszechne rozumienie nie jest spójne z tym jak definiuje to słowo Pismo Święte. Nawet definicja jaką znajdziemy w Słowniku Języka Polskiego okazuje się nie tylko płytka, ale wręcz błędna: „Radość to uczucie zadowolenia, wesołości; wesoły nastrój, rozradowanie”. W Internecie znajdziemy zatrzęsienie najróżniejszych definicji radości oraz artykułów na jej temat. Wszystkie na jakie natrafiłem mówią, że radość to stan emocjonalny. Wszystkie też wiążą radość z tym co odczuwamy. Czy słusznie?

Gdy przestudiujemy terminy opisujące radość w Ewangeliach, zobaczymy, że Słowo Boże nie postrzega radości w pierwszej kolejności jako stan emocjonalny. Są dwie grupy greckich terminów odnoszące się do radości:

1) chara (radość), chairo (radować się), synchairo (radować się z…), agalliao (być rozradowanym), agalliasis (wielka radość), skirtao (skakać z radości) – zazwyczaj opisują one odpowiedź odbiorców i uczestników zbawczej aktywności Boga

2) makarios (szczęśliwy , w tłumaczeniach zazwyczaj błogosławiony) i makarizo (być szczęśliwym, być błogosławionym) – najczęściej wyrażenia te odnoszą się do stanu tych, którzy żyją zgodnie ze zbawczymi zamierzeniami Boga

Żadne z tych określeń nie jest związane przede wszystkim z emocjami, w przeciwieństwie do tego, jak dziś postrzegamy radość. Myślę, że dobrym podsumowaniem (oczywiście w znacznym uproszczeniu) tego jak dziś w świecie rozumiana jest radość, będzie zacytowanie kilku zdań z artykułu, który znalazłem na portalu ABC Zdrowie (https://portal.abczdrowie.pl/radosc):

„Radość wymaga zaangażowania. Musimy mieć na nią czas. A jest to bardzo istotne w świecie ciągłej gonitwy i rywalizacji. Aby być szczęśliwym należy docenić siebie. Pozwalać sobie na przyjemności, próbować nowych rzeczy oraz eksperymentować.”

Cóż, za Kaznodzieją możemy powtórzyć: „nie ma nic nowego pod słońcem. Czy jest jakaś sprawa, o której można by powiedzieć: Proszę, to coś nowego? Rzecz w tym, że miało to miejsce już wcześniej, w czasach, które nas poprzedzały” (Kzn 1,9-10). Również w czasach Jezusa wielu ludzi definiowało radość w podobny sposób, jak czyni to cytowany powyżej artykuł. Przecież już od kilkuset lat wśród filozofów można było spotkać epikurejczyków, którzy uważali, że podstawowym zagadnieniem życia jest szczęście, które upatrywali w przyjemności.

Jeśli w tych kategoriach pojmowalibyśmy radość, to ciężko by uznać Jezusa za człowieka przesadnie radosnego. Zdecydowanie nie można powiedzieć, aby wyznawał zasadę, że „aby być szczęśliwym należy docenić siebie. Pozwalać sobie na przyjemności, próbować nowych rzeczy oraz eksperymentować”. Mimo tego, im dłużej myślę o Jezusie, tym bardziej jestem przekonany, że był On najbardziej radosnym człowiekiem jaki kiedykolwiek chodził po ziemi! On każdego dnia doświadczał pełni radości. Tylko On całkowicie pojmował czym jest prawdziwa radość i dlatego podczas swojego nauczania całkowicie wywracał światopogląd swoich słuchaczy.

Czy można jednak powiedzieć, że Jezus wywraca cos do góry nogami? Czy właśnie nie jest zupełnie przeciwnie? Czy On w końcu nie uczy nas Prawdy, i nie mówi o tym, jak w rzeczywistości mają się sprawy? Wierzę, że tak właśnie jest, ponieważ wielokrotnie doświadczyłem w moim życiu, że nie ma na tym świecie nic prawdziwszego, niż nauczanie Jezusa. Również w temacie radości i szczęścia On naucza w sposób absolutnie inny niż uczyli wówczas np. epikurejczycy a dziś psycholodzy z portalu ABC Zdrowie. Jezus nie mówi, że aby być szczęśliwym należy docenić siebie, pozwalać sobie na przyjemności i próbować nowych rzeczy oraz eksperymentować. Jezus rozpoczyna Kazanie na Górze od niezwykłych słów:

Szczęśliwi świadomi swej nędzy, gdyż ich jest Królestwo Niebios. Szczęśliwi zasmuceni, gdyż oni doznają pociechy. Szczęśliwi pokorni, gdyż oni odziedziczą ziemię. Szczęśliwi złaknieni, spragnieni sprawiedliwości, gdyż oni będą nasyceni. Szczęśliwi miłosierni, gdyż oni dostąpią miłosierdzia. Szczęśliwi czystego serca, gdyż oni będą oglądać Boga. Szczęśliwi niosący pokój, gdyż oni będą nazwani synami Boga. Szczęśliwi prześladowani z powodu sprawiedliwości, gdyż ich jest Królestwo Niebios. Szczęśliwi jesteście, gdy was będą znieważać, prześladować i kłamliwie zarzucać wam wszelkie zło ze względu na Mnie. Cieszcie się, radujcie niezmiernie, bo w Niebie czeka was wielka zapłata. (Mt 5,3-11)

Przyjął tu następującą formę: ogłoszenie szczęścia + opis grupy, która jest szczęśliwa + uzasadnienie ich szczęścia. Nie jest to zatem obdarowanie szczęściem, ani zapowiedź, że ono nastąpi, ale raczej deklaracja, że pewni ludzie są szczęśliwi, nawet jeśli w świetle ziemskiej mądrości mogą być uważani za najbardziej nieszczęśliwych ze wszystkich.

Pan Jezus w swoim nauczaniu nie wiąże radości z emocjami, jakie przeżywamy, ani ze statusem materialnym, rodziną, czy samorealizacją. Prawdziwe szczęście wiąże z życiem w zgodzie z objawionymi zamierzeniami Boga. Już w obecnym czasie mamy powód do radości (werset 3 i 10) ale dopiero oczekujemy spełnienia tego szczęścia w przyszłości (czas przyszły użyty w wersetach 4-9). 

Jezus celowo zupełnie zaszokował swoimi słowami zgormadzone tłumy. On z pełną premedytacją zburzył to, co oni myśleli na temat tego, kogo można nazwać szczęśliwym. Podobnie czyni i obecnie, ponieważ On wczoraj, dziś ten sam i na wieki (Hbr 13,8). On ma pełne prawo uczyć na temat radości, ponieważ doznawał jej pełniej niż ktokolwiek przed Nim i po Nim.

Dlaczego myślę, że Jezus najpełniej ze wszystkich ludzi doświadczał radości w swoim życiu? Przecież nie dlatego, że posiadał wielki majątek, lokaty w banku i luksusowy jacht. Nie dlatego, że cieszył się niezwykłą popularnością i stale rosło grono Jego naśladowców. Jestem przekonany, że nie radował się szczególnie z „super-mocy” jakiej udzielał mu Bóg. Przecież swego czasu skarcił swoich uczniów, którzy upatrywali w tym radości, gdy otrzymali część tej mocy by wykonali powierzoną im misję:

Oto obdarzyłem was władzą deptania węży i skorpionów oraz wszelkiej mocy nieprzyjaciela — i na pewno nic wam nie zaszkodzi. Jednak cieszcie się nie z tego, że złe duchy są wam podległe, cieszcie się raczej z tego, że wasze imiona zapisane są w niebie”
(Łk 10,19-20)

Skąd zatem radość Jezusa? Czytałem niedawno o bodajże najdłużej przeprowadzanym badaniu naukowym, które trwa nieprzerwanie od 1938 roku. Do dziś żyje około 60 osób z początkowych 724 objętych obserwacją. Większość ma ponad 90 lat. Kilka pokoleń uczonych prowadzi bardzo szczegółowe badania. Poddali obserwacji również rodziny tych osób, obserwowali ich w czasie nauki oraz podczas służby w wojsku. Przyglądali się rozwojowi ich karier aż do momentu przejścia na emeryturę. Na przestrzeni lat rejestrowano wszystko: śluby i narodziny dzieci, wzloty i upadki w pracy, rozwody, depresje, nałogi. Badanie było bardzo szczegółowe: badano krew, skanowano mózg, nagrywano, jak rozmawiają z żonami o swoich największych rozterkach. Jakie lekcje płyną z tego badania? Robert Waldinger, psychiatra, profesor na Harvard Medical School i jeden z kierowników badania, podkreśla, że 80 lat badań pokazuje jedno –„w życiu najbardziej liczą się relacje. Tylko dobre relacje czynią nas szczęśliwszymi i zdrowszymi”.

Pan Jezus doświadczał doskonałej radości ponieważ był w doskonałej relacji ze swoim Ojcem! Dlatego miał prawdo mówić: „Ja i Ojciec jesteśmy jedno” (Jn 10,30). Wiemy, że ta radość była obopólna. Gdy Jezus przyjął chrzest w Jordanie, miało miejsce niezwykłe wydarzenie – z nieba przemówił sam Bóg! Czytamy o tym w Ewangelii Łukasza: „z nieba rozległ się głos: Ty jesteś moim ukochanym Synem, źródłem mojej radości(Łk 3,22).

Najdoskonalsza radość jakiej można doświadczyć wynika z głębokiej relacji z Bogiem. Dlatego Jezus doświadczał najpełniejszej radości jaką można sobie wyobrazić, pomimo tego, że „nie miał gdzie skłonić głowy” (Mt 8,20). Pomimo tego, że wielu go odrzucało. Pomimo tego, że został zdradzony, opuszczony, że spiskowano jak pozbawić go życia. Pomimo tego, że bywał zasmucony.

Ta radość to nie był stan emocjonalny. Radość wynikała z Jego niezmąconej relacji z Ojcem. Gdy to sobie uzmysłowimy, może troszkę lepiej będziemy w stanie pojąć dramat jaki rozgrywał się w Jego duszy w Getsemane. Jezus wiedział, że gdy na krzyżu przyjmie na siebie nasze grzechy, wywoła to gniew Boży skierowany w Jego kierunku.

Chcę zwrócić twoją uwagę na to, że Pan Jezus nie tylko doświadczał tu na ziemi radości niezależnej od emocji. To co powinno nas żywotnie interesować to fakt, że On zaoferował pełnię radości swoim uczniom! Podczas ostatniej nocy przed ukrzyżowaniem aż trzykrotnie składa im ofertę nielimitowanej radości! Jest to opisane w Ewangelii Jana w rozdziałach 15-17.

Ta oferta jest wciąż aktualna, dopóki trwa to, co Biblia określa czasem łaski. W naszym życiu przeglądamy dziesiątki jak nie setki ofert, które są do nas skierowane. Zabiegają o nas przede wszystkim sklepy, które chcą naszych pieniędzy. Operatorzy telefonii komórkowej oferują nam atrakcyjne abonamenty z nielimitowanymi połączeniami i dużym pakietem Internetu. Banki przygotowują dla nas specjalnie personalizowane oferty atrakcyjnych kredytów. Wiele ofert wygląda bardzo atrakcyjnie w kolorowym folderze, ale każdy kto ma odrobinę rozsądku, wie, że zanim się na coś zdecyduje powinien dokładnie zapoznać się z warunkami kuszącej go propozycji. Pomyśl, że oto teraz Pan Jezus (niezależnie od czasu, miejsca i okoliczności w jakich czytasz ten tekst) składa ci ofertę nielimitowanej radości. Brzmi ona tak:

„Powiedziałem wam to po to, aby moja radość gościła w was i aby wasza radość była pełna” (Jn 15,11)

Jest to absolutnie wyjątkowa oferta, którą warto rozważyć. Przyjęcie jej potrafi wywrócić życie do góry nogami (albo lepiej byłoby powiedzieć, że w końcu przywrócić je do zamierzonej dla nas normalności). Chociaż oferta ta skierowana jest do każdego człowieka na świecie i nie trzeba spełniać wcześniej żadnych kryteriów (finansowych, dotyczących wieku czy odpowiedniego pochodzenia) to okazuje się, że bardzo niewielu decyduje się na doświadczanie pełnej radości w swoim życiu po zapoznaniu się z jej warunkami. Jak będzie z tobą? Jakie warunki należy spełniać by móc cieszyć się pełnią radości w swoim życiu?

Jezus trzykrotnie oferuje nielimitowaną radość, a z kontekstu Jego słów wyłaniają się trzy warunki tej oferty. Za pierwszym razem (Jn 15,11) widzimy, że Jezus oferowaną radość odnosi do wypowiedzianych wcześniej słów:

„Jak Mnie ukochał Ojciec, tak Ja was ukochałem. Trwajcie w mojej miłości. Jeśli wypełnicie moje przykazania, będziecie trwać w mojej miłości, jak i Ja wypełniłem przykazania mego Ojca i trwam w Jego miłości”
(Jn 15,9-10)

To właśnie te słowa wypowiedział Jezus, aby nasza radość mogła być zupełna. Pierwszy warunek nielimitowanej radości w naszym życiu to posłuszeństwo Jego przykazaniom. Dalej w tej wypowiedzi Jezus precyzuje co jest naszym podstawowym zadaniem – „Kochajcie jedni drugich” (Jn 15,12.17). Gdy ten świat uczy nas, że drogą do radości jest docenianie i kochanie samego siebie, Jezus nakazuje nam skupić naszą miłość na drugim człowieku! Mało tego! Dalej Pan Jezus informuje nas, że obranie takiej drogi będzie oznaczać, że będziemy w nienawiści w tym świecie. To, wbrew naszej logice, wcale nie kłóci się z doświadczaniem pełnej radości, ponieważ oferowana nam radość jest ponad emocjami. Jezus tej nocy, której trzykrotnie oferuje uczniom pełną radość, wypowiada szereg trudnych do przyjęcia dla nich słów: „Ale ponieważ powiedziałem wam o tym, smutek napełnił wasze serce” (Jn 16,6).

Można powiedzieć, że tamta noc nie należała do najradośniejszych w życiu apostołów. Całkiem możliwe jest też to, że gdy dziś czytasz te słowa, też nie znajdujesz się w wymarzonych okolicznościach. Może dlatego czytasz ten tekst, bo bardzo chciał(a)byś doświadczać więcej radości w swoim życiu. Może od dłuższego czasu szukasz i gonisz za szczęściem, ale wciąż nie zakosztowałaś/eś pełni radości? Pan Jezus tamtej nocy mówił do uczniów:

„Ręczę i zapewniam, wy będziecie płakać i rozpaczać, a świat będzie się bawił; wy będziecie smutni, ale wasz smutek zamieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, przeżywa trudne chwile, gdyż nadeszła godzina jej porodu. Gdy jednak urodzi dziecko, nie pamięta o cierpieniu. Przyćmiewa je radość, że człowiek przyszedł na świat. Podobnie wy teraz przeżywacie smutek. Znów jednak was zobaczę i będziecie się cieszyć całym sercem, a waszej radości nikt was już nie pozbawi”
(Jn 16,20-22)

To bezpośrednio po tych słowach Jezus po raz drugi oferuje nielimitowaną radość: „W tym dniu o nic też nie będziecie Mnie pytać. Ręczę i zapewniam, o cokolwiek poprosicie Ojca w moim imieniu, da wam. Dotąd o nic nie prosiliście w moim imieniu. Proście, a otrzymacie, aby wasza radość osiągnęła pełnię” (Jn 16,23-24).

Widzimy tu, że drugim warunkiem nielimitowanej radości jest proszenie w imieniu Jezusa. Co to tak naprawdę oznacza? Przecież nie chodzi o wypowiadanie na koniec każdej modlitwy formułki: „w imieniu Jezusa”. Co prawda niektórzy tak próbują stosować ten fragment, ale to, że nie otrzymują tego o co proszą jest wystarczającym powodem by uznać, że nie o to chodziło Jezusowi. By faktycznie prosić w Jego imieniu, musimy trwać w ścisłej relacji z Nim. Nie możesz prowadzić życia zupełnie po swojemu, ignorując wskazówki Pisma Świętego i skutecznie prosić o cokolwiek w imieniu Jezusa. On dość jasno zaznaczył to nieco wcześniej tamtej nocy: „Jeśli pozostaniecie we Mnie i moje słowa pozostaną w was, proście o cokolwiek chcecie, a stanie się wam — przez to mój Ojciec zostanie uwielbiony, byście przynieśli obfity owoc i okazali się moimi uczniami” (Jn 15,7-8). Oznacza to nie mniej i nie więcej jak to, że de facto drugim warunkiem korzystania z nielimitowanej radości jest trwanie w relacji z Jezusem!

Trzeci raz z ofertą pełni radości spotykamy się w modlitwie Jezusa zapisanej w 17. rozdziale Ewangelii Jana: „Teraz odchodzę do Ciebie, a mówię to wciąż na tym świecie, aby mogli doświadczać pełni mojej radości” (Jn 17,13). Co takiego powiedział Jezus abyśmy mogli doświadczać pełni Jego radości? Wystarczy przeczytać dla kontekstu kilka wersetów znajdujących się w Piśmie Świętym przed i po tych słowach Jezusa:

„Ja wstawiam się za nimi. Nie za światem, lecz za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoi. I wszystko moje jest Twoje, a Twoje — moje; w nich też jestem uwielbiony. Już niedługo będę na świecie. Lecz oni na nim zostają. Ja zaś odchodzę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które objawiłeś przeze Mnie, aby byli jedno — jak My”
(Jn 17,9-11)

„Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak Ja ich posłałem na świat i za nich poświęcam siebie samego, aby ich życie również było poświęcone prawdzie”
(Jn 17,18-19)

Niestety okazuje się, że w tym miejscu wiele osób zraża się i decyduje się odrzucić ofertę pełnej radości. Aby doświadczać nielimitowanej radości w swoim życiu trzecim warunkiem jest poświęcenie swojego życia prawdzie. Trzeba to zrobić podobnie jak uczynił to Jezus. To dla wielu warunek nie do przejścia. Jeśli jednak poświęcisz swoje życie prawdzie – niezależnie od doświadczanych emocji – będziesz doświadczał pełnej radości w swoim życiu podobnie do Jezusa Chrystusa! Ta oferta jest wciąż aktualna i dotyczy personalnie również ciebie i mnie (przeczytaj Jn 17,20-24). Zostaliśmy obdarowani wolną wolą, więc to od nas zależy, czy zechcemy przystać na powyższe warunki. Pan Jezus daje nam możliwość doświadczania prawdziwej, nielimitowanej radości, której tak wielu w tym świecie szuka w zupełnie błędnych obszarach życia. Pełnia radości dostępna jest tylko poprzez posłuszeństwo, trwanie w społeczności z Bogiem oraz poświęcenie swojego życia prawdzie.

Choćby wszyscy psycholodzy świata, life-coach’owie, influencerzy i inne podobne autorytety zgadzały się co do tego, że „aby być szczęśliwym należy docenić siebie, pozwalać sobie na przyjemności, próbować nowych rzeczy oraz eksperymentować” – to Pismo Święte i przykład Jezusa Chrystusa uczą nas czegoś zupełnie innego. Komu zaufamy to już nasza decyzja. Co znaczy mądrość tego świata wobec zapisanych dla nas słów Syna Bożego – człowieka, który najpełniej doświadczył radości na tej ziemi? On nas uczy o prawdziwej radości i – co więcej – zaprasza do przeżywania Jego radości i to bez limitów, w pełni!

Dopóki nie poznasz Jezusa, nie masz dostępu do pełnej radości. Świat daje tylko namiastki i nazywa radością pewne przyjemności. Oczywiście to prawda, że wakacje w wymarzonym miejscu są przyjemne. Prawdą jest też to, że dobrze płatna praca, gdzie ktoś dostrzega nasze talenty, sprawia nam przyjemność. Cieszymy się gdy Polacy pokonują Niemców w piłkę nożną. Ale czy to jest prawdziwa radość?

Te wszystkie rzeczy (duże pieniądze, sława, mieszkanie w wysokim standardzie, pasmo sukcesów, smaczna kuchnia, dobra muzyka i zabawa) z czasem mogą nam spowszednieć i przestać cieszyć. Przecież popularność powiedzenia, że pieniądze szczęścia nie dają nie wzięła się znikąd. Ludzie w tym wszystkim co doczesne nie mogą znaleźć pełnej radości – jedynie chwilową, bazującą na emocjach, przyjemność. Zdobycie czegokolwiek na tym świecie naznaczone jest cieniem świadomości, że jest to tylko czasowe. Nawet gdy nie unikamy mówienia o tym, w środku boleśnie odczuwamy, że wszystko co tutaj możemy osiągnąć – minie. Dlatego ludzie powtarzają sobie „carpe diem”, bo przecież wszystko mija. Nie mamy pewności, kto będzie mieszkał w wybudowanych przez nas domach, albo kto będzie korzystał z owoców naszej ciężkiej, wieloletniej pracy. Nawet będąc w najszczęśliwszym małżeństwie od czasu do czasu dopada nas świadomość, że i to minie, w najlepszym wypadku dopiero „gdy śmierć nas rozłączy”.

Z radością oferowaną przez Jezusa jest zupełnie inaczej! Gdy przywykliśmy, że w tym świecie wiele rzeczy z czasem cieszy nas coraz mniej, tutaj nasza radość stale staje się pełniejsza i doskonalsza. Relacja z Jezusem Chrystusem to droga gdzie stale możemy być na wznoszącej. Im dłużej jesteśmy w szczerej społeczności z naszym Panem, tym pełniejsza jest doświadczana przez nas radość. A do tego towarzyszy nam świadomość, że to dopiero początek, a przed nami cała wieczność jeszcze pełniejszej radości! „Teraz bowiem widzimy jakby przez zwierciadło i niby w zagadce, ale wówczas twarzą w twarz. Teraz poznanie moje jest cząstkowe, ale wówczas poznam tak, jak jestem poznany” (1Ko 13,12).

Radość, która nie opiera się na emocjach to decyzja. Ona jest ponad stanami emocjonalnymi, które przechodzimy. Możemy płakać i być pełni radości. Świat uzna to za nienormalne? To zależy od tego, co uznamy za normę. Jeśli będą to słowa Jezusa to pamiętajmy, że szczęśliwymi nazywa on tych, którzy są świadomi swojej nędzy, zasmuceni, złaknieni i spragnieni sprawiedliwości…

Jestem przekonany, że nie znajdziesz prawdziwej radości nigdzie indziej niż w szczerej relacji z Jezusem Chrystusem. Oczywiście możesz przeżywać różne wzloty emocjonalne. Ten świat zna nawet wiele środków wspomagających, które pomogą ci (na chwilę) uwierzyć, że jesteś królem / królową życia. Ale wiedz, że tak naprawdę nie ma szczęścia poza Bogiem.

„Powiedziałem do PANA: Ty jesteś moim Panem, Poza Tobą nie ma dla mnie dobra”
(Ps 16,2)

„Lecz moim szczęściem być blisko Boga. Pokładam w Panu, w Bogu nadzieję moją”
(Ps 73,28)

Oferta nielimitowanej radości jest dziś jeszcze aktualna, ale aby z niej korzystać musisz zgodzić się na przedstawione przez Jezusa warunki. Wiedz jednak, że warto!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: