Czy powinienem się odcinać ?

Jako że studiuję Pismo w oparciu o Zwycięski Plan Czytania Biblii, od początku roku towarzyszy mi Księga Psalmów. Wiem, że dla wielu wierzących jest to jedna z tych najbardziej ukochanych części Słowa Bożego. Muszę się przyznać w tym miejscu, że ja nigdy nie podchodziłem do psalmów z takim entuzjazmem. Może winna jest tu szkoła albo moi rodzice? Nikt nigdy nie zaszczepił we mnie miłości do poezji. Niezbyt dobrze wspominam wypracowania, które polegały na interpretacji wierszy. Skąd miałem wiedzieć, co „autor miał na myśli”? Wydaje mi się, że nawet on często sam nie do końca wiedział, co chciał przekazać. Od rozszerzonej matury z języka polskiego gdzie dokonałem spektakularnej nadinterpretacji prostego wiersza upłynęło już wiele lat. We mnie pozostaje jednak nadal pewnego rodzaju skrywana nieufność do tekstów poetyckich, a czy w dużej mierze nie tym jest właśnie zbiór 150-ciu psalmów w Biblii?

Mimo, że nikt nie zachęcał mnie do stania się poetą, to zdecydowanie zaszczepiono we mnie szacunek i miłość do Pisma Świętego. Choć łatwiej mi przychodzi czytanie konkretnych historii (jak Ewangelie czy Dzieje Apostolskie) i chętnie sięgam do nowotestamentowych listów, które pełne są bardzo konkretnych wskazówek do mojego życia, to nie chcę zapominać o tym, że całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki (2 list do Tymoteusza 3,16). Oznacza to, że tak trudne w interpretacji Psalmy mają służyć nam do wykrywania błędów w postępowaniu oraz są wskazówką co można poprawić. Ich niespieszna lektura połączona z modlitwą przyczynia się do wychowywania nas w sprawiedliwości. Z takim nastawieniem staram się spojrzeć na Księgę Psalmów zupełnie na nowo. Świeżym okiem szukam na jej kartach wskazówek „jak trzeba żyć”. Może to być przygodą obfitującą w wiele ciekawych refleksji – należy zachować jednak przy tym pełną ostrożność. Jednym z częściej formułowanych zarzutów względem ewangelicznie wierzących chrześcijan jest to, że interpretują Biblię w niewłaściwy sposób, czyli sobie najwygodniejszy. Niestety nie zawsze oskarżenia takie są bezpodstawne. Tym bardziej powinniśmy do czytania Pisma Świętego podchodzić z należytym szacunkiem i robić to całościowo, nie wyrywając ulubionych wersetów z tak ważnego kontekstu!

Czy z Psalmów możemy wyciągać lekcje dla naszego życia? Czy zapisane tam słowa można traktować dosłownie? Przecież to w dużej mierze poezja i to do tego hebrajska! Wiele wersów tak ciężko jest zinterpretować, że nie ma zgody nawet co do tego jak powinny brzmieć po polsku, a co dopiero mówić tu o ich duchowym znaczeniu? Porównując kilka dostępnych mi polskich i angielskich tłumaczeń widzę często duże rozbieżności – czy przekreśla to tę księgę by uczyć mnie o Bogu i życiu? Uważam, że zdecydowanie nie. Choć wiele z psalmów jest krótkich i trudno poznać ich bezpośredni kontekst, to przecież mamy wciąż 65 pozostałych natchnionych ksiąg, które będą nas strzec przed błędnymi wnioskami. Dzięki księgom historycznym znamy dość dobrze wydarzenia z życia Dawida, które go kształtowały i były inspiracją dla napisania blisko połowy spośród znanych nam psalmów. Choć obfitują one w metafory i nie wszystko należy traktować w nich dosłownie, to są one przede wszystkim świadectwem tego co działo się w duszy mężów Bożych. Często to bezpośredni zapis wołania do Boga – po prostu modlitwy. To spisane pod natchnieniem Ducha Świętego prawdy dotyczące Boga oraz proroctwa dotyczące Chrystusa, który miał przyjść. Słowem – to wielka skarbnica wiedzy na temat charakteru naszego Stwórcy oraz życia i myśli tych, którzy mu służyli.

Czytając z takim nastawieniem Psalm 26 natrafiłem ostatnio na intrygujące mnie słowa Dawida:

Nie mam związków z ludźmi fałszywymi,

Z podstępnymi się nie zadaję,

Odcinam się od towarzystwa złoczyńców,

Wśród bezbożnych nie siadam.

(Psalm 26,4-5; przekład Biblii Ewangelicznej)

Czytaj dalej „Czy powinienem się odcinać ?”

Czarownica (10 tom sagi z Fjallbacki), Camila Lackberg [4 | 2019]

atypowa ocena: 4/10

4.jpg


Czytanie tej sagi kryminalnej, której akcja rozgrywa się w niewielkiej szwedzkiej miejscowości to w moim przypadku odmóżdżenie połączone z pewnego rodzaju przyzwyczajeniem. To jak czerpanie przyjemności z oglądania Na wspólnej w dobie porządnych produkcji Netflixa. Rzecz w tym, że gdy nie czuję się najlepiej i nie mam siły na nic co wymaga mojego zaangażowania intelektualnego – lubię sprawdzić co się dzieje u Michała, Kingi, Romana i jego dzieciaków. Tak zwane guilty pleasure. Lubimy, choć raczej prowadzi to do auto-zażenowania. Ciężko się chwalić wśród znawców kina, że ogląda się tvn-owską telenowelę, której jakość z roku na rok jest niższa. Dałbym sobie rękę uciąć, że gdy byłem w gimnazjum to aktorzy bardziej się starali! Podobnie jest z twórczością Camilli Lackberg – troszkę wstyd się chwalić wśród miłośników literatury przez duże L, że lubimy ją czytać. Tak jak w przypadku Na wspólnej nie chodzi mi o czerpanie przyjemności z gry aktorskiej – przecież produkują 4 odcinki na tydzień ! – tak i tu nie oczekuję wielkiego kunsztu pisarskiego. Chodzi o rozwój akcji, o to, że przyzwyczaiłem się do głównych bohaterów, i jestem ciekawy co tam dalej u nich. Camilla Lackberg jest płodną pisarką, którą gonią deadliny. Wypluwa z siebie setki stron. Pierwsza książka z serii trafiła na moją półkę w 2014 roku. Minęły 4 lata a ja właśnie ukończyłem 10 tom, liczący sobie blisko 600 stron.

Zrzut ekranu 2019-02-3 o 20.29.53.png

Czytaj dalej „Czarownica (10 tom sagi z Fjallbacki), Camila Lackberg [4 | 2019]”

Białe. Zimna wyspa Spitsbergen, Ilona Wiśniewska [3 | 2019]

atypowa ocena: 7/10

7


Ocena oczywiście subiektywna i muszę przyznać, że niełatwa. Książkę czytało się bardzo dobrze, przede wszystkim dlatego, że dotyczy niezwykle ciekawego rejonu. Wiele rzeczy z niej zapamiętam – ale posiada też kilka mankamentów dlatego nie mogę dać więcej niż 7 szopów (polarnych w tym wypadku).

Na wstępie – nie wahajcie się polecać znajomym książek. Jeśli trafi w wasze dłonie coś co zrobiło na was wrażenie, istnieje duże prawdopodobieństwo, że i innym się spodoba. Za polecenie Białego muszę podziękować Martynie 🙂

large_bia_e_new.jpg

Bardzo lubię czytać o odległych miejscach. Każdy kto miał okazję wyrwać się ze swojego kontekstu i polecieć gdzieś hen, gdzie panuje inny klimat zrozumie. Powietrze ma inny zapach, smaki inną intensywność a znane kolory jakby inną barwę. Nie tak dawno Shantaram przeniósł mnie w plątaninę gorących uliczek slumsów w Bombaju, tym razem Białe zabrało mnie w zupełnie przeciwnym kierunku. Choć z Gdańska zdecydowanie bliżej mi do Skandynawii niż do Indii, to jednak realia opisane w książce Ilony Wiśniewskiej wydają się być znacznie bardziej nierealne. Zaprasza nas ona do najbardziej wysuniętej na północ osady ludzkiej. Choć lubiłem geografię, to za Chiny nie kojarzyłbym tego miejsca z Norwegią! Islandia wydaje się być na końcu świata, północna część Kanady albo Alaska – tak. Grenlandia jeśli ktoś tam żyje. Okazuje się jednak, że jest pewien archipelag otoczony lodowatą wodą – Svalbard – gdzie żyją pod norweską flagą tysiące ludzi. Teoretycznie wciąż Skandynawia, ale bardzo ekstremalna.

Zrzut ekranu 2019-01-28 o 15.31.02.png

Czytaj dalej „Białe. Zimna wyspa Spitsbergen, Ilona Wiśniewska [3 | 2019]”

Moc przez modlitwę, Edward McKendree Bounds [2 | 2019]

atypowa ocena: 7/10

7.jpg


Druga książka w tym roku jest raczej nietypowym wyborem. To przeciwieństwo Shantaram: nie jest to powieść, jest krótka, nie jest bestsellerem (pewnie wydrukowano kilkaset egzemplarzy), autor jest nieznany w Polsce i nie poleciłbym jej każdemu. Dlaczego zatem „Moc przez modlitwę”?

Na autora tej książki natrafiłem przypadkiem kilka miesięcy temu. Myślałem dużo o modlitwie – o jej istocie, o tym czym w istocie jest i jak powinna wyglądać. Czytając różne rzeczy natrafiłem na ciekawy cytat, który mnie poruszył a był autorstwa enigmatycznego E.M.Boundsa. Nic mi nie mówiło to nazwisko, więc zacząłem szukać dalej. I tak oto zapragnąłem przeczytać jakąś książkę pastora Edwarda.

108c896f96c1235ab67a490083c860ff

Kim był? Można powiedzieć, że niewiele osiągnął – w końcu kto o nim słyszał? Nie stał się przywódcą żadnego wielkiego ruchu, nie zasłynął z płomiennych kazań i gromadzenia pełnych stadionów ludzi wokół swojej osoby. Jednak prosta historia jego życia chwyciła mnie za serce.

Urodził się w 1835 roku w Stanach Zjednoczonych. Nie był to najłatwiejszy czas jaki można sobie wyobrazić do życia. Był jednym z wielu dzieci i nie otrzymywał zbyt wiele wsparcia w rodzinie. Dość szybko zdecydował się na karierę prawnika i trzeba przyznać, że był całkiem bystry. Już w wieku 19 lat założył kancelarię i został najmłodszym praktykującym prawnikiem w stanie Missouri. Można powiedzieć, że zapowiadał się naprawdę nieźle, ale w niedługim czasie się wydarzyło coś co spowodowało, że rzucił swoje dotychczasowe życie…

Czytaj dalej „Moc przez modlitwę, Edward McKendree Bounds [2 | 2019]”

To nie my

W obliczu trudnych do zrozumienia wydarzeń ludzie poszukują odpowiedzi. Często oczekują, że ktoś powie im coś pokrzepiającego lub też oświeci to mądrością na tyle, że pojawi się chociaż cień sensu. Potrzeba nam uspokojenia, otuchy, mocnego punktu oparcia w obliczu szalejącej burzy. Chcemy aby ktoś nas przytulił, nawet jeśli będzie to tylko metaforyczne. Jedni potrzebują w takim czasie się oddzielić od wszystkiego, ale drudzy przeciwnie – dążą do trwania w społeczności. Gromadzimy się na wiecach, marszach oraz w kościołach. Mi osobiście najbliższe jest to ostatnie miejsce…

Jak to wygląda od tej drugiej strony? Czy duchowni przeżywają presję kiedy widzą wypełnione ławki ludźmi, którym jest ciężko i przyszli do Kościoła z bardziej lub mniej świadomym oczekiwaniem? Trzeba coś im powiedzieć. Nie można ignorować ich smutku czy też zwątpienia. Trzeba dać odpowiedź, tylko jak?

Czytaj dalej „To nie my”

NOWY ROK – NOWY JA (?)

       O ile grudzień jest czasem wzmożonego ruchu we wszelkich sklepach, które oferują różnorakie prezenty – o tyle początek stycznia jest okresem żniw dla właścicieli siłowni oraz tych, którzy handlują zdrową żywnością. Ludzie wciąż jeszcze dręczeni niestrawnością oraz wyrzutami sumienia po okresie świątecznym, kiedy to popuścili sobie pasa (nie tylko w znaczeniu metaforycznym) gremialnie postanawiają „wziąć się za siebie”. I pomimo tego, że większość noworocznych atletów zniknie z siłowni przed końcem zimy – co roku obserwujemy to samo. Liczne żarty na ten temat nie zrażają tysięcy młodych i starych do tworzenia nowych postanowień od początku roku z wiarą, że tym razem uda się w nich wytrwać.

            Do powszechnego użycia przeniknął nawet lubiany przeze mnie bon mot – „NOWY ROK – NOWY JA”. Niezależnie czy ktoś używa go z wiarą w trwałość swoich zmian, czy też z przekąsem aby obśmiać kogoś, w czyją przemianę wątpi – zjawisko postanowień noworocznych ukazuje pewną prawdę o ludziach. Chcielibyśmy być lepsi. Chcemy się rozwijać, a gdy odważymy się na chwilę autorefleksji i szczerości, to dostrzegamy w sobie rzeczy, które nam ciążą. Źle nam z tym, że nieodpowiednio wykorzystujemy czas. Nie jesteśmy dumni z tego, że z trudem mieścimy się w kupione nie tak znowu dawno ubrania. Zaczyna nas przytłaczać rozmiar stosu książek, które wiemy, że warto przeczytać, itp. Uważam, że dążenie do tego by być lepszym – jest dobre. To zdrowe i mądre, że chcemy się rozwijać. Naturalne jest to, że staramy się osiągnąć to na drodze eliminacji tego, co przeszkadza i inwestycji w to, co pomaga. Skąd się jednak wzięło przekonanie, że to właśnie przełom grudnia i stycznia jest tą granicą, kiedy warto zacząć poświęcać więcej myśli temu, czym zapełnimy naszą lodówkę albo wolny wieczór?

1-11111

Czytaj dalej „NOWY ROK – NOWY JA (?)”

SHANTARAM, Gregory David Roberts [1 | 2019]

atypowa ocena: 8/10

8


Jeśli byłbym muzykiem, mógłbym powiedzieć, że ten rok czytelniczo zacząłem z wysokiego c. Są takie książki, które od długiego czasu swoją tylko obecnością na półce zawstydzają mnie. Lista pozycji, które otrzymałem albo kupiłem obiecując sobie, że je przeczytam jest naprawdę spora. Dlatego postanowiłem wrócić do zwyczaju czytania 52 książek rocznie – jednej na tydzień. Wiem, że cel jest ambitny, znacznie wykraczający poza średnią krajową – ale zdarzyło mi się kilkakrotnie temu podołać. I cóż tu wiele mówić – były to lata kiedy moje horyzonty rozszerzyły się bardziej niż kiedy odkryłem Netflixa 🙂

Shantaram należy do tych książek, które człowiek chce przeczytać, ale jest onieśmielony ich objętością. 800 stron drobnego druku z niewielkimi marginesami – to wyzwanie dla kogoś kto odwykł od regularnego czytania. Zachęcony recenzjami i promocją w Biedronce nabyłem tę książkę jakiś czas temu – i w końcu nadszedł ten czas.

Czytaj dalej „SHANTARAM, Gregory David Roberts [1 | 2019]”