atypowa ocena: 6/10

Uwaga, ocena nie dotyczy ani osoby Johna Williamsa, ani stylu samej biografii. W przypadku tej serii ocena bardziej odzwierciedla na ile zetknięcie z daną postacią skłoniło mnie do osobistej refleksji.
John Williams to czwarta książka z serii Chrześcijańscy bohaterowie dawniej i dziś, którą przeczytałem. Kieruję się tu chronologią czasu, w którym żyli poszczególni misjonarze, a nie kolejnością tworzenia poszczególnych tomów przez Janet i Geoffa Benge.
Wcześniejsze recenzje z serii:
Hrabia Zinzendorf (1700-1760)
John Wesley (1703-1791)
William Carey (1761-1834)
O autorach i całej serii więcej pisałem tu: Chrześcijańscy bohaterowie dawniej i dziś

CZASEM JEDNO ZDANIE MOŻE ZAWAŻYĆ NA CAŁYM NASZYM ŻYCIU
Zanim sięgnąłem po tę książkę, nic nie wiedziałem o Johnie Williamsie. Nigdy o nim nie słyszałem i raczej nie czyni mnie to nikim wyjątkowym. Nie jest to wynikiem mojej wyjątkowej ignorancji – jest to po prostu misjonarz praktycznie nie znany w naszym kraju. Nie należy do grona tych, którzy podróżowali po Europie i dali się poznać jako wielcy mówcy, bądź założyciele znaczących szkół. John nie miał 20 lat gdy wyjechał z Anglii jako misjonarz i resztę swojego niedługiego życia przeżył na wyspach południowego Pacyfiku, gdzie koniec końców został zamordowany i zjedzony przez mieszkańców jednej z wysp.
Z książki niewiele dowiemy się o młodości Johna. Nie wiem czy to wynika z braku danych na ten temat, czy takiej koncepcji poprowadzenia narracji tej opowieści, ale troszkę brakowało mi podstawowych informacji o tym „skąd John się wziął”. W poprzednich trzech częściach autorzy poświęcili znacznie więcej uwagi dorastaniu Zinzendorfa, Wesleya czy też Carreya. W przypadku Johna Williamsa dowiadujemy się jedynie, że w wieku 18 lat był czeladnikiem.
Pewnego wolnego popołudnia umówił się z kolegami z pracy na piwo, ale zanim jego znajomi pojawili się na miejscu, spotkała go tam żona jego pracodawcy i „zachęciła” by poszedł z nią do kościoła. Nie dała mu szans do grzecznej odmowy, i niewiele później John zamiast sączyć piwo z przyjaciółmi, znalazł się na nabożeństwie, na którym być za żadne skarby świata nie chciał. Jednak tego wieczoru miał się tam znaleźć, choć wchodząc do Kościoła jeszcze o tym nie wiedział. To nie był przypadek, że jego przyjaciele się spóźnili, a w miejscu gdzie się umówili przechodziła akurat żona jego pracodawcy:
Siedząc na twardej ławce przygotowywał się na długie i monotonne kazanie, przed którym nic go już nie mogło uratować. Po kilku pieśniach na kazalnicę wszedł pastor Timothy East. Jego głos brzmiał głęboko i wyraźnie:
– Na dzisiejszy wieczór wybrałem tekst z Ewangelii Marka, rozdział ósmy, werset 36 i 37: Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją? – zaczął.
John był już przygotowany, żeby jakoś przespać kazanie, ale coś w tych słowach obudziło jego zainteresowanie.
– Na jaką rzecz z tego świata warto byłoby zamienić twoją duszę? – pytał pastor East.
Słowa te uderzyły Johna jak grom z jasnego nieba. Na jaką rzecz z jego życia warto byłoby zamienić jego duszę? Wieczór spędzony przy piwie z kolegami? Jego ambicję, by pewnego dnia zostać bogatym kupcem? Nadzieję na znalezienie pięknej dziewczyny? Wszystkie te rzeczy wydawały się płytkie w porównaniu z wiecznością.
W jednej chwili, gdy pastor East dalej kontynuował swoje kazanie, John Williams podjął decyzję. Zrozumiał, że idzie w życiu złą drogą – i postanowił to zmienić. Tu i teraz. Nadszedł czas, by zostać chrześcijaninem. Gdy wchodził do kaplicy, czuł się zniechęcony i przymuszony przez żonę pracodawcy. Gdy godzinę później wychodził, był przekonany, że właśnie przeżył najlepszą godzinę w całym swoim życiu!
Ten jeden wieczór, kilka słów Jezusa i konkretnie postawione pytanie kaznodziei – zaważyły na reszcie życia Johna Williamsa. Przeżyliście coś takiego? Ten moment, w którym słyszysz „te słowa”, które nie pozwalają pozostać tobie takim samym jak wcześniej?
Czytaj dalej „John Williams – Zwiastun pokoju, Janet & Geoff Benge [ 22 | 2021 ]”