Niech miłosierdzie zwycięża nad sądem!

Słowo Boże obfituje w cudowne obietnice. Każdy naśladowca Jezusa wielokrotnie doświadczył pocieszenia, które spotkało go dzięki lekturze Pisma Świętego. Czytamy tam przejmujące historie najzwyklejszych ludzi, którzy doświadczali rzeczy nadzwyczajnych: „Dzięki wierze pokonali oni królestwa, zaprowadzili sprawiedliwość, doczekali spełnienia obietnic, zamknęli paszcze lwom, zgasili moc ognia, uniknęli ostrza miecza, wydźwignęli się z niemocy, stali się mężni na wojnie, zmusili do odwrotu obce wojska” (Hbr 11:33-34 ).

Czymś zupełnie naturalnym i co do zasady bardzo dobrym jest to, że gdy znajdziemy na kartach Biblii pocieszenie, zapamiętujemy cenną obietnicę i chętnie się nią dzielimy. Gdy coś pokrzepiło nas w trudnej chwili – ufamy, że taki sam efekt przyniesie w życiu innych. Wynika to z troski i miłości, że posyłamy „nasze ulubione” fragmenty Słowa Bożego tym, którzy przechodzą trudniejsze chwile. Te „klejnoty obietnic Bożych” już przed laty trafiały w formie obrazów na ściany chrześcijańskich domów, a dziś coraz częściej są nadrukowywane na kubki, breloczki, koszulki, długopisy czy też ściągamy je jako tapetę do naszych smartfonów. W tym dobrym – wynikającym z jak najlepszych intencji – zwyczaju kryje się jednak pewne niebezpieczeństwo. Z czasem możemy zgubić pierwotny sens danej obietnicy!

CZY KAŻDA OBIETNICA NAS DOTYCZY?

Wspominam o tym, ponieważ wielokrotnie spotykam się z sytuacjami, gdy ktoś uchwycił się słów, które choć są piękne i pełne nadziei, zostały wypowiedziane w konkretnym kontekście, którego nie wolno nam ignorować. Ogromna rzesza naśladowców Jezusa Chrystusa zmaga się z tym, że tą drogą niestety idą samotnie – małżonkowie, dzieci, rodzice nie tylko nie zdecydowali się powierzyć swojego życia Bogu, ale są często wrogo nastawieni do chrześcijan. Jakże piękne są słowa, które znajdujemy w Dziejach Apostolskich (i jak chętnie przyjmowane i powtarzane): „Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony – ty i twój dom” (Dz 16:31). Cóż za cudowna obietnica! Jakże chciałbym ją przekazać wszystkim, którzy zmagają się z odrzuceniem (albo przynajmniej obojętnością) w swoich domach! Wierz w Jezusa – to tylko kwestia czasu aż wszyscy członkowie twojej rodziny będą zbawieni, bo tak zapewnia nas Słowo Boże! Ale czy tak jest w istocie?

Czytaj dalej „Niech miłosierdzie zwycięża nad sądem!”

David Livingstone – Za nim pójdą inni. / Janet & Geoff Benge [ 96 | 2022 ]

atypowa ocena: 6/10

Uwaga, ocena nie dotyczy ani osoby Davida Livingstona, ani stylu samej biografii. W przypadku tej serii ocena bardziej odzwierciedla na ile zetknięcie z daną postacią skłoniło mnie do osobistej refleksji.

David Livingstone  to szósta książka z serii Chrześcijańscy bohaterowie dawniej i dziś, którą przeczytałem. Kieruję się tu chronologią czasu, w którym żyli poszczególni misjonarze, a nie kolejnością tworzenia poszczególnych tomów przez Janet i Geoffa Benge.

Wcześniejsze recenzje z serii:

Hrabia Zinzendorf (1700-1760)
John Wesley (1703-1791)
William Carey (1761-1834)
John Williams (1796-1839)
Adoniram Judson (1788-1850)

O autorach i całej serii więcej pisałem tu: Chrześcijańscy bohaterowie dawniej i dziś

GDY AFRYKA BYŁA JESZCZE BIAŁĄ PLAMĄ

Czytam aktualnie zbiór esejów Johna Greena „Antropocen. Twój i mój świat”. Autor dokonuje tam szeregu ciekawych obserwacji na temat tego, jak bardzo zmieniają się warunki życia w ostatnim czasie. Wspominam o tym, ponieważ biografia Davida Livingstona dobitnie obrazuje tempo przemian naszego świata.

Nie minęło przecież tak wiele czasu, a wiele rzeczy zmieniło się diametralnie (i to często niejednokrotnie). Dorastał on około 200 lat temu pod Glasgow. Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie to, że 12 letnie dziecko pracuje po 14 godzin dziennie w szwalni i nie narzeka? Taki był David, ponieważ wiedział, że to ciężki los, który jest udziałem wszystkich dzieci w okolicy. Zamiast poddać się marazmowi i rozpaczy, opracował system, w którym podczas pracy, co jakiś czas zerkał do książek, aby uchwycić choć jedno zdanie z woluminu rozłożonego pod krosnem. Następnie – w trakcie mechanicznie powtarzanych zadań – rozmyślał nad znaczeniem przeczytanej myśli. Muszę przyznać, że już wczesna młodość Davida Livingstona mocno mnie skonfrontowała. Co ja robiłem w wieku 12 lat? Obawiam się, że choć nie pracowałem po 14 godzin, i tak przeczytałem znacznie mniej książek od bohatera tej biografii. Jego pozytywne nastawienie względem znoszonych trudów, oraz niebywała chęć poszerzania horyzontów, sprawiły, że stał się jednym z bardziej znanych podróżników i odkrywców.

Czytaj dalej „David Livingstone – Za nim pójdą inni. / Janet & Geoff Benge [ 96 | 2022 ]”

Lekarstwo dla dusz udręczonych szaleńczym tempem życia / „Pochwała cierpliwości”, Ludovic Frere [ 85 | 2022 ]

atypowa ocena: 6/10

Kto z nas nie pomstował na zły los, gdy wybrał złą kolejkę do kasy? Zadowoleni ze swojego zmysłu taktyczno-analitycznego, kalkulując na szybko (bo nie ma czasu!) ilość produktów w koszykach klientów przed nami, wybraliśmy strategicznie najlepsze miejsce. Ustawieni jesteśmy w ten sposób, że jeśli z głośników usłyszymy komunikat: “Szanowni Klienci! Za moment otworzymy dla Państwa kasę numer 5” wszyscy przegrają z nami w przedbiegach. Tymczasem nic nie idzie zgodnie z naszym planem! Najwidoczniej nikt nie zamierza okazać nam szacunku poprzez otwarcie kolejnej kasy. „Nasza” kolejka nie posuwa się naprzód tak szybko jak zakładaliśmy, bo kasjerka nie pamięta przeklętych kodów na pieczywo. Mało tego – jak na złość – ludzie zamiast płacić zbliżeniowo, upierają się, że poszukają w portmonetkach drobnych. Jakby wszystko się sprzysięgło dziś przeciwko nam, kasjerka uprzejmie informuje kolejnego klienta o wyjątkowej promocji na masło przy zakupie 3 kostek, więc teraz czekamy, aż łaskawie wróci on z odpowiednią ilością tego sprasowanego tłuszczu. Jesteśmy na granicy utraty wszelkiej cierpliwości, gdy kolejna klientka wyjmuje z plecaka parę „leginsów do zwrotu”, co wymaga asysty kierownika zmiany. Nasza powieka drga coraz szybciej, aż sklep wypełnia niespodziewany huk, przenikliwy błysk i podmuch powietrza, a następnie zalega głucha cisza… W miejscu gdzie coraz bardziej sfrustrowani przestępowaliśmy z nogi na nogę powstał mały krater – eksplodowaliśmy! Tego było zbyt wiele… 

Czytaj dalej „Lekarstwo dla dusz udręczonych szaleńczym tempem życia / „Pochwała cierpliwości”, Ludovic Frere [ 85 | 2022 ]”

Podziemni kosmonauci / „Ciemność”, Hector Tobar [ 81 | 2022 ]

atypowa ocena: 8/10

KUMULACJA NIEZWYKŁOŚCI

„Ciemność” to reportaż wysokiej próby, który opowiada o wydarzeniu, które śledził cały świat z zapartym tchem w 2010 roku. Mimo całego przebodźcowania serwowanego nam przez telewizje informacyjne, myślę, że wielu z nas pamięta historię 33 górników z Chile, którzy przez przeszło dwa miesiące byli uwięzieni na głębokości około 700 metrów po wypadku w kopalni. Choć wydawało się, że wszyscy zginęli, to po trzech tygodniach udało się wykonać odwiert (15 cm średnicy), dzięki, któremu okazało się, że nikt nie został nawet poważnie ranny. Zanim udało się ich wydostać przy użyciu specjalnie skonstruowanej kapsuły ratunkowej (potrzebny był znacznie szerszy odwiert), przez kolejne tygodnie ci ubodzy, prości robotnicy, stali się celebrytami i milionerami, pokazywanymi w telewizjach na całym świecie. Również my, nad Wisłą, śledziliśmy doniesienia z tej spektakularnej akcji ratunkowej, będącej materiałem na niejedną książkę i film.

Rzecz w tym, że powstała tylko jedna taka książka, bo tak postanowiło 33 górników, będąc jeszcze wewnątrz kopalni i nie wiedząc czy dożyją chwili by opowiedzieć swoją historię. Solidarnie zdecydowali, że o tym co wydarzyło się blisko 700 metrów pod ziemią, opowiedzą tylko jednej osobie, a zyskami ze sprzedaży książki podzielą się po równo. Wybór padł na Hectora Tobara, amerykańskiego pisarza i dziennikarza, który w 1992 roku otrzymał Nagrodę Pulitzera. Opowieść o tym, co działo się przez 69 dni w skrajnie nieprzyjaznych warunkach (40 stopni Celsjusza i wilgotność 90 procent) w grupie tych uwięzionych 33 mężczyzn, ukazała się blisko 4 lata po ich uwolnieniu – w październiku 2014 roku. Polskie wydanie z 2016 roku przeszło bez większego echa, prawdopodobnie dlatego, że ciężko fascynować się historią z happy endem, która wydarzyła się przeszło 5 lat wcześniej. Ja dowiedziałem się o tej książce (i zechciałem ją przeczytać) przypadkowo, gdy odwoływał się do niej Kyle Idleman w „Nie poddawaj się”. Okazuje się, że ten reportaż opisując wydarzenia w kopalni oraz relacjonując akcję ratunkową, porusza dużo więcej kwestii, niż mogłoby się początkowo wydawać. W końcu – pisany z perspektywy blisko 4 lat – zostawia nas też z pytaniem, czy rzeczywiście cała ta historia zakończyła się happy endem?

W tej historii niemal wszystko jest niezwykłe. To, że po oderwaniu się skały, która waży siedemset milionów (!) kilogramów  – nikt nie zginął. To, że udało się do górników dotrzeć. To, że mimo skrajnego wycieńczenia – zachowali względne zdrowie i doczekali opóźniającego się ratunku. To wszystko sprawiło, że z marszu okrzyknięto ich bohaterami, choć ich jedyną „zasługą” było to, że znaleźli się w złym miejscu i w złym czasie. Fakt, że przeżyli stał się przepustką do bezpośredniego kontaktu z prezydentem i dziesiątkami celebrytów, którzy chcieli im pogratulować … szczęścia? Ciężko powiedzieć czego można gratulować tym „bohaterom”, którzy ani nie planowali nimi zostać, ani nie byli na to przygotowani.

Czytaj dalej „Podziemni kosmonauci / „Ciemność”, Hector Tobar [ 81 | 2022 ]”

Wielki nauczyciel, szaleniec czy Syn Boży? / „Fascynacja Jezusem”, Roland Werner, Guido Baltes [ 77 | 2022 ]

atypowa ocena: 9/10

Jeden z niemieckich recenzentów napisał na temat „Fascynacji Jezusem” bardzo krótką, ale jakże mocną opinię: „Jedna z najlepszych książek (poza Biblią) o Jezusie Chrystusie!”. Zazwyczaj podchodzę sceptycznie do tak formułowanych ocen. Okazuje się jednak, że choć przeczytałem wiele książek o podobnej tematyce, mogę się zgodzić z powyższą opinią. To naprawdę jedna z lepszych książek o Jezusie Chrystusie!

Roland Werner i Guido Baltes to dwóch teologów pochodzących z Niemiec. Stanowią zgrany tandem, a to co stało się spoiwem ich udanej współpracy to fascynacja osobą Jezusa. Mimo, że „nauczyciel z Nazaretu” działał w odległym zakątku imperium rzymskiego, to ciężko kwestionować przemożny wpływ jego życia na dzieje całego świata. Tak jak był kontrowersyjny przed dwoma tysiącami lat, tak nadal potrafi doprowadzić do sporów. Tak jak wielu poszło za nim wtedy, tak i dziś tysiące ludzi powierza mu swoje życie. Wciąż wielu jest jednak takich, którzy kwestionują fakt jego istnienia. Przez teologię przelały się już niejedne fale zwątpienia i poszukiwania „historycznego Jezusa”, które całkowicie wypaczają przekaz biblijny (np. książka Emila Ludwiga z 1928 roku „Syn Człowieczy”). Jaka jest prawda? Czy w ogóle można do niej dotrzeć? Wielu uważa, że nie, choć nigdy nie podjęli rzetelnej próby zbadania „sprawy Chrystusa”. Roland Werner i Guido Baltes jednoznacznie wykazują (również na podstawie źródeł pozabiblijnych, a nawet pozachrześcijańskich), że istnienie Jezusa jest faktem, który trudno kwestionować. Pozostaje pytanie kim tak naprawdę był?

Czytaj dalej „Wielki nauczyciel, szaleniec czy Syn Boży? / „Fascynacja Jezusem”, Roland Werner, Guido Baltes [ 77 | 2022 ]”

A co jeśli desperacja to łaska w przebraniu? / „Nie poddawaj się”, Kyle Idleman [ 74 | 2022 ]

atypowa ocena: 9/10

UWIERZ (ALE NIE W SIEBIE)

To zupełnie normalne, że przechodzimy przez trudniejsze okresy w naszym życiu. Zwłaszcza aura jesienno-zimowa temu sprzyja, więc nie czuję się wyjątkiem, w tym, że miałem ostatnio „słabsze” dni. Dobrze się złożyło, że towarzyszyła mi w tym czasie książka „Nie poddawaj się” Kyle’a Idlemana (nie bardzo wierzę w przypadki). Na samym wstępie pragnę zaznaczyć, że podtytuł: „Wiara, która daje ci siłę, by nie porzucać nadziei, i odwagę, by iść na przód” nie jest zachętą do samorozwoju. Przeciwnie – wzywa do tego, by swoje zaufanie złożyć w Kimś dalece większym, niż wszystko co zdaje się nas zatrzymywać i przytłaczać.

Jeśli mnie znacie, to wiecie, że jestem za delegalizacją coachingu. Nie dlatego, że nie działa. Bynajmniej! Gdybym tak twierdził, byłbym hipokrytą. Pracując w korporacji, przez lata korzystałem z licznych szkoleń. Wiem jak wiele zależy od naszego nastawienia i wiary w to, że coś możemy zrobić. Na jednym z takich szkoleń uwierzyłem, że „ograniczenia znajdują się jedynie w mojej głowie” i mogę rozłupać deskę uderzeniem dłoni. Rzeczywiście to zrobiłem. Zarówno ból ręki jak i deska (którą zachowałem na pamiątkę) były bardzo prawdziwe. Jednak z czasem dotarło do mnie, że wiara w siebie (choć na krótki dystans może dawać zadziwiające rezultaty) koniec końców prowadzi nas na manowce. Trzeba pamiętać, że ponad wszystkim znajduje się Bóg, a wiara ulokowana w Nim jest najlepszą polisą na życie. To przekonanie dzielę z autorem książki „Nie poddawaj się”.

PROSTO Z SERCA I PRZEŻYCIA

Kyle Idleman jest amerykańskim pastorem, który prowadzi zbór w stanie Kentucky. Pisałem o nim więcej przy okazji recenzji książki „Koniec mnie”. „Nie poddawaj się” (wydane w 2019 roku) to bodajże już ósma książka tego pastora. Trzyma wysoki poziom poprzednich, które miałem okazję przeczytać – zarówno w doborze ilustracji jak i głębi duchowych refleksji. To są dwie najmocniejsze strony książek Kyle Idlemana. Literacko – choć nie jest to grafomania – nie spodziewajcie się wielkich fajerwerków. Liczcie się również z tym, że specyficzne poczucie humoru autora nie koniecznie musi wam przypaść do gustu (nawet dla mnie – fana sucharów – niektóre żarty były mocno czerstwe). Jednak nie można odmówić Kyle’owi, że pisze z serca i przeżycia. Przechodząc od akapitu do akapitu, coraz bardziej towarzyszy nam pewność, że ten człowiek wie o czym pisze. Jest w tym prostolinijny, szczery i konfrontujący. A to sprawia, że choć momentami lektura „Nie poddawaj się” może być mało komfortowa, to jeśli odważymy się na zupełną otwartość z samym sobą, może sprawić, że pewne sprawy w naszym życiu ulegną zmianie.

Czytaj dalej „A co jeśli desperacja to łaska w przebraniu? / „Nie poddawaj się”, Kyle Idleman [ 74 | 2022 ]”

Prawda nie boi się weryfikacji / „Bóg na ławie oskarżonych”, Clive Staples Lewis [ 65 | 2022 ]

atypowa ocena: 8/10

Są tacy autorzy, których nazwisko na grzbiecie książki sprawia, że moje serce przyspiesza. Takim uczuciem od wielu lat darzę C.S. Lewisa i z radością sięgam po niemalże wszystko co wyszło spod jego pióra. Z premedytacją odpuszczam sobie jedynie jego krytycznoliterackie prace z dziedziny literatury średniowiecznej, ponieważ po pierwszej próbie ich lektury i tak stwierdziłem, że choć rozumiem poszczególne słowa, to jednak na takich wyżynach myśli, nie jestem w stanie uchwycić ich sensu. Szczęśliwie ponadprzeciętna mądrość C.S. Lewisa wyraża się również w tym, że w książkach kierowanych do szerszego grona odbiorców, potrafił zrezygnować z wysokiego stylu zarezerwowanego dla prac związanych z działalnością uniwersytecką. A co szczególnie warte jest podkreślenia, to fakt, że nawet w książkach przeznaczonych w pierwszej kolejności dla dzieci i młodzieży, nie odbywa się to kosztem głębokości prezentowanych myśli. W Polsce Lewis znany jest przede wszystkim jako autor „Powieści z Narni”. Cykl tych zaliczanych do powieści fantastycznych książek, jest doskonałym przykładem kunsztu C.S. Lewisa. W historii zrozumiałej dla najmłodszego czytelnika zawarte są znacznie głębsze prawdy, które trudno pojąć „najmądrzejszym tego świata”. W tym miejscu nie poddaję jednak recenzji „Opowieści z Narni”, chcę jedynie zauważyć, że podobna umiejętność – pisania w sposób prosty o sprawach trudnych – jest wykorzystywana przez Lewisa w książce „Bóg na ławie oskarżonych”.

Czytaj dalej „Prawda nie boi się weryfikacji / „Bóg na ławie oskarżonych”, Clive Staples Lewis [ 65 | 2022 ]”

Gdyby nie było już jutra

Są pewne fakty, nad którymi nie zastanawiamy się na co dzień. Czy myślisz czasem o tym, że od chwili Twoich narodzin z każdym dniem maleje ilość osób starszych od Ciebie? Albo o tym, że dzisiejszy dzień może być tym ostatnim? Raczej nie zaprzątamy sobie tym głowy, bo dlaczego mielibyśmy oddawać się tak przygnębiającym myślom. Ale takie są fakty.
Wierzę, że każdy dzień przybliża nas do obiecanego w Piśmie Święty powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa na ten świat. Paruzja nie należy do „popularnych” doktryn. Zdarza się, że ludzie określający się mianem chrześcijan, niewiele wiedzą na temat obiecanego w Biblii powrotu Chrystusa. Niemniej jednak ten dzień się zbliża i choć nie jest naszą rolą określanie daty tego wydarzenia, to Słowo Boże wzywa nas do czujnego oczekiwania na to co się „wkrótce musi stać” (Obj 1,1).

W ostatnim czasie coraz więcej rozmyślam na ten temat. Coraz częściej natrafiam też na nauczanie dotyczące powrotu Jezusa. Choć to całkiem możliwe, że ludzie zaczęli częściej sięgać do księgi Objawienia Jana ze względu na ogólnoświatowe zamieszanie związane z COVID-19, nie można jednak powiedzieć, że wcześniej chrześcijanie nie wyczekiwali końca świata. Bynajmniej.
Niedawno miałem przyjemność zapoznać się z esejem „Ostatnia noc świata” C.S. Lewisa. Ten tekst publikowany po raz pierwszy w 1952 roku wyraźnie wskazuje, że i blisko siedemdziesiąt lat temu ludzie czytający Biblię oczekiwali paruzji. Jako chrześcijanie powołani jesteśmy do życia z tą świadomością, że może nie być już jutra. Czy permanentna pamięć o tym nie powinna wpływać na dzisiejszy dzień? C.S. Lewis w swoim tekście co jakiś czas zadaje pytanie: „A gdyby to dziś była ostatnia noc świata?”. Każdego dnia jesteśmy coraz bliżej końca. Jest znacznie później niż wielu się wydaje.

Swój esej C.S. Lewis rozpoczyna od stwierdzenia bardzo ważnego faktu:

„Jest wiele przyczyn, dla których współczesny chrześcijanin, a nawet współczesny teolog, może wzdragać się przed przypisaniem doktrynie o powtórnym przyjściu Chrystusa tak wielkiego znaczenia, jakie zwykli nadawać mu nasi przodkowie. Wydaje mi się jednak, że niemożliwe jest zachowanie rozpoznawalnego kształtu wiary w Bóstwo Chrystusa i w prawdę chrześcijańskiego objawienia przy równoczesnym odrzuceniu czy tylko upartym lekceważeniu obietnicy – i groźby – Jego powrotu.”

Czytaj dalej „Gdyby nie było już jutra”

Śmierć guru, Rabi R. Maharaj [ 28 | 2021 ]

atypowa ocena: 7/10

Lubię czytać biografie. 

Jeszcze bardziej lubię czytać autobiografie, gdyż mniej znajduje się w nich upiększania faktów, czy zbędnego gloryfikowania. To jasne, że gdy autor opisuje życie kogoś dla siebie znaczącego (na tyle, że zdecydował się poświęcić czas by napisać książkę!) będzie starał się tę osobę zaprezentować w jak najlepszym świetle. Z drugiej strony – gdy ktoś pisze o swoim życiu – jeśli było ono na tyle wartościowe, że warto je opisać, to ufam, że w większości wypadków nie będzie to stawianie sobie pomnika, a po prostu dawanie świadectwa cennym doświadczeniom, z których będziemy mogli czerpać jakąś lekcję. 

Jeśli mogę pozwolić sobie na dalsze stopniowanie moich czytelniczych preferencji, to przyznam się, że najbardziej lubię czytać autobiografie ludzi pochodzących z innego świata. Oczywiście nie mam na myśli tych banialuk, że mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus. Pisząc o innym świecie myślę o miejscach i czasach, których nie miałem okazji doświadczyć. 

Autobiografia Rabiego R. Maharaja spełnia powyższe kryteria, stawiając ją w rzędzie z tymi książkami, które czytam z największą przyjemnością. Mimo tego sięgnąłem po nią przez przypadek. W ogóle jest to książka dość niszowa i niewiele osób o niej słyszało, a wydanie nie krzyczy: „Sięgnij po mnie!”. Wszystko pod niebem ma jednak swój czas. Przyszedł również czas na pielęgnację dachu w rodzinnym domu, a ja osiągnąłem już odpowiedni wiek i wagę, by pomagać Tacie poprzez kilkugodzinne przytrzymywanie drabiny, aby „nie odjechała” mu spod nóg. W ten oto sposób nagle okazało się, że mam sporo czasu i chwyciłem „Śmierć guru” z domowej biblioteczki. Otwierając tę niewielką, niebieską książkę przeniosłem się do innego świata… 

Akcja książki toczy się w latach 70-tych XX wieku, a większość wydarzeń rozgrywa się wśród hinduskiej społeczności zamieszkującej Trynidad. Wstyd się przyznać, ale moja wiedza na temat tego kraju ograniczała się do tego, że urodził się tam Dwight Yorke – napastnik Manchesteru United, którego zapamiętałem po pamiętnym finale Ligi Mistrzów w 1998 roku. Nie podejrzewałem, że na tej niewielkiej wyspie żyło tylu hindusów. W książce poznajemy historię jednego z nich. Rabi R. Maharaj należy do długiej linii bramińskich kapłanów i guru. W bardzo uczciwy sposób opisuje swoje życie, przesiąknięte hinduskimi zwyczajami. Codziennie spędzał długie godziny na medytacji, lecz stopniowo w jego życie zaczęło wsączać się rozczarowanie. Opisuje swoją drogę, poszukiwania, obawy i odnaleziony pokój, który „przewyższa wszelki rozum”. To naprawdę inspirująca i poruszająca historia (niechętnie przyznaję, że zdarzyło mi się nawet wzruszyć w pewnym momencie).

Czytaj dalej „Śmierć guru, Rabi R. Maharaj [ 28 | 2021 ]”

CZY JESTEŚMY RAZEM? Katolicyzm okiem protestanta, R.C.Sproul [ 27 | 2021 ]

atypowa ocena: 8/10

Zdarza się, że tytuły książek po które sięgam są bardzo enigmatyczne, niewiele mają wspólnego z treścią, a czasem są wręcz mylące. W przypadku tej pozycji Roberta Charlesa Sproula tytuł dokładnie oddaje jej treść. Autor patrząc na katolicyzm z perspektywy protestanta odpowiada na pytanie: Czy jesteśmy razem? W dobie postępującej sekularyzacji i rozwoju ruchów ekumenicznych pytanie to jest jak najbardziej na czasie, a odpowiedź brzmi: Nie, w kwestiach wiary nie jesteśmy razem. Udawanie, że znikły podziały, które doprowadziły do XVI-wiecznej reformacji byłoby wyrazem wielkiej obłudy.

Tak w największym skrócie można by streścić książkę tego amerykańskiego duchownego i teologa prezbiteriańskiego. Ale nie jest tak, że R.C. Sproul jest po prostu przeciwnikiem ekumenii. Kilkakrotnie podkreśla w swojej książce, że chętnie będzie współpracował z katolikami w różnych inicjatywach. Nie widzi przeciwskazań aby działać wspólnie np. dla dobra lokalnej społeczności. Rozróżnić jednak trzeba przyjacielskie stosunki od deklarowania jedności w kwestiach wiary. Głęboka linia podziału, która tak wyraźnie zarysowała się za czasów Lutra nie zniknęła. Kościół Rzymskokatolicki nie tylko nie zmienił swojego nauczania, ale w wielu kwestiach wręcz je zaostrzył w kolejnych dokumentach wydawanych przez Watykan. W czasach gdy tak bardzo należy dbać o poprawność wypowiedzi, aby nikogo nie urazić, wyartykułowanie głośno opinii, że katolicy i protestanci nie są razem wydaje się być niewłaściwe, żeby nie powiedzieć, że niebezpieczne. Można tak myśleć, ale po co o tym pisać książkę!? Faktycznie „niewygodność” i „niepoprawność” tej pozycji sprawiają, że pomimo pięknego wydania, niełatwo znaleźć ją w ofercie (nawet chrześcijańskich) księgarń.

Czytaj dalej „CZY JESTEŚMY RAZEM? Katolicyzm okiem protestanta, R.C.Sproul [ 27 | 2021 ]”